ďťż

Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


Janusz A. Zajdel
869113325
-----------------------------------------------------------------

Budząc się, jeszcze w półśnie, poczuł, że jest mu chłodno i
niewygodnie. Pomyślał, że to na pewno spadek ciśnienia w kolek­
torze ciepłego sprężonego powietrza. Zdarza się to niekiedy.
Sięgnął do regulatora, by zwiększyć dopływ, ale nie pomogło nawet
całkowite odkręcenie kurka. Nadal leżał na zimnym i twardym
tworzywie pokrywającym spalnię, zamiast unosić się wygodnie na
poduszce powietrznej. Stęknął, rozcierając obolałe ramię. Wstał i
włączył vifon. Aparat nie działał... W łazience powiodło mu się
nie lepiej. Wyskoczył stamtąd, zlany lodowatą wodą. Suszarka też
oczywiście nie działała.
"Widocznie jakaś poważniejsza awaria" - pomyślał, wycierając
się papierowym ręcznikiem. Ubrał się spiesznie, bo w mieszkaniu
robiło się coraz zimniej.
"Co za dzień! - myślał, zasiadając przed iluzorem i
przekręcając gałkę. - Od dawna nie pamiętam czegoś takiego, żeby
naraz wszystko... Ciepło, powietrze, łączność... i chyba iluzor
też do licha!"
Mimo że aparat był już od dobrej chwili włączony, nie po­
jawił się na jego ekranie nawet zarys obrazu. Zmienił kanał - i
nadal nic. Ani wizji, ani fonii, ani woni. Zaklął pod nosem. To
już zaczynało wyglądać na katastrofę.
Sięgnął po mikrofon sieci awaryjnej i wywołał służbę
naprawczą. Czekał długo, lecz nikt nie odpowiadał. Siedząc tak,
skulony z zimna, poczuł na domiar złego jakieś dziwne mrowienie i
ssanie we wnętrznościach. Po dłuższej dopiero chwili uzmysłowił
sobie, że to od dawna nie doznawane uczucie oznacza głód. Jeszcze
raz wywołał centralę i kazał połączyć się z Naczelną Odżywialnią.
- Dzień dobry. Tu dyżurobot 64 - zgłosił się automat.
- Co wy tam wyprawiacie! Dlaczego jestem głodny? Oszukujecie
na kaloriach! Ja złożę zażalenie!
- U nas wszystko w normie - powiedział robot spokojnie. -
Proszę sprawdzić podłączenia abonenckie.
Przewody były podłączone prawidłowo, lecz mimo to uczucie
głodu wzmagało się.
Dzwonek. Spojrzał z nadzieją w stronę wejścia. W drzwiach
stanął stary, podniszczony robot, z równie zużytą torbą na
narzędzia i szwedzkim kluczem w dłoni.
- Dzień dobry, panie 869113325 - powiedział skwapliwie.
- Witam, witam - ucieszył się użytkownik mieszkalni. -
Jesteś specjalistą od iluzorów? Czy może od sieci cieplnej?
- Ani to, ani tamto. Przykro mi, że musiałem pozbawić pana
śniadanka.
- Jak to? Dlaczego?
- Po prostu. Dostałem zlecenie na odłączenie wymiennika
pokarmowego od pana instalacji. Rachuneczek nie uregulowany, dro­
gi panie. Dłużej już nie mogliśmy czekać. Konto puste, pracować
nie chce się szanownemu panu, nóżkami pokręcić, rączkami po­
machać... To i krewkę musimy odłączyć. Proszę sprawdzić sobie
stymulatorek serduszka, uruchomić, zamknąć pętelkę wewnętrznego
obiegu, cewniczki od kolektora odłączyć...
- Jak to? Chcesz mnie odłączyć od centralnego krwiobiegu?
Chcesz mnie zamordować? Zostaw te cewniki, bo jeszcze coś
poplączesz... Słyszałem o takim, co mu robot przez pomyłkę
włączył żeńskie hormony i biedak o mało płci nie zmienił.
- Niech pan nie utrudnia - obruszył się robot. - Czy pan
gotów, bo odłączam... Nie chciało się pracować, nie będzie się
korzystało z udogodnień. Obieg płucny też proszę sobie na własne
płucka przełączyć. Sprawdzić lewe, prawe... W porządku? Tchawi­
czkę połączymy z aerociagiem i trzeba będzie samemu krewkę
wentylować, hemoglobinkę utleniać...
- A co z moim śniadaniem? - jęknął 869113325.
- Jedną chwileczkę. Przełyczek podłączymy, a jakże, do
zupociągu, dziś pomidorowa z kluseczkami, mówili mi, że smaczna,
ale sam nie używam. Żołądeczek w porządku? Strawi, nie ma obawy,
chociaż pewnie odwykł. Sztuczną nereczkę centralną podłączymy na
wszelki wypadek, gdyby pan się czymś zatruł. Teraz wszyscy się
zatruwają nadużywając pigułek rozrywkowych.
- Zbrodniarze! - protestował coraz słabiej 869113325. - Mam
oddychać? Tym śmierdzącym powietrzem z rury? Mam łykać ogólną
zupkę z rurociągu? Za co? Dlaczego?
- To normalny los leniwych. Ja tam zawsze na swoją bańkę
oliwy zarobię, a jak mi przyjdzie ochota poiskrzyć, to też mnie
na to stać - burknął robot, zgarniając narzędzia do torby.
- Ostatnio roboty stały się zdumiewająco bezczelne i aro­
ganckie - zauważył 869113325. - Będę musiał złożyć zażalenie...
- Hm, a do kogo pan skieruje skargę, jeśli wolno spytać naj­
uprzejmiej szanownego pana? - powiedział robot z nie tajonym
sarkazmem. - Radziłbym raczej zająć się pracą, bo będzie jeszcze
smutniej. Skończy się zupka, zakręcimy wodę spożywczą i gospodar­
czą, nawet światełko wyłączymy. Zostanie panu tylko kanalizacja,
ale hi, hi! - na nic się nie przyda, gdy zupki nie będzie. No, to
już, gotowe. Jak serduszko? Pompuje jak złoto. Niech pan oddycha
ekonomicznie, powietrze coraz droższe, a pan niewypłacalny.
Otrzymał pan kredyt tylko na potrzeby elementarne. Żadnych luk­
susów. I proszę się nie zaziębić, bo po odłączeniu od centralnego
krwiobiegu żadne antybiotyki nie docierają do pańskiego organiz­
mu. Do widzenia, panie 869113325!
Robot wyszedł, a Człowiek 869113325 ciężko westchnął. Czuł
wokół siebie niemiłą woń zatęchłego powietrza, które wydychał.
"Oszuści! - pomyślał. - Dają powietrze przemysłowe zamiast
oddechowego. Pomidorowa była kwaśna i miała posmak grochówki.
Widocznie rurociąg niezbyt starannie wypłukano po wczorajszym
obiedzie.
Z rozrzewnieniem wspomniał czasy, kiedy to wieczorem wysta­
wiało się pustą butlę za drzwi, by rano znaleźć ją napełnioną
świeżutkim, czystym powietrzem górskim z zapachem igliwia i
siana. Można z tym było wyjść na zewnątrz, przespacerować się, w
skafandrze wprawdzie, ale zawsze to było przyjemne...
Dawno już nie wychodził na zewnątrz. Butli jakoś ostatnio
nikt nie wymieniał albo może sąsiedzi kradli pełne spod drzwi,
zostawiając puste... A i program w iluzorze był tak bogaty i
urozmaicony w porównaniu z tym, co można zobaczyć na zewnątrz, i
pigułki iluzyny coraz lepszej jakości. Ostatnio nawet podobno
wynaleziono znakomity gaz rozrywkowy, iluzyt, który można było
sobie zamawiać rurociągiem do mieszkalni...
869113325 poprawił podłączenie powietrza i centralnej nerki,
odłączył przełyk od zupociągu i wlokąc za sobą przewody,
poczłapał smętnie w stronę pracmaszyny.
"Nie ma innej rady, trzeba się zabrać do roboty, zarobić
trochę, bo zupełnie mnie odłączą!" - pomyślał siadając na siodle
i opierając nogi na pedałach. Chwycił w obie dłonie dźwignię.
"Jakiż to ma sens?" - rozmyślał pedałując zawzięcie i
poruszając rytmicznie dźwigniami pracmaszyny. Sięgnął do kieszeni
po flakonik iluzyny, ale nie znalazłszy ani jednej tabletki, z
konieczności myślał dalej.
"Czy zawsze człowiek musiał tak bezustannie, bez chwili
wytchnienia...? To prawda, zrobiłem sobie kilkutygodniową przer­
wę, nie chciało mi się pracować, ale... czyżby wszystkie moje
oszczędności stopniały tak błyskawicznie? Puste konto!"
Po chwili namysłu uprzytomnił sobie jednak, że to zupełnie
możliwe. Czasem, gdy włączał przez pomyłkę ten najnudniejszy i
najtańszy program informacyjny w iluzorze, słyszał o wzroście
cen...
Po trzech godzinach obracania pedałami i szarpania dźwigien
doszedł do wniosku, że jednak dawniej musiało być lepiej, choć na
pewno wszystko było bardziej złożone i mniej wygodne. Ale za to
człowiek nie zależał tak silnie od otoczenia...
"Teraz wystarczy zakręcić człowiekowi kilka kurków - i już
po nim. Spróbuj tylko przez pewien czas nie obracać tych
cholernych pedałów".
Niby wygoda, wszystko na miejscu, z dostawą do mieszkalni,
nawet praca. Nie trzeba wychodzić na zewnątrz, nie ma problemu
komunikacji, rozrywki są dostępne dla każdego, jedzenie
również...
A na zewnątrz podobno nie ma już ani grama powietrza. Albo
może jest, ale zupełnie do niczego.
"Ech, dobra i ta pomidorowa z kluseczkami!" - westchnął, pe­
dałując ostro. Bolały go ręce i nogi.
"A gdyby tak... w ogóle przestać? Zobaczyć, do czego to do­
prowadzi? Co oni wówczas zrobią? Czy pozbawią mnie i cuchnącego
powietrza, i kwaśnej zupki? Jakiż sens ma ogólne pedałowanie, up­
rawiane w każdej mieszkalni, tak samo w em jeden, jak i w em
cztery, tyle że na różną liczbę rąk i nóg...
Że niby trzeba oddać energię do wspólnego banku, proporcjo­
nalnie do ilości zużywanych dóbr? Kto dziś wierzy, że ta energia
ma jakiekolwiek znaczenie w ogólnym bilansie? Chyba już raczej
chodzi o cele wychowawczo-społeczne: że niby nikt nie żyje za
darmo. Pracuj - a będziesz miał. Nie pracujesz - nie masz nic.
Niby słusznie. Ale żeby zaraz wszystkiego pozbawiać? Czy po to
ongiś automaty przejęły od człowieka ciężki wysiłek fizyczny, a
komputery umysłowy, aby teraz znów zmuszać ludzi do fizycznego
wysiłku, w formie zunifikowanej, doskonale wymiernej: jeden obrót
- jeden punkt na konto... łatwo porównać, kto ile pracował, ale
po co? Komu na tym zależy, komu to służy, teraz gdy wszystko
można by mieć za darmo. Oni z niezrozumiałych przyczyn kultywują
stare obyczaje epoki niedosytu wtłaczając w nie ludzi współczes­
nych..."
Przestał kręcić pedałami i otarł pot z czoła. Sprawdził stan
licznika i zarobione punkty przesłał na swoje konto z dyspozycją
pokrycia należności za abonament iluzoryjny. Chciał już zejść z
siodła i włączyć iluzor, gdy nagła myśl osadziła go na miejscu.
"Zaraz, zaraz... Jacy "oni"? Któż to taki? Supermózg cen­
tralny, roboty... i kto jeszcze? Kto? Jeśli wszyscy tkwimy na
przemian przed iluzorem lub przed pracmaszyną, to któż pozostaje?
Kim są o n i? Robot, komputer, maszyny stworzone przez ludzi nie
mogą go zabić.
Ale tworzą system. System! Sieć, w którą jesteśmy
wplątani... Jeśli człowiek przestanie obracać pedały pracmaszyny,
to na mocy stworzonych przez siebie praw zginie z zimna i głodu.
Sam sobie odłączy środki niezbędne do życia. Sam - sobie! Robot
tego nie może zrobić, ale jeśli człowiek sam...
...jakże aroganckie stały się ostatnio roboty... One tylko
na to czekają: żebyśmy przestali obracać tymi pedałami w naszej
podróży donikąd w ścianach mieszkalni, na smyczach jadłociągów i
w hipnozie iluzora. To one wymyślają te wspaniałe rozrywki,
tysiąc razy piękniejsze niż brzydki, zniszczony krajobraz plane­
ty... To one wymyślają pigułki szczęścia, bo któż by!
...Ale co robić? Co robić?...
Niedoczekanie ich, łobuzów! Nie przestaniemy, nie damy się!
To jedyne, co możemy zrobić przeciw nim!"
Człowiek 869113325 wsparł mocno dłonie na dźwigniach prac­
maszyny, nacisnął pedały i obracając nimi wściekle prędko, nie
ruszając się z miejsca pognał w nieskończoność swego czasu.

1973 r.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •