ďťż

Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


Rozdział XII
Wskrzeszanie zmarłych – stałe i tymczasowe
Zmarłego można wskrzesić. Istnieją dwa rodzaje takich
„wskrzeszeń”. Pierwszy polega na zupełnym powrocie
zmarłego do życia w swym fizycznym ciele. Drugi rodzaj to tymczasowa
materializacja ciała fizycznego przeznaczonego do użytku odłączonej
od niego duszy lub ducha, własnego lub obcego. Oba przypadki
potwierdzają słuszność starożytnych wierzeń kahunów.
W tradycji chrześcijańskiej czy w literaturze religijnej często
mamy do czynienia z wskrzeszaniem zmarłych. Kahuni potrafili w
określonych warunkach dokonać takich czynów i umieli je w
wyczerpujący sposób wyjaśnić.
Tymczasowe wskrzeszanie ciał fizycznych dla użytku duchów
osób zmarłych było w Polinezji bardzo rozpowszechnione i jako
„materializacja” było dokładnie studiowane i wielokrotnie
sprawdzane przez badaczy parapsychologów.
 
Przypadek 22
Kahuna wskrzesza zmarłego w obecności doktora Brighama
 
Uwagi wstępne:
W gorącym klimacie hawajskim niewiele potrzeba czasu, by zwłoki
uległy procesowi rozkładu. Czasami jednak występuje u człowieka stan
głębokiego transu czy śpiączki, niezwykle przypominający śmierć, i
wtedy istnieje poważne niebezpieczeństwo pomyłkowego wzięcia osoby w
takim stanie za zmarłą i spalenia jej żywcem. .
Kahuni twierdzili, że proces rozkładu zaczyna się nie wcześniej,
niż kiedy widmowe ciało niższego Ja całkowicie opuści ciało fizyczne.
Dwa niższe duchy człowieka mogą wyjść z jego ciała w postaci swoich
widmowych ciał i mogą podróżować po świecie w dalekie strony,
tak jak przy „podróży astralnej”. Zawsze jednak
łącząca nić (w teozofii: „srebrny sznur”) z widmowej
materii wiąże ze sobą ciało fizyczne i niższe ciało widmowe. Tylko
wtedy, gdy nić zostanie zerwana, rozpoczyna się rozkład.
Kiedy taka nić jest zniszczona, jedyną instancją mogącą wskrzesić
zaczynające się psuć tkanki i umożliwić zmarłemu powrót do
życia jest Wyższe Ja. Bywają często sytuacje, kiedy śmierci nie
towarzyszą rany ani obrażenia, na przykład przy utonięciu. Wówczas
nić widmowa nie jest uszkodzona. Zmarły będzie mógł odzyskać
życie, o ile jego powrót do ciała będzie duchom na rękę.
Widmowe ciało niższego Ja, co już zostało wyjaśnione wcześniej,
jest idealnym miejscem do przechowywania siły życiowej. Kiedy duchy
opuszczają ciało fizyczne, większą część siły życiowej zabierają ze
sobą w widmowym ciele. Pozostawiona powłoka cielesna, pozbawiona
resztek świadomości i sił witalnych, nie jest więc zdolna do
myślenia, działania i świadomego istnienia. Badania przeprowadzone na
pacjentach cierpiących na epilepsję wykazują, że po
charakterystycznym krzyku i upadku chorego na podłogę, na urządzeniu
mierzącym fale elektryczne ciała i mózgu nie ma śladów
obecności i działania tych fal. Oznacza to, że albo oba Ja pacjenta
opuściły na jakiś czas jego ciało w swych widmowych „pojazdach”,
albo też nadal egzystują w ciele, lecz zostały okradzione z resztek
siły życiowej przez jakiegoś prześladującego je ducha. Świadomość
wraca do pacjenta po czasie potrzebnym do regeneracji siły życiowej.
 
Opis przypadku:
Doktor Brigham podczas jednej ze swoich podróży w
poszukiwaniu rzadkich okazów hawajskich roślin, schronił się
przed srogim sztormem w nadbrzeżnej wiosce. We wzburzonym morzu
utonął wówczas miejscowy szesnastoletni chłopak. Wysiłki
zmierzające do przywrócenia mu życia zakończyły się fiaskiem.
Wezwano wtedy kahunę mieszkającego kawałek drogi stamtąd.
Stary kahuna przybył na miejsce i rozpoczął pracę. Od wypadku
minęło wtedy osiem godzin. Ciało chłopaka było zimne, a kiedy doktor
Brigham zbadał je na krótko przed przybyciem kahuny, zdawało
się już sztywnieć w rigor mortis (stężenie pośmiertne).
Kahuna usiadł obok ciała i rozpoczął zabieg. Użył swej
parapsychicznej mocy, aby dowiedzieć się, co stało się z dwoma
duchami chłopca. W tej czynności, jak później wyjaśnił,
pomogło mu kilka zaprzyjaźnionych duchów. (Sznur ciała
widmowego nadal widocznie łączył ciało chłopca z jego niższym Ja,
chociaż prawdopodobnie naprężony był do ostatnich granic). Kahuna
stwierdził, że oba Ja chłopca włóczą się bezradnie,
zakłopotane i nieszczęśliwe. Sprowadził je z powrotem w pobliże
ciała, przekonując, żeby pozostały na miejscu. Namawiał, by używając
wszystkich możliwych sposobów, spróbowały z powrotem
wejść w cielesną powłokę.
Ciało stopniowo zaczynało się rozgrzewać. Kahuna położył na nim
ręce i zasilił je własną energią. Użył także sugestii słownej, aby
spowodować powrót duchów do ciała, jak również
fizycznego stymulatora w formie gładzenia i uciskania mięśni, tak
jakby duchy miały wrócić do ciała przez jeden z dużych palców
u stopy i kahuna „wgniatał” je wzdłuż nogi aż do tułowia.
Kahuna wygłosił inwokację do boga (Wyższego Ja) z prośbą o pomoc. Po
upływie godziny oświadczył, że duchy chłopca powoli wchodzą do jego
ciała. Ciało było coraz cieplejsze. Serce zaczęło bić i chłopiec
otworzył oczy. Powrót do życia był tak szybki, iż niebawem
młody hawajczyk poprosił o jedzenie.
Doktor Brigham, do głębi poruszony pokazem magii kahunów,
zadał staremu wiele pytań. Dowiedział się niedużo, poza tym że bóg,
który właśnie udzielił mu pomocy, był jednym z Aumakua,
rodzicielskich duchów wielce godnych zaufania, które
niegdyś były ludźmi żyjącymi na ziemi.
Doktor przez kilka lat śledził losy chłopca. Nigdy nie dostrzeżono
u młodzieńca jakichkolwiek objawów, które świadczyłyby
o jego dawnym śmiertelnym utonięciu.
 
Komentarz:
Pomoc duchów, które kiedyś były mężczyznami lub
kobietami i mieszkały w ludzkich ciałach, nie jest dla nas czymś
nowym. Roczniki „Spiritualism” i „Psychical
Research” pełne są opisów udanego uzdrowienia osób
żyjących, dokonanego za wstawiennictwem duchów zmarłych. Owe
duchy-uzdrowiciele, mające na swym koncie wiele sukcesów,
często mówią, że mogły tego wszystkiego dokonać dzięki
modlitwom do duchów wyższych lub do Boga pojmowanego
tradycyjnie.
Duchy, tak jak żywi, nie mają możliwości nawiązywania
bezpośredniego kontaktu z poziomem świadomości stojącej o jeden
szczebel wyżej niż one same. Mogą tylko snuć przypuszczenia i
wyobrażać sobie Istoty Wyższe oraz rodzaj ich umysłowości
umożliwiającej im stosowanie tajemnych sił do magicznego uzdrawiania
chorych. Wiele duchów podawało własne opinie wyjaśniające
mechanizm, jaki działa przy uzdrowieniach. Każdy z nich miał swoje
zdanie i nie było dwóch takich, które by się ze sobą
zgadzały, chociaż wszystkie przypisywały sobie ścisłą i prawdziwą
wiedzę w tym względzie. Zadziwiająco przypominały zachowanie żywych
ludzi – każdy rozwijał własną koncepcję i odrzucał pozostałe.
Wobec tak ostrych sprzeczności rysujących się w wypowiedziach duchów
osób zmarłych, postępujemy .rozważnie, zwracając się ku
starożytnym wyjaśnieniom kahunów, jako że są one słuszne w
każdym najdrobniejszym szczególe, o ile możemy to sprawdzić na
podstawie naszej skąpej wiedzy, a co najważniejsze, teoria kahunów
DZIAŁA, stanowiąc bazę dla jej praktycznych zastosowań.
 
Przypadek 23
Czasowe wskrzeszenie zmarłego. Pełna materializacja
 
Uwagi wstępne:
W sprawozdaniach „Psychical Research” nie było nic tak
fascynującego, niewiarygodnego, niewytłumaczalnego, tak zaciekle
odrzucanego (bezskutecznie) i tak ważnego jak zjawisko pełnej
materializacji, czyli czasowe wskrzeszenie zmarłego.
Przy wskrzeszaniu ludzi, chociaż proces ten odnosi się do duchów
osób, które dawno już zmarły, biorą udział te same
składniki, jakie konstytuują człowieka za życia. Duchy podświadomości
i świadomości zmarłych ludzi przybywają na seanse spirytystyczne i
dostarczają czynnika świadomości. Niższe i średnie Ja żyją obok
siebie w swoich widmowych ciałach, tworząc w ten sposób odlew
fizycznego ciała. swego pierwotnego ziemskiego mieszkania. Natomiast
Wyższe Ja odczuwa brak takiej dawnej cielesnej powłoki i jej
naturalnego ładunku siły życiowej. Aby uzupełnić ten niedostatek,
czerpie ono siłę życiową i materię fizyczną od kręgu osób
siedzących na scenie. Fizyczna materia zostaje zamieniona w
rozrzedzoną ektoplazmatyczną substancję, po czym materializowana jest
na powrót w odlewie niższego ciała widmowego ducha.
W ten sposób dochodzi do pełnej materializacji znowu żywej
istoty, a więc oddychającego, ciepłego, zupełnie normalnego ciała
fizycznego wraz z zamieszkującymi je dwoma duchami. Takie ciała
wielokrotnie poddawano ścisłym badaniom medycznym. Niestety, nie
zachowują one swoich właściwości na stałe. Po minucie, rzadko kiedy
po godzinie, cały ektoplazmatyczny materiał zostaje zwrócony
żywym właścicielom, a materialna forma ciała znika.
Można by przyjąć, że owe zmaterializowane ciało mogłoby istnieć na
stałe, jeśli nie trzeba byłoby oddawać pożyczonej substancji
fizycznej. W ten sposób mogłoby się dokonać drugie nadejście
Chrystusa, gdyby któryś z jego zwolenników opuścił swe
ciało ziemskie i przeszedłszy do świata zmarłych, oddał je do użytku
wielkiego Nauczyciela. Wypełniłoby ono wówczas widmowy odlew
ciała fizycznego Chrystusa i dzięki temu zmaterializowałaby się Jego
postać.
Kilka lat temu na jednej z wysp Pacyfiku doszło do sporego
zamieszania. Otóż grupa Polinezyjczyków przeprowadzała
nocami potajemne seanse spirytystyczne. Udawało się im wskrzeszać w
procesie materializacji swojego zmarłego wodza. Ów wódz,
człowiek bardzo mądry i przez wszystkich kochany, zmarł jako
trędowaty. Rzecz zastanawiająca, że za każdym razem po
zmaterializowaniu pozostawał w swym ciele o wiele dłużej, niż to
zazwyczaj się działo w eksperymentach przeprowadzanych na Zachodzie.
Ponieważ władze owej wyspy obawiały się, że wódz będzie dążył
do objęcia rządów i namawiał tubylców do buntu, usilnie
tłumaczyły miejscowym, że materializacja owego człowieka może
spowodować epidemię trądu. Seanse zakończono.
 
Opis przypadków:
(A) KAHUNI I GRUPOWA MATERIALIZACJA NA HAWAJACH
Istnieją przekazy mówiące, że na Wyspach Hawajskich, gdzie
kahuni byli najbardziej cenionymi praktykami w dziedzinie zjawisk
parapsychicznych, dochodziło bardzo dawno temu do grupowych
materializacji. Wódz tubylczego plemienia i grupa jego
zwolenników (dawno już nie żyjących), których .liczba
wahała się od dziesięciu do pięćdziesięciu osób,
materializowali się nocą i maszerowali po okolicy. Często mieli ze
sobą zmaterializowane bębny i pochodnie. Czasami pozostawali
niewidzialni dla otoczenia, lecz wyraźnie było słychać odgłos
maszerujących stóp, bicie w bębny i rozmaite głosy. Owe
pochody duchów są na Hawajach dobrze znane, częstokroć
dowodzono ich istnienia i opisywano w książkach i artykułach o
Hawajach.
Doktor John Tanner, który przez jakiś czas studiował na
Hawajach magię kahunów, opowiadał mi, że będąc na plaży
Waikiki, usłyszał pewnej nocy marsz duchów zmierzających w
pochodzie w kierunku centrum Honolulu. Sądził, że procesja będzie
szła drogą wyznaczoną ongiś przez starych Hawajczyków –
z Waikiki do królewskich grobowców w pobliżu kościoła
misyjnego w centrum miasta. Wsiadł w samochód, pojechał do
starej świątyni i czekał. W zaskakująco krótkim czasie dały
się znowu słyszeć takie same odgłosy kroków, łagodny śpiew i
ciche rozmowy. Zdawało się, że dźwięki pochłonął stojący na podwórzu
kościelnym stary grobowiec miejscowego króla. Doktor Tanner
nic jednak nie widział.
Do doktora Brighama dotarło wiele relacji z pierwszej ręki od
osób, które na własne oczy widziały pochód
duchów idących przy świetle pochodni i księżyca. Hawajczycy
zgodni są co do tego, że w pełni zmaterializowani uczestnicy takich
pochodów, uzbrojeni w maczugi i dzidy, są niebezpieczni dla
każdego, kto im przeszkadza. Jeżeli procesja jest widoczna dla ludzi,
co mądrzejsi tubylcy ustępują jej z drogi lub chowają się i cicho
obserwują z ukrycia przechodzących. Słyszano opowieści o tym, że
kilka osób poniosło śmierć z rąk owego wojska. Pewien znajomy
Hawajczyk utrzymywał, że zetknął się twarzą w twarz z niedużą grupką
uzbrojonych wojowników odzianych w skórzane płaszcze.
Jeden z nich ruszył do niego z dzidą. Przerażony Hawajczyk
wykrzyknął, że jest jego żyjącym krewnym i przyjacielem. Dano mu więc
czas, by się przedstawił i wymienił listę nazwisk swoich przodków.
Było oczywiste, że cofając się o kilka pokoleń, mój znajomy
powinien w końcu natrafić na jakieś rodzinne powiązania z dawnym
mieszkańcem tych okolic. Tak też się stało. Zjawy przebaczyły mu, że
stanął przypadkowo na drodze ich przemarszu, i pozwoliły odejść.
Chociaż jest rzeczą oczywistą, że do zaakceptowanych powszechnie
opowieści o procesjach duchów dodano sporo fantazji, nie ma
wątpliwości, że podstawowe fakty są prawdziwe. Legendy
Polinezyjczyków pełne są opowiadań o grupowych i pojedynczych
materializacjach. „Bogowie” pomagają duchom zmarłych osób
materializować się. Siła życiowa i substancja ektoplazmatyczna
pożyczane są od ludzi żyjących, podczas ich snu, bądź też, w rzadkich
przypadkach, zabierane są zwierzętom lub roślinom.
(B) BISKUP MATERIALIZUJE SIĘ CZTERYSTA LAT PO SWOJEJ ŚMIERCI
Carlo Mirabelli, południowoamerykańskie medium pochodzenia
włoskiego, dostarczył doskonałych przykładów prawie wszystkich
zjawisk parapsychicznych.
Doktor Fodor pisze: „Zjawisko materializacji wywołane przez
Mirabelliego było zdumiewające. Postacie, które się wówczas
pojawiły, były wyraźne i pełne. Można je było fotografować, a lekarze
przeprowadzali na nich badania, trwające czasem nawet z 15 minut.
Badania te pozwoliły stwierdzić, że nowo powstałe istoty ludzkie mają
doskonałą budowę anatomiczną. Po zakończonych obserwacjach postacie
zaczęły się rozrzedzać od stóp w górę, piersi i ramiona
rozpłynęły się w powietrzu. Jeden z lekarzy wykrzyknął: »O!
Tego już za wiele!«, ruszył naprzód i złapał resztę
płynącego w powietrzu ciała. Nagle wydał z siebie ostry krzyk i padł
nieprzytomny na ziemię. Gdy odzyskał świadomość, pamiętał tylko to,
że gdy chwycił fantom w ręce, poczuł, jakby jego palce ściskały
gąbczastą, sflaczałą substancję, zaraz potem doznał wstrząsu i
zemdlał. Innym znów razem doszło do materializacji córeczki
doktora Souzy, która umarła na grypę. Jej postać ukazała się w
świetle dziennym i przez pół godziny widziały ją wszystkie
siostry dziewczynki. Pojawiła się w ubraniu, w którym kiedyś
została pochowana. Sprawdzono jej puls. Zrobiono wspólne
zdjęcie ojca z córką, po czym zjawa uniosła się w górę
i rozmyła w powietrzu.
Na innym posiedzeniu Mirabelli oświadczył, że widział ciało
biskupa doktora Jose de Carmago Barrosa, który stracił życie
na tonącym statku. »Delikatna woń, przypominająca zapach róż,
wypełniła pokój. Medium weszło w trans. Siedzący wokół
uczestnicy seansu ujrzeli przezroczystą mgiełkę, która
połyskiwała jakby złocistym odblaskiem. Z wolna mgiełka zaczęła się
formować i wyłoniła się z niej postać biskupa, nosząca na sobie szaty
i wszystkie insygnia swego urzędu. Biskup wypowiedział swoje imię.
Doktor Souza zbliżył się do niego. Pomacał ciało, dotknął zębów,
spróbował ślinę, posłuchał bicia serca, zbadał czynności
organów wewnętrznych, obejrzał paznokcie i oczy. Wszystko było
w jak najlepszym stanie. Następnie kolejni świadkowie owego zjawiska
przekonywali się o realności postaci. Biskup pochylił się z uśmiechem
nad Mirabellim, spojrzał na niego w milczeniu i powoli
zdematerializował się. Na szóstym z kolei seansie Mirabelli
związany i zamknięty na klucz zniknął z jednego pokoju, a znaleziono
go w drugim; nadal był w transie. Wszystkie zamki u drzwi i okien
pozostały nie naruszone, a Mirabelli nadal był tak samo związany”.
Kiedyś w obecności czternastu obserwatorów zdematerializowały
się ramiona medium. Na zrobionym wówczas zdjęciu w miejscu
ramion widać tylko niewyraźny cień”.
(C) JOLANDA I JEJ MATERIALIZACJA
Pani Elizabeth d'Esperance, słynne medium, miała pośród
duchów, które zmaterializowały się na jej seansach,
piętnastoletnią Arabkę, Jolandę. Dziewczyna pojawiła się w postaci
mgiełki i potrzebowała kilku minut na pełną materializację.
Następnie, przy pełnym oświetleniu zwykła była prowadzić z żywymi
rozmowy oraz sprawiać, by w pokoju pojawiały się i znikały rozmaite
przedmioty. Dokonywała wielkiej ilości aportów. Sprowadzała
rośliny i kazała im rosnąć w karafkach wypełnionych wodą i piaskiem.
W ciągu kilku minut wyrastały wysokie okazy. Podczas jednego z
seansów, na którym obserwowano akurat materializację
duchów, pewien badacz, Alexander N. Aksakof, był świadkiem
nieoczekiwanego zjawiska. Widział, jak dolna część ciała medium
została zdematerializowana, a górna część wyglądała, jakby
wisiała w powietrzu. Pani d'Esperance nie była wówczas w
transie i z przerażeniem zauważyła, w jakim jest stanie. Zwróciła
na tę sytuację uwagę obecnych tam badaczy. Pozostali uczestnicy
seansu upewnili się, że poniżej talii medium zwisała tylko pusta
spódnica. Dziesięć lat później Aksakof opublikował
książkę, dając w niej wyraz swoim poglądom, które
ukształtowały długoletnie studia i obserwacje zjawisk materializacji.
Wyraził tam opinię, że w niektórych przypadkach „ciało
medium ulega całkowitej absorpcji i wykorzystywane jest do utworzenia
ciał pojawiających się postaci...”
(D) MATERIALIZACJA ZWIERZĄT
Twierdzenie kahunów, że wszystkie rzeczy mają ciała
widmowe, będące wiernymi odlewami zarówno najdrobniejszych
nawet cząstek tych rzeczy, jak i ich ogólnego kształtu, odnosi
się w równym stopniu do zwierząt, jak i do ludzi. (A także do
owadów i obiektów bezwładnych takich jak skały,
kamienie itp.).
Gambier Bolton miał szczególne doświadczenie w tej
dziedzinie. Zaprzyjaźnił się kiedyś w zoo z ranną foką. Leczył ją
przez jakiś czas, ale niestety zdechła. Dziesięć dni po jej śmierci
Bolton uczestniczył w seansie skupiającym grono naukowców, z
udziałem medium, pani Craddock. Na owym seansie zmaterializowała się
foka – najwyraźniej ta, którą znał Bolton – i
człapiąc płetwami doczołgała się blisko niego. Leżała tak przez kilka
minut. Poproszono duchy, które były tam obecne, by wyjaśniły
sprawę. Odpowiedziały: „Ich czynności (tzn. zwierząt
materializujących się na seansach) zupełnie od nas nie zależą. Kiedy
jesteśmy bardzo zajęte eksperymentami z ludzkimi jaźniami, które
chcą materializować się wśród was, zwierzęta dostają się do
pokoju nie wiadomo jaką drogą. Zupełnie tego nie rozumiemy i nie
możemy temu zapobiec. Otrzymują skądś pewną dawkę substancji, która
wystarcza im do ukonstytuowania tymczasowych ciał. Przychodzą, kiedy
chcą, szwendają się po pokoju i znikają, kiedy im pasuje. Nie mamy na
nie żadnego wpływu, dopóki uczucie wiążące je z dawnymi
właścicielami jest tak silne, jak widzieliśmy w powyższym przypadku”.
Doktor Fodor sądzi, iż zacytowana opinia duchów
przemawiających przez medium zdaje się przeczyć słynnym zjawiskom
materializacji zwierzęcych z seansów Kluskiego. Na tych
seansach stale pojawiały się postacie ludzkie w roli opiekunów
materializujących się tam zwierząt. Opiekunowie i zwierzęta rzadko
poruszali się jednocześnie. Postacie opiekunów, choć
najczęściej nieruchome, były obecne i wyraźnie widoczne. Jedno
zwierzę pojawiło się jednak bez opiekuna. Był to małpolud nazwany
przez badaczy Pitekantropusem. Miał szorstkie, potargane kudły,
wydzielał zapach mokrego psa i łosia jednocześnie i był wielce
swawolny. Najwyraźniej miał niski poziom inteligencji, ale był miły i
posłuszny. Kiedy się zjawił, przestraszył zebranych swoją potężną
siłą. Unosił ciężkich mężczyzn wraz z krzesłami wysoko ponad głową.
Podniósł wielką skrzynię z książkami i nosił ją po pokoju. A
także dużą sofę. Wydawał tylko odgłosy mlaskania i często się drapał.
Psy, koty, papugi, nietoperze, łasice i inne nieżyjące zwierzątka
wracały nieraz, aby odwiedzić na seansach swoich dawnych właścicieli.
Zdarzyło się tak, że jedno ze zwierząt zostawiło za sobą trochę
sierści w miejscu, w którym podczas seansu zaplątała mu się
noga w leżącej na stole koronkowej serwecie (w serwecie pozostała
później dziura długości 10 cm). Sierść umieszczono w światło-
i wodoszczelnym pudełku i często ją oglądano. Po kilku dniach włoski
skróciły się o połowę, a wkrótce zniknęły zupełnie,
najwidoczniej dematerializując się o wiele wolniej niż samo
stworzonko.
(E) CZĘŚCIOWA MATERIALIZACJA ISTOT ŻYJĄCYCH
Badacze zanotowali wiele przypadków częściowego
materializowania się na seansach spirytystycznych istot żyjących.
Horacy Leaf zobaczył głowę, ramiona i jedną rękę krewnego
mieszkającego wówczas w odległości 650 km od miejsca, gdzie
odbywał się eksperyment. Przeprowadzili ze sobą kilkuminutową
rozmowę, w której poruszali kwestie znane tylko im. Alfred
Vout Peters na seansie z Cecilem Huskiem zobaczył materializację
(prawdopodobnie niemal pełną) żyjącego przyjaciela, który, jak
się później wyjaśniło, w tym czasie spał w swoim mieszkaniu.
Doktor Nandor Fodor w długim artykule o materializacji,
zamieszczonym w Encyclopaedia of Psychic Science, podał
komentarz mocno zbliżony do twierdzeń głoszonych w starożytności
przez kahunów (teorie te nie były mu jeszcze znane w owym
czasie). „W rzeczy samej – pisze – często mamy
ochotę zastanawiać się nad możliwością budowania żywych organizmów
o odmienionych kształtach w procesach materializacji i
dematerializacji. Być może kiedyś w przyszłości, opierając się na
owych spekulacjach, znajdziemy wyjaśnienie dla cudownych uzdrowień,
podczas których chore części ciała wracały do swego
pierwotnego, kwitnącego stanu”.
(F) ZMIANY ROZMIARÓW CIAŁA PRZY MATERIALIZACJI
Wiele przekazów zawiera dane o pojawieniu się
zmaterializowanych kształtów ludzkich mniejszych lub
większych, niż się spodziewano, zważywszy na wzrost i wagę tych ludzi
za życia. Takie zjawisko wydłużenia się ciała obserwowano na
seansach, kiedy to medium stawało się wyższe o jakieś pół
metra. (Kahuni wierzyli, że widmowe ciało rzeczy, człowieka czy
zwierzęcia może się rozszerzyć lub skurczyć).
Pani Bisson obserwowała na seansach nagą postać kobiety wzrostu
nie więcej niż dwudziestu centymetrów. Materializowała się ona
co jakiś czas, często ze zmienioną fryzurą, tańcząc i wykonując
ćwiczenia gimnastyczne. Stanęła nawet kiedyś na ręku pani Bisson,
chociaż najczęściej stała na dłoni medium. Ewy.
Na seansach w domu pani Ignath w szklankach z wodą pojawiły się
bardzo piękne małe główki wielkości orzecha włoskiego. Duch,
który zawładnął medium, noszący imię Nona, wygłosił opinię, że
były to zmaterializowane, plastycznie uformowane kształty myślowe.
Częściowe materializacje, kiedy to widziano nieraz same głowy lub
ręce, czasami ukazywały kształt kilka razy większy lub mniejszy niż
normalny.
(G) MATERIALIZACJA UBRAŃ
Bardzo niewiele ze zmaterializowanych czasowo duchów
przychodziło na seanse bez odzienia. Harry Price, najbardziej
ostrożny i sceptyczny z naukowców z Towarzystwa Badań
Parapsychicznych, w ostatniej swojej książce opowiada o powtarzającej
się co jakiś czas materializacji małej dziewczynki bez ubrania. Na
odbywających się w ciemności seansach dziewczynkę trzymała na rękach
jej żyjąca matka lub obecne na posiedzeniu przyjaciółki; jedna
z nich była świetnym medium. Uczestnicząc kiedyś w takim seansie,
Price stwierdził, że nagie ciało dziewczynki jest ciepłe i jędrne.
Wziąwszy je na ręce, przekonał się, że ma normalną wagę. Na zadane
pytanie dziecko odpowiedziało kilka słów. Podłogę w pokoju
posypano uprzednio białym pudrem, pozamykano wszystkie drzwi i okna,
i na wszelki sposób zabezpieczono się przed jakąkolwiek
mistyfikacją. Po pojawieniu się zjawy dziewczynki nie zauważono na
podłodze żadnych śladów stóp, a zamki pozostały nie
naruszone. Pan Price był więc przekonany o prawdziwości
materializacji.
Przeważnie jednak duchy odziane są w szaty, od szarych i
przezroczystych mgieł począwszy aż do tkanin tak mocnych, że
obserwatorzy kilkakrotnie odcinali ich kawałki, żeby je zbadać po
dematerializacji ducha i jego ubrania. Charakterystyczną cechą
zmaterializowanych tkanin jest to, że są lżejsze i bardziej zwiewne
niż takie same materiały w normalnych warunkach.
Sylvan J. Muldoon, znany ze swoich praktyk parapsychicznych i z
opisów swych podróży astralnych, pisze, iż kiedyś, gdy
na kilka kroków opuścił swe ciało fizyczne, zauważył, że wokół
jego astralnej postaci formowało się jakieś odzienie. Było ono
identyczne, jak to znajdujące się na jego fizycznym ciele leżącym na
łóżku.
Zdarza się, iż nie tylko ciała medium dematerializują się
częściowo lub całkowicie na seansach. Czasami znikają na jakiś czas
także ich ubrania, chociaż innym razem pozostają one na miejscu,
puste w środku. Przeważnie szaty zmaterializowane na seansie są
białe, chociaż znikające ubranie medium jest czarne.
Katie King, zjawa często pojawiająca się na seansach pani Florence
Cook i dokładnie obserwowana przez pana Williama Crookesa, pozwalała
na badanie szat u jej duchowego odzienia. Czasami sama odcinała z
dołu swojej sukienki kilka kawałków materiału i wręczała je
zebranym do obejrzenia. Ubytki w sukni natychmiast wypełniały się z
powrotem. Większość tych skrawków dematerializowała się wraz
ze zjawą, niewielu udało się przetrwać dłużej i w tych przypadkach po
skończeniu seansu odkrywano podobne kształtem ubytki w sukni medium.
Wynika stąd, że do celów materializacji wypożyczono materiał z
sukienki medium i nie został on jej zwrócony, kiedy kawałki
sukna utrwaliły się na stałe.
Należy też zauważyć, że tkanina z ubrań zjawy nie była podobna do
materiału sukienki, w której po seansie pozostały dziury.
Widać stąd zatem, iż możliwa jest transformacja materii w procesie
dematerializacji i materializacji. Jedna rzecz zamienia się w drugą i
tak już pozostaje. Zapewne tak też się dzieje przy natychmiastowych
uzdrowieniach, o ile uznamy słuszność teorii kahunów.
Zjawa Katie King twierdziła, że odcinając kawałki materiału i
czyniąc je czymś trwałym, musiała odbierać medium jakąś dawkę siły
życiowej i w ten sposób medium stawało się coraz słabsze (zob.
teorię kahunów, że wszystkie czynności materializacji polegają
na użyciu siły żyjących). Kiedy kawałki materiału pokazano
sukiennikom z prośbą, aby znaleźli w swej ofercie podobną tkaninę,
okazało się, iż nie ma takiej na rynku. Producenci tkanin wyrazili
przypuszczenie, iż może to być materiał z fabryki chińskiej.
Na seansie w Christianii z udziałem pani d'Esperance oddarto
kawałek sukienki ducha Jolandy. Utrwalił się na stałe. Podobna
dziura, częściowo wyszarpana, częściowo wycięta, pojawiła się później
w sukni medium. Skrawek z sukienki ducha był kilka razy większy, ale
miał dokładnie taki sam kształt. Tkanina była biała i miała
delikatniejszą fakturę, przypominającą cienką gazę, ale z pewnością
składała się z tkanych włókien.
Niektóre zmaterializowane materiały nie były tkaninami.
Przypominały raczej przezroczyste arkusze jakby z gumy czy błony.
Często miały dziurki, upodabniające tworzywo do koronki.
Na posiedzeniu w Cardiff u George'a Spriggsa odcięto od ubrania
zmaterializowanego ducha pasek kosztownego, jaskrawoczerwonego
jedwabiu. Po dematerializacji ducha skrawek materiału pozostał cały.
Wkrótce wyblaknął, ale na jednym z późniejszych
seansów, kiedy ten sam duch zwrócił nań uwagę, w
niewytłumaczony sposób materiał odzyskał pierwotny kolor i
połysk.
Loki włosów, ucięte z głów zmaterializowanych duchów
i utrwalone na stałe bądź też będące powoli znikającymi pamiątkami,
prawie we wszystkich opisanych przypadkach były bardziej miękkie i
delikatne niż włosy mediów, które umożliwiały ową
materializację.
(H) MATERIALIZACJA KRASNOLUDKÓW
Zdarza się, najczęściej w obecności dzieci, że wróżki,
krasnoludki lub inne dobrotliwe duszki materializują się w
widzialnej, a nawet dotykalnej formie. Około roku 1915 w Anglii dwie
małe dziewczynki użyły aparatu fotograficznego ojca, by zrobić
zdjęcia wróżkom i gnomom. Zdjęcia po opublikowaniu wywołały
spore zamieszanie. Sprowadzono lepszy aparat i wykonano więcej zdjęć.
Nigdy nie udowodniono słuszności podejrzeń, jakoby negatywy zostały
podrobione.
Hawajczycy wierzą w istnienie gnomów, czyli menehunes,
które czasem materializują się, przypominając swoim wyglądem
krasnoludki innych krajów. Podczas mojego pobytu w Honolulu
gazety pełne były komentarzy i doniesień o tym, jak dzieci wracające
ze szkoły spotkały na boisku małego człowieczka i szły za nim
podniecone, dopóki się nie wystraszył i nie uciekł, dając nura
pod budowlę stojącą na podwyższeniu, kilkadziesiąt centymetrów
nad ziemią. Wyglądało to tak jakby rozpłynął się w rzadkim powietrzu
pod budynkiem. Nauczyciel usłyszawszy krzyki, przybył na miejsce
zdarzenia, pytając, co się stało. Wszystkie dzieci opowiedziały tę
samą historyjkę i jednakowo opisały małego ludzika.
Skrzatom menehunes przypisywano zbudowanie wielu kamiennych
murów, które otaczały fragmenty płytkich zatok morskich
i odgrywały rolę sztucznych stawów rybnych. W miejscowym
folklorze spotyka się wiele wzmianek o rozmaitych małych duszkach.
Chociaż dowody materializacji elfów, wróżek, gnomów
i podobnych im postaci są nader skąpe i niepewne, byłoby błędem nie
wspominać ani słowem o możliwości ich rzeczywistego istnienia, gdy
wymienimy wszelkie dostępne źródła dotyczące poruszanych przez
nas zagadnień.
 
Komentarz:
W powyższych przypadkach należy zwrócić szczególną
uwagę na kilka spraw. Wstrząs, który powalił doktora na ziemię
i pozbawił go przytomności po tym, jak lekarz chwycił zjawę na jednym
z seansów z Mirabellim, wskazuje na obecność przy
materializacji czynnika elektrycznego. Wielu naukowców badało
działanie elektrowitalnej lub psychicznej siły występującej podczas
zjawiska materializacji. Stwierdzono, że taka siła rzeczywiście jest
tam obecna, nawet jeśli jej funkcję nie w pełni rozumiano. Duchy osób
zmarłych wygłaszają sprzeczne opinie na temat natury i stosowania
owej siły. Czasami twierdzą, że wyciągają ją z mózgu medium
lub z mózgów siedzących na scenie osób. Innym
razem mówią, że pochodzi ona z ciał tych osób, a kiedy
indziej utrzymuje, że znajduje się w atmosferze i trzeba ją tylko
stamtąd zabrać.
Współcześnie przeprowadzone badania udowodniły, że z chwilą
kiedy w żyjącej osobie wyczerpie się zasób elektrowitalnej
„elektryczności ciała” lub „elektryczności umysłu”.
lub też obu tych rodzajów siły, człowiek ten traci
przytomność. Zgadza się to z twierdzeniem kahunów, że każda
świadomość funkcjonuje tylko wówczas, gdy ma do dyspozycji
odpowiedni zapas energii życiowej o właściwym napięciu. (Pamiętajmy,
iż kahuni sądzili, po pierwsze, że niższe Ja tworzy siłę życiową ze
spożywanego przez człowieka pokarmu, po drugie, że średnie Ja bierze
ową siłę o niskim napięciu i to napięcie zwiększa, by stosować je w
aktach „woli”, i po trzecie, że Wyższe Ja dalej podnosi
napięcie do jego najwyższej wartości – w tych warunkach
przypomina ono znaną nauce energię „rozbijającą atomy”).
Energia mediów i uczestników seansów często
bywa obniżona wskutek mającej tam miejsce materializacji. Słynne
medium, D.D. Home, nieraz po takim seansie leżał na podłodze prawie
nieprzytomny. Badacz, F.W.H. Meyers, tak osłabł, że przez dwa dni
leżał w łóżku. Media często zmuszano do dłuższych przerw
między seansami, aby odpoczęły i nabrały nowych sił.
Kahuni w swych uzdrowicielskich praktykach zwracali uwagę na
niebezpieczeństwo kradzieży siły życiowej osobom żyjącym, dokonywanej
przez duchy zmarłych. Chociaż dzisiaj lekarze nie dopuszczają i nie
rozumieją takich możliwości, to dla tych, którzy długo
studiowali wiedzę kahunów, jest oczywiste, że bezpośrednią
przyczyną niektórych chorób jest właśnie taki ubytek
(kradzież) siły życiowej. Lekarze wiedzą jednak, że gdy zapas energii
życiowej pacjenta spada poniżej normy, kontrola świadomego umysłu nad
podświadomością poważnie słabnie. W takim stanie wrażenia myślowe
wchodzą do podświadomości, zanim zostaną poddane zwykłemu procesowi
osądu przez rozum. W rezultacie powstają u człowieka bezsensowne
kompleksy i manie. Widzieliśmy, że wrażenia wywołane przez wstrząs są
wielce niebezpieczne, szczególnie gdy ktoś jest bardzo
zmęczony lub spadło napięcie jego siły życiowej z powodu choroby lub
nadmiernego wysiłku. Jeżeli więc z jakichś przyczyn normalny zasób
energii przez pewien czas stale topnieje, w końcu przychodzi stan
depresji, a w następnym stadium choroby umysłowej.
Chociaż lekarze nie wspominają zazwyczaj o dalszych następstwach
tego stanu, wiadomo, że pacjent, gdy stwierdzi się już u niego
chorobę umysłową, nie cierpi tak bardzo z powodu niedostatku siły
życiowej. Przeciwnie, często występuje nawet u niego gwałtowne
wzmożenie aktywności fizycznej. Rację mieli więc kahuni, sądząc, że
duchy osób zmarłych nieraz opętują żyjących, zaczynając od
wykradania im siły życiowej, a kończąc na wypchnięciu mieszkającej w
ciele ofiary pary duchów i objęciu rządów nad ciałem.
Tym samym dokonują pewnego rodzaju „zmartwychwstania” dla
samych siebie: (Lekarze wyrażają dezaprobatę dla takich poglądów,
ale przecież zalecając wstrząs insuliną lub prądem elektrycznym, by
wyleczyć u pacjenta chorobę umysłową, robią ni mniej, ni więcej tylko
to, co robili uzdrowiciele w dawnych czasach, a mianowicie czynią
pobyt ducha w opętanym ciele tak bolesnym i przykrym, że intruz czym
prędzej ucieka, pozwalając pełnoprawnym właścicielom wrócić do
ich cielesnego mieszkania).
Ze zjawiskiem przenikania materii przez materię, występującym w
procesach materializacji, mamy do czynienia przy aportach. Czasami
dematerializacji ulegają także wielkie zwierzęta i ludzie. W takim
niewidzialnym stanie zostają przenoszone przez zamknięte i
opieczętowane drzwi, by znów zmaterializować się w pokoju,
gdzie odbywa się seans. Wynika stąd, iż w stanie dematerializacji
substancja fizyczna jest wystarczająco rzadka, by mogła przeniknąć
przez drzewo i inne niezbyt spoiste materiały. (Szkło wydaje się
tworzywem zbyt zwartym, aby mogły przezeń przejść rozrzedzone
substancje lub odlewy z widmowych ciał).
Duch osoby zmarłej nie musi materializować się w bardziej spoistą
formę, żeby przenieść ze sobą siłę życiową. Również
zdematerializowane substancje fizyczne nie muszą utwardzać się do
widzialnego stanu, by mogły być użyte jako niewidzialna ręka do
poruszania twardych przedmiotów, pod warunkiem że w
niewidzialnej, ektoplazmatycznej substancji używanej przez ducha jest
wystarczający zasób energii życiowej.
Zaobserwowałem kiedyś przypadek ilustrujący powyższe twierdzenie.
Pewien młody mężczyzna miał przylecieć samolotem i zjeść kolację ze
swoją sympatią i jej matką. W chwili lądowania samolot rozbił się i
mężczyzna zginął na miejscu. Kilka minut później w domu, który
młodzieniec zamierzał odwiedzić, zadźwięczał dzwonek u drzwi
wejściowych. Narzeczona otworzyła drzwi, lecz nikogo za nimi nie
zobaczyła. Dzwonek dzwonił jeszcze trzykrotnie. Razem z dziewczyną
podchodziła do drzwi jej matka, próbując dowiedzieć się, kto
dzwoni. Kilka miesięcy później na seansie spirytystycznym duch
młodzieńca skontaktował się z medium i przez jego usta wyjaśnił, iż
nie był on wówczas świadomy własnej śmierci i poszedł do domu,
w którym go oczekiwano. Dzwonił trzy razy i dziwił się
niezmiernie. że dziewczyna go nie poznała. Za czwartym razem nie był
już zdolny nacisnąć dzwonka (najwidoczniej wyczerpał swą siłę
życiową) i doszedł do wniosku, że coś jest nie w porządku.
Cały materiał dowodowy, zgromadzony dzięki przebadaniu setek
przypadków straszenia, stukania, hałasów poltergeistów,
wskazuje na to, iż kahuni mieli rację, twierdząc, że duchy zmarłych
potrafią magazynować wielkie zapasy energii życiowej w widmowym ciele
niższego Ja. W chwili nagłej śmierci ciało widmowe naładowane jest
ową siłą i zdaje się zachowywać ładunek energii oraz gotowość do
różnego typu działania, jak na przykład do naciskania dzwonka,
dopóki nie wyczerpie całej energii. Poltergeist, duch
hałasujący, będący przeważnie niższym Ja, odciętym od swego średniego
Ja po śmierci człowieka, oddaje się dziecinnym błazeństwom i figlom.
Kradnie siłę życiową istotom żywym i używa jej do przesuwania
ciężkich przedmiotów i do robienia wokół siebie
harmideru. Ciało widmowe jest widocznie doskonałym akumulatorem siły
życiowej. Kiedy jest porządnie naładowane, staje się na tyle twarde,
że można go używać do przesuwania materialnych przedmiotów. A
może do usztywnienia ciała widmowego potrzebna jest niewielka ilość
materii ektoplazmatycznej, niewidzialnej i w dużym stopniu
rozrzedzonej. Dalsze badania pokażą, czy jest to pogląd słuszny.
Jeśli chodzi o przypadki materializacji zwierząt, można domyślać
się tylko jednego, a mianowicie obecności Wyższego Ja, które
wykonuje pracę na takich seansach. Ponieważ duchy zmarłych tak bardzo
różnią się w opiniach co do mechanizmu działania
materializacji, wykazując w ten sposób całkowitą ignorancję i
brak wiedzy na temat roli Wyższego Ja w tym procesie, najrozsądniej
będzie przyjąć, że zwierzęta nie miałyby dość inteligencji, aby
spowodować własną materializację.
Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Materia użyta do
formowania ektoplazmy, z której tworzą się zwierzęta, ptaki i
owady, ma przypuszczalnie żywotną, umysłową naturę. Nie może
pochodzić od mediów i uczestników seansu. Wyższe Ja
musi jej zatem szukać w innych rejonach i stamtąd wypożyczać ją na
pewien czas. I rzeczywiście, nieraz obserwowano materializacje, przy
których ani medium, ani innemu uczestnikowi spotkania nie
zabrano żadnego widzialnego kawałka materii, chociaż częściowe
wyczerpanie siły życiowej w kręgu siedzących osób jest
zjawiskiem powszechnym.
W pierwszych okresach magii rytualnej duchy przypuszczalnie
używały siły życiowej zwierząt ofiarnych, a nawet zabijanych w tym
celu ludzi. Ale Wyższe Ja nigdy nie korzystałoby z energii życiowej i
materialnych substancji zabieranych ofiarom. Kahuni nazywali Wyższe
Ja „najbardziej godnym zaufania, rodzicielskim duchem”,
zatem jego wstręt do okrucieństwa nie może chyba budzić żadnych
wątpliwości.
Kończąc ten rozdział, kończę jednocześnie prezentację podstawowych
elementów teorii Huny. Dostarczyłem też kilku dowodów,
porównując teorię Huny z odkryciami nauk parapsychicznych i z
tezami psychologii, a także -w mniejszym zakresie – z
rozmaitymi wierzeniami religijnymi.




/
/

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •