Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
Konrad Waloszczyk „Planeta nie tylko ludzi”
Autor we wstępie uznał, za najważniejszą myśl przewodnią etykę, czyli naukę o tym, jak powinniśmy żyć w możliwej harmonii ze swym środowiskiem. A tym samym idące jej uzasadnienie. Jest nim inny niż współcześnie dominujący obraz przyrody, stosunku człowieka do przyrody, ludzkiego dobrobytu i sensu życia. W skład etyki wchodzą m.in. ekologiczna etyka elementarna (nie należy niszczyć przyrody), etyka wyższa (np. wegetarianizm), duchowość (skłonność do bliskiego kontaktu z naturą, wiara w jej mądrość i inspirowanie się tą mądrością na poziomie własnego życia), mistyka (której kryteriom autentyczności jest to, czy daje ogólną chęć do życia i budowania czegoś dobrego w ramach świata.
W paru minionych dziesięcioleciach nasiliła się w całym świecie degradacja ekologiczna. Jesteśmy częścią natury, ale z dnia na dzień żyjemy w świecie coraz bardziej nienaturalnym. To, co w pierwszym przybliżeniu nazywamy naturą - lasy, łąki, jeziora, dzikie życie - gwałtownie się kurczy, a to, co pozostało, jest mniej lub więcej zanieczyszczone. Nie dzieje się tak bez przyczyny, lecz w imię ludzkich interesów, które z reguły wydają się bezdyskusyjne.
Dla jednych dzisiejszą ekologią jest kulturowa moda, która jak każda moda, po pewnym czasie przeminie. Dla innych jest ideologią, systemem naładowanych emocjonalnie idei, które ze spokojną, obiektywną prawdą mają niewiele wspólnego. Są narzędziem, dzięki któremu „zielone” organizacje usiłują zyskać społeczne i polityczne znaczenie. Rzeczywiste problemy degradacji środowiska można i należy rozwiązywać znanymi i spokojnymi metodami: przepisami prawnymi, bodźcami ekonomicznymi, technologią i edukacją. Dla intelektualnej elity współczesne przejawy ekologicznego kryzysu to punkt wyjścia nowej filozofii, inaczej wyobrażającej sobie całą cywilizację, w której taki kryzys mógłby nastąpić.
W drugiej połowie bieżącego stulecia aktywność ludzka naruszyła równowagę całej biosfery. Faktu tego i jego możliwych następstw nie dostrzega wciąż jeszcze przeważająca część zarówno potocznej, jak i naukowej opinii, dla której problemy środowiskowe są tylko ubocznym, lokalnym i nieuniknionym, choć negatywnym skutkiem postępu technicznego i gospodarczego, koniecznego w takiej postaci jaką rzeczywiście ma. Trudno się nie zgodzić z autorem, że powierzchownym poglądom na sprawy ekologii sprzyja fakt, że w dużym zakresie (odpady, traktowanie zwierząt, substancje toksyczne i ich wpływ na zdrowie) pozostają one niewidoczne dla publicznego oka. Czego zaś się nie widzi, co nie bije w oczy, to zdaje się nie istnieć. Słaba świadomość ekologicznych niebezpieczeństw ma jednak też dwie inne i głębsze przyczyny. Pierwszą jest zamierzone ukrywanie przez menedżerów polityki, ekonomii, wielkich korporacji przemysłowych (szczególnie zaś zbrojeniowych) kosztów środowiskowych, jakie pociąga za sobą ich działalność. Przeciętnym ludziom ukazuje się i zachwala przez środki reklamy gotowe produkty tej działalności utrzymując w tajemnicy ich zaplecze. Mała jest wiedza przeciętnego obywatela, o tym, jak wielkie koszty ponosi przyroda wskutek produkcji i konsumpcji towarów typowych dla jednostronnej koncepcji wzrostu gospodarczego. Dzisiejsza ekonomia w swym głównym nurcie przypomina gigantyczną fabrykę, która pochłania coraz więcej surowców i energii, coraz więcej produkuje i pozostawia po sobie coraz więcej odpadów. Jest pewne, że tego rodzaju dynamika ma swoje granice, jakie nakłada jej ograniczoność ziemskich zasobów, zdolność Ziemi do neutralizacji odpadów przemysłowych i kruchą naturę ekosystemów, które czasem załamują się nagle i całościowo po długim okresie pozornej odporności na ludzką działalność.
Współczesna ekonomia nastawiona jest na maksymalizację konsumpcji produkowanych dóbr i usług. Obok niej występuje konsumpcjonizm nie usprawiedliwiony rzeczywistymi potrzebami ludzkimi i nie liczący się ze swymi ekologicznymi, społecznymi i kulturowymi kosztami. Mianem tym określa się przerost konsumpcji, szkodliwy dla trzech obszarów rzeczywistości: dla środowiska przyrodniczego, otoczenia społecznego i rozwoju duchowego człowieka. Również konsumpcjonizm jest powodem marnotrawstwa zasobów przyrody, ludzkiej pracy i wyprodukowanych dóbr. Tradycyjna ekonomia rosnącego dobrobytu pobudza całą swą marketingową strategię do nabywania konsumpcyjnych dóbr, które wytwarza. Dobra te są mniej lub więcej materialne (samochody, domy, sprzęt elektroniczny, ale i np. podróże). W szerszym znaczeniu pragnienia mogą odnosić się także do takich wartości, jak władza, pozycja społeczna, rozgłos, erotyczna miłość.
Fenomen niegasnącego nienasycenia konsumpcyjnych pragnień nie jest na tyle prosty, by można go z moralnego punktu widzenia łatwo i jednoznacznie ocenić. Przede wszystkim pewne potrzeby, które jeszcze dla ojców i dziadów obecnego pokolenia były wtórne, a nawet luksusowe, dziś można uznać za podstawowe (np. telewizor, telefon, pralka, teleks, komputer). Konsumpcyjna strategia stymulacji pragnień spotyka się z opozycją religijnej etyki i duchowości. Ogólnie mówiąc, religie światowe mają więcej niż jeden pogląd na stosunek człowieka wierzącego do wartości ekonomicznych. Obok wzoru daleko posuniętego wyrzeczenia się tych wartości na rzecz elitarnego, monastycznego czy pustelniczego życia, jest w nich miejsce także na przeznaczony dla szerszych kręgów model życia zaangażowanego w doczesną aktywność. Jednak żadna wielka religia nie inspiruje stylu życia rozpowszechnionego dziś w bogatych społeczeństwach Zachodu, nacechowanego hedonizmem, indywidualizmem, polityczną inercją, konfliktowością społeczną i przestępczością.
Wskutek życiowych potrzeb, ignorancji, wojen i innych przyczyn ludzie zawsze przekształcali i niszczyli środowisko, choć w niektórych kulturach mniej, w innych więcej. Zawsze jednak, aż po wiek XX wytępienie pewnych gatunków zwierząt, roślin czy inne szkody ekologiczne były przestrzennie ograniczone. Dziś niektóre z tych szkód objęły cały glob ziemski i to stwarza sytuację jakościowo różną od analogicznych w przeszłości. A. King i B. Schneider autorzy raportu o stanie świata z roku 1991, mówią o czterech makroskażeniach, którymi są: nadmierne nagromadzenie substancji toksycznych (trudno biodegradujące się i szkodliwe dla zdrowia ludzi i zwierząt odpady chemiczne i radioaktywne); zakwaszenie jezior, gleby i niszczenie lasów przez kwaśne deszcze; naruszenie powłoki ozonowej (chroniącej istoty żywe przed szkodliwymi promieniami ultrafioletowymi słońca); efekt „szklarniowy” (polega on na gromadzeniu się w górnych warstwach atmosfery ogromnych ilości dwutlenku węgla, siarki a także metanu, podtlenku azotu i innych gazów wydzielających się podczas spalania węgla, ropy, pożarów lasów). Obok tych zagrożeń istnieją inne, mniej globalne, ale również mające znaczenie międzynarodowe jak: erozja gleby (której przyczyną jest nadmierne i nierozważne wykorzystywanie pestycydów i innych substancji po to, by zaspokoić rosnący popyt na żywność, sprzyja jej również nadmierny wypas bydła i zmywanie jej przez deszcze na obszarach, gdzie wycięto lasy); zmniejszanie się zasobów wody pitnej (skażenie jej i niedostatek) oraz wyniszczanie gatunków roślinnych i zwierzęcych. Co nie pozostaje bez ujemnego wpływu na człowieka. Istnieje psychospołeczne środowisko naturalne człowieka, które dziś również jest poważnie zagrożone. Przez „skażenia” psychospołeczne rozumiemy tu te zjawiska z zakresu psychologii społecznej, które są codziennie trwałe, szeroko rozpowszechnione i obniżają nasze poczucie, że warto żyć i pracować. Należą do nich: zbyt szybkie tempo życia, nadmierna konkurencja, brak satysfakcji z pracy, zagrożenie bezpieczeństwa publicznego, wzrost agresywności w stosunkach obywatelskich, atrofia przyjaźni i komunikacji wewnętrznej w życiu prywatnym itp. Można również do nich dodać inne, choć mniej powszechne jak: wulgaryzacja języka, osłabienie więzi rodzinnych. Również takie zjawiska jak przestępczość, terroryzm, wandalizm, narkomania, produkcja i handel bronią, korupcja elit politycznych, nasiliły się w paru ostatnich dziesięcioleciach.
Ekolodzy zwykli wskazywać na trzy bezpośrednie przyczyny dzisiejszej degradacji środowiska naturalnego: bardzo szybki przyrost demograficzny w skali świata; ekonomia ilościowo pojmowanego wzrostu gospodarczego wraz z konsumpcyjnym stylem życia; szkodliwą dla środowiska techniką.
Dążenie do ekspansji populacyjnej charakteryzuje wszystkie żywe gatunki, ale jest ono skutecznie ograniczane przez konkurencję międzygatunkową, ilość zasobów żywieniowych i energii, jaką trzeba wydatkować dla ich przyswojenia (ten ostatni czynnik reguluje zwłaszcza populację drapieżników). Wdrażając proces cywilizacyjny człowiek zaczął stopniowo opanowywać wszystkie te trzy czynniki. Tak więc ostatecznie cywilizację jako taką należy obarczyć odpowiedzialnością za fakt, że gatunek ludzki zdołał wymknąć się równowadze populacyjnej przyrody. Również nie gdzie indziej, lecz w łonie samej cywilizacji należy poszukiwać sposobów na ustanowienie tej równowagi.
Sama liczebność populacji ludzkiej nie pociąga jeszcze za sobą niebezpieczeństw: głodu, migracji i ekologicznej degradacji Ziemi. Zagrożenia te wynikają dopiero z jej połączenia z paroma innymi czynnikami i konsumpcyjnym stylem życia rozwiniętych gospodarczo społeczeństw, rażąco nierówną dystrybucją dóbr, ogromnymi wydatkami na zbrojenia, szkodliwą dla natury techniką, błędami polityki itp. Ekologiczne myślenie nie musi pociągać za sobą zahamowania gospodarczej dynamiki. Inny paradygmat ekonomiczny to z pewnością nie stagnacja, ascetyzm czy powrót do prymitywnych form cywilizacji lecz inne potrzeby i inne sposoby ich zaspokajania.
K. Waloszczyk wskazuje na te zjawiska w kulturze, nauce i życiu społecznym obecnego stulecia, a zwłaszcza jego drugiej połowy, które sprzyjały powstaniu ekofilozofii i w różnym stopniu środowiska naturalnego, które w wysoko uprzemysłowionych krajach pojawiły się w latach 60-tych; raporty o stanie świata, wydawane od początku lat 70-tych przez klub Rzymski, WORLDWATCH INSTITUTE w Waszyngtonie i autorów takich jak Donella i Denis Meadows; zmiany w nauce, takie jak powstanie i rozwój teorii systemów, nowa fizyka i wypieranie mechanicznego, kartezjańsko-newtonowskiego paradygmatu przez holistyczny typ myślenia. Również rozwój ekologii w ścisłym znaczeniu, jako nauki o wzajemnych interakcjach zwierząt, roślin i ekosystemów między sobą oraz między nimi a ich fizycznym środowiskiem. Ekozofia postuluje, by człowiek współczesny poczuł się gatunkiem pośród gatunków; by „interesy” Ziemi jako całości miały pierwszeństwo przed dobrobytem samej tylko ludzkości; by nauka była służebna wobec fenomenu życia, a technika już w projektach była temu życiu przyjazna i by ekonomia stała się „ekorozwojem”, liczącym się z dobrem przyszłych pokoleń; by etyka uwzględniała wewnętrzną wartość bytów pozaludzkich; by w życiu społecznym i kulturze dążyć do równowagi pierwiastka męskiego i żeńskiego („ekofeminizm”); by konsumpcyjny materializm zastąpić umiarkowaniem i dobrowolnym ograniczaniem się w sferze posiadania; by praktyczną niewiarę w jakąkolwiek transcendencję zastąpić niedogmatyczną duchowością - i do tego można by jeszcze niejedno dodać.
Prawdziwa ekologia jest nie tylko sprawą rozumu, ale także serca, czucia, intuicji. Gdyby Ziemia nie dała się kochać, gdyby swym pięknem nie budziła w nas poczucia wzniosłości i ogólnej chęci do życia, gdyby była tylko wirującą bryłą materii, a nie jednym żyjącym i życiodajnym organizmem, inteligentnym i pamiętającym - ekologia byłaby przejściową kampanią ideologiczną, nie duchowym odrodzeniem.
Ziemia jest ograniczonym i delikatnym systemem, który nie utrzyma dowolnego ciężaru cywilizacji, bez nowej etyki środowiskowej, krótko mówiąc bez zmiany wielu świadomościowych założeń tejże cywilizacji nie nastąpi ekologiczne uzdrowienie Planety.
K. Waloszczyk nadał tytuł swej książce nieprzypadkowo. „Planeta nie tylko ludzi” po przeczytaniu pozwala uzmysłowić sobie jak bardzo złożone jest życie na naszej Ziemi, prawa nim rządzące, nasza rola i współzależność z przyrodą.