Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
23
SCENA VII
Julka,Antoni
ANTONI
Ożenię się,ożenię się!Choćby jutro!Tak jest!A to dobre!Patrzcie go!Słyszałaś Julka?
Słyszałaś?Psiakrew!
Zabiera się do wyjścia
JULKA
Antoś!Gdzie idziesz?Wróć się!
ANTONI
A cóż?mam czekać,aż mnie stary za drzwi wyrzuci?
JULKA
Miejże rozum Antoś!Wróć się...
ANTONI wraca
A bo co?
JULKA
Siadaj...
ANTONI siadając
Cóż będzie?
JULKA
Antoś przeżegnajże się,żeby cię złe odeszło.
ANTONI
Dajże mi spokój!Cóż się będę żegnał?
JULKA
Mój Antosiu!nie żeńże się...może co poradzimy...
ANTONI
Tu nie ma nic do zaradzenia.Nie nudź mnie,bo wezmę i pójdę!A t o ci mówię:we
dwadzieścia cztery godzin będę miał pierścionek zaręczynowy tu,na palcu!Rozumiesz?i
basta!
JULKA
Z kim?
ANTONI
A czy ja wiem z kim?Ale mało to takich,co litaniję do św.Józefa mówią i o męża proszą?
Mnie baby trza i już...Do widzenia!
Wstaje JULKA
Zostań!
ANTONI
Co jest? Nie rozumiem!Jak Boga mego...
JULKA
Poczekaj...poczekaj...Niech pomyślę.Mój Boże!o mój Boże!
Po chwili
Nie,nie...nie mogę!
ANTONI
Co się tobie dzieje Julka?
JULKA
Widzisz ja...chciałam...Ale nie mogę...Nic,nic...już nic!Idź do siebie!
ANTONI
Julka!Co ty wyprawiasz?Choraś,czy co?
JULKA
Nic mi nie jest...Idź,idź...Dobranoc.
ANTONI
Dobranoc.
Wychodzi JULKA
O Matko Boska Częstochowska...
Po chwili
Nie będą miały macochy.Nie pozwolę!
Biegnie do sieni i woła
Antoś!Antoś!
ANTONI za sceną
Co znowu?
JULKA
Wróć się,Antoś!
ANTONI wraca
Co takiego?Co się stało?
JULKA
Nic,nic się nie stało.
ANTONI
Zwariowałaś dziewczyno?Czegóż ty chcesz ode mnie?
JULKA po chwili
Ja muszę pójść za ciebie...
ANTONI
O,jak Boga...Co?Ty?za mnie?
Wzrusza ramionami
I po toś mnie ze schodów zwoływała?
JULKA
Ja muszę pójść za ciebie...Muszę...nie ma rady.
ANTONI
Co takiego?Takżeś sobie wymyśliła...No patrzcie ją to ci bęben!
JULKA
Tu nie ma śmiechu Antoś tu nie ma śmiechu!Tu chodzi o twoje dzieci!Widzisz,mnie to
samej przez zęby przejść nie chciało!...Nie mogłam!Kazałam ci,żebyś sobie poszedł...Ale
mnie zaraz coś w serce ukłuło,jakem sobie pomyślała o tych Andzinych sierotach...Widzisz,
tak musi być,tak trzeba...
ANTONI
No,moje dziecko...ja wiem,że ty z dobrego serca!...Oj dzieciuchu!dzieciuchu!Ale któż
takie głupstwa plecie?Taka duża dziewczyna...Co też to w tej głowie!Doprawdy!
JULKA
Daj spokój...Już teraz dzieckiem nie jestem w nieszczęściu to się człowiekowi prędko
dusza starzeje.Zastanów się ty lepiej nad tym,com ci powiedziała.
ANTONI
Nad czym się tu zastanawiać?Idźże,idź!Ty za mnie!Przypatrzże mi się...a potem się
sobie przyjźryj do lustra...To ci para!Pomyśl no!
JULKA
Ja sobie ino o Andzi myślę...Obiecałam jej...Jakżeż chcesz teraz,żebym ja te sieroty na
cudze ręce zdała?Słuchajże Antoś...Ja sama widzę,że się ty żenić musisz.Tobie trza
gospodyni w domu i matki dzieciom trza...Ja tam nie wiem,kogoś ty sobie upatrzył.
ANTONI
Ani ja nie wiem...Ale znajdę...
JULKA
No,dobrze,znajdziesz.Ino mi powiedz:jak sobie ty myślisz,co by ona wolała żebyś ty był
wdowiec bezdzietny,czy z pięciorgiem tego drobiazgu?
ANTONI
Cóż za pytanie?Każda by wolała bez dzieci.
JULKA
Widzisz...A ja cię chcę dlatego,że te dzieci masz.Gdzież taką znajdziesz,co ci tak będzie te
sieroty kochać,jak ja?A cóż ty myślisz,że ja ich wychować nie potrafię?żem za młoda?
ANTONI
Ale nie to...Dajże mi mówić...przecie ja wiem...
JULKA
A może w domu z gospodarstwem rady sobie nie dam?A jakbym ja dziś za kogo poszła,
tobym też czyjeś gospodarstwo na rękach miała!Będziesz widział!...I dom ci w porządku
utrzymam,aż miło,świecić się wszystko będzie.
ANTONI
Ja wiem,ja wiem...ale to nie może być!Zastanów się też!Ileż ty masz lat?
JULKA
Idzie mi na dwudziesty.
ANTONI
A ja na święty Jan będę miał czterdziesty czwarty!No,sama widzisz.Przecieby to była
obraza Boska...Jak sobie co wsadzisz do głowy...Moje dziecko miejże rozum małoś to
już dla tych sierót zrobiła?Ale to...!
JULKA
A taty ci nie żal?
ANTONI
Ino mi z tym nie wyjeżdżaj. Mało mi nagadał?
JULKA
Nagadał,bo mu markotno.Żeby o ciebie nie dbał,toby ręką machnął.Czy on by się to potem
do jakiej obcej przyzwyczaił? No przede rozumiesz,że się mógł rozżalić na ciebie.
ANTONI
Ano tak,tak...Biedne ojczysko!Ale cóż ja poradzę?
JULKA
Mówię ci,żeń się ze mną.
ANTONI
Ta znowu swoje!No już dosyć...Gadasz,gadasz,a ja głupi słucham,jakby było czego.
JULKA
A bo jest czego...Widzisz,jak ja pójdę za ciebie,to wszystkim będzie dobrze i dzieciom,i
tobie,i tacie.
ANTONI
A tobie?
JULKA
Co ci tam o to?...Ja...ja będę spokojna,że nikomu krzywdy nie ma.
ANTONI
Ino tobie jednej!A przeciebym też Boga w sercu nie miał,ani litości.
JULKA
Miej ty naprzód litość nad dziećmi.Sam powiadasz,że się dla nich żenić musisz...
ANTONI
Rachujesz se ty za dziesięć lat:ja będę miał siwy łeb,dziad będę...a ty?...
JULKA
Nie bój się zestarzeję się i ja,zestarzeję się w robocie...i dobrze będzie.
ANTONI
Widzisz Julka,to ci się tak mówi teraz,bo dobre serce masz!Ale...Ja sobie jestem taki od
siekiery a ty tyś co innego!Tyś taka delikatna panienka...delikatność jakąsi w sobie
masz.
JULKA
Ano właśnie dobrze,to ci lepiej dzieci wychowam.Już cicho bądź i nie wydziwiaj.Niech
będzie,co musi być.Chcesz mnie,Antoś?
ANTONI
A czy ty mnie znasz?
JULKA
Jakżebym cię nie znała?
ANTONI
Nie znasz mnie.Ja rosłem jak to dzikie ziele pod płotem...Ja nawet rodziców nie pamiętam...
Oj nalało mi się w uszy za młodu nalało!Oddał mnie opiekun do terminu!Bili,tłukli!
Dobrego słowa nie słyszałem...to się człowiek taki zrobił!Łaska Boska,żem się kraść nie
przyuczył,bo czasem to i głód był...aże się kiszki skręcały...
JULKA
Mój ty biedaku to ci się teraz należy za to,żebyś dobrze miał...Moje Antosisko...Oj,tak mi
cię żal,tak mi cię żal,że doprawdy...!Już mi cię tak żal...Mój ty...inny to już by na
ostatniego zeszedł!Jaki ty musisz być poczciwy!
ANTONI
Poczciwy!Bom nic nie ukradł i nikogo nie zabił?!Jaki ja tam poczciwy jestem!Wiesz ta
Andzia to krzyż pański nieraz ze mną miała i łez się beze mnie nałykała dosyć!Ja grubian
jestem!Jakem się tam z którym czeladnikiem użarł i uzłościł ale tak do zielonej złości jak
potem nie przyjdę do domu,jak nie zacznę na nią!A u mnie to nic:w stół pięścią urżnąć o
byle co;drzwiami strzelę,aż się wapno sypie!Ona wtedy na palcach koło mnie chodziła,
pisnąć przy mnie nie śmiała...Tom ją potem przepraszał na drugi dzień,tom ją po rękach
całował.Ale na długo tego było?Oj,żebym ja to był wiedział!A raz tobie to powiem,ale
tego nikt nie wie raz...raz...tom ja Andzię tak zwalił!...Pomyśl ino!Andzię!Ale ja byłem
pijany jak Boga mego!...pijany byłem!A teraz bez niej,to ja więcej piję!z desperacji...
rozumiesz Julka?
JULKA
Uspokójże się Antoś,mój biedaku!Ty sumienie masz;poczciwy jesteś.No,nie płacz...
wszystko się zmieni mój ty!
ANTONI
Ja nie jestem wart,żebyś tak do mnie mówiła...Co tam?!My tu gadu gadu...
Chce iść
JULKA
wyrywa mu kapelusz
Antoś!Zostań!Nie uciekaj!Powiedz no,chcesz mnie?Pójdę za ciebie!
ANTONI
Głupstw nie rób,dziewczyno,nie rób żebyś potem sama siebie nie przeklinała!To nie może
być!
JULKA
To mnie nie chcesz?Antoś...Sama cię mam prosić?
ANTONI
No,jakżeby to?!To ty naprawdę? Ty?Za mnie?Nie,jak Boga mego!Julka Juliś...o rany
Boskie!
JULKA
Chcesz?...No...
ANTONI
Czy ja chcę!?Ja doprawdy...We łbie mi się zawraca...
Rzuca się,jej do nóg
Żeby też na kogo takie szczęście!Juliś!.Moja ty!Moja ty!
Płacze JULKA
Wstańże co robisz?Cicho Antoś...cicho.
ANTONI
Juliś,Juleńka jak ja cię będę kochał!Jak ja cię będę szanował!Zobaczysz!Na rękach cię
będę nosił...jak pies ci będę służył!Taki będę dla ciebie,że już nigdy...nic...I pić przestanę.
Słuchaj,w tę niedzielę do Świętego Krzyża idę i przed ołtarzem się wyprzysięgnę...do ust nie
wezmę...
JULKA
No dobrze dobrze...tylko się uspokój!
ANTONI
Moje dziecko moje serdeczne...czymże ja ci to nagrodzę?
JULKA
Zrobisz mi jedną rzecz?prawda?Tatę weźmiemy do siebie...Zobaczysz,jak wszystko będzie
dobrze...Widzisz,ja z taty będę miała pomoc przy dzieciach.I zabawi ich tam jako i opowie
im co to będę swobodniejsza.
ANTONI
Nie nie jak Boga mego!Ona idzie za mnie!Moje złotości...moje klejnoty!
Całuje ją po rękach
Oj,żebyś ty ino nie żałowała kiedy...
JULKA
Znowu zaczynasz?Cicho byś był...Bo jak nie będziesz posłuszny,to ja cię!
Pociąga go za ucho
Poczekaj!
ANTONI
I kto by się to spodziewał!Pamiętasz ty,jakeś na moim ślubie druhną była?Taka maciutka!
JULKA
Ośm lat miałam!Żeby mi kto był wtedy powiedział...Za rękę cię prowadziłam,bom ci do
ramienia dostać nie mogła...
ANTONI
A teraz eś taka duża urosła...i taka ładna...taka ładna!
Milczenie
JULKA
Antoś!Cóżeś znowu tak osowiał?
ANTONI
Nic tak tam...
JULKA
No co?
ANTONI
Kiedy mnie wstyd,żem taki głupi...
JULKA
Nie wstydź się mów.
ANTONI
A nie będziesz się gniewała?
JULKA
Nie będę nie będę...
Milczenie
No,powiedz co ci jest?
ANTONI
Ej,nic mi nie jest...Ino sobie myślę,żebym ja tak młodszy był...i inszy...nie taki...Oj
dziewczyno,dziewczyno!Ja wiem ty pójdziesz za mnie dla tych dziecek,bez litość nad
sierotami.
JULKA
Czy ja wiem?Czy ja wiem?Teraz toś ty mi jakoś...Naprawdę ja już teraz nie wiem sama...
Po chwili
Ty...ty...mój stary!
ANTONI
Juliś Juleńko moja...
JULKA
Słuchaj no to już musi być strasznie późno..Jutro przyjdziesz...
ANTONI
Przyjdę...przyjdę...
Całuje ją w rękę
Dobranoc.
JULKA
Dobranoc.
ANTONI wychodzi w sieni
Dobranoc!
JULKA
po chwili biegnie ku drzwiom z lewej i patrzy przez dziurkę od klucza puka z drzwi
wychyla się Kuliński na pół rozebrany,w spodniach i koszuli
JULKA
Tatusiu!
Chce mówić urywa;Kuliński patrzy na nią zdziwiony.
KONIEC KSIĄŻKI