Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
22
Pieśń II
I
Księżyc był pełny i gwiazdy świeczniki
Świeciły jasno na niebios lazurze,
W trawach śpiewały skrzeczki i świerszczyki,
Zamek stał cichy na piaskowej górze;
Zimno północne i traw zapach dziki,
I serce smętnie bijące w naturze
Dwa razy mocniej zagadało do mnie,
Gdy ona przy mnie...i koń był koło mnie.
II
Na jednym ręku niosła swe warkocze,
A drugą północ wskazała odludną.
Na to Ja rzekłem:Na północ nie wkroczę,
Bo tam jednemu przeciw burzom trudno;
Lecz w koniu do krwi ostrogi umoczę
I będę pędził,aż drugą tak cudną
Jak ty pokażą mi ziemskie narody,
Choćby królowę ognia albo wody.
III
Jeśli nie...wrócę jak straszydło krwawe...
A ty pamiętaj,jaki stąd ucieka
Cień obalony miesiącem na trawę
Z konia...ze skrzydeł orlich i z człowieka.
Miesiąc mu daje tę straszną postawę,
Wiatr stąd wypędza,a nieszczęście wścieka.
A jeśli Pan Bóg go wichrem oszczędzi,
Może na powrót grom go tu przypędzi
IV
To mówiąc,ręką pogroziłem światu,
A tym wścieklejszy,że sam i bezsilny.
Gwiazdy na polach czystego bławatu
Oczy otwarte i słuch miały pilny.
Na wschodzie wstęga smętnego szkarłatu
Świeciła...szarym równinom omylny
Kształt nadawając,że pod owe zorze
Tak się zdawały płynące jak morze..
V
Dyjanna jak liść wierzby już zielona,,
Już jako róży liść różano-złota,
W ognistych się mgieł zanurzała łona,
Zmienna jak w sercu młodzieńczym tęsknota.
A jam skrzydlate obrócił ramiona
Wschodowi chciwy nowego żywota,,
I uciekałem jak duch,z bladą twarzą,
Więcej przed myślą moją niż przed strażą.
VI
Dzisiaj przez ducha cały świat odkryty,
Cały wiadomy.Wtedy tajemniczy
Jak upiór złoty,a we krwi umyty,
Złotem cię dziwu wabił ku zdobyczy,
A krwią ohydzał wszelki czar zdobyty,
Krzycząc,jak dziecko przydławione krzyczy,
Gdyś go ucisnął a tarczy błyśnieniem
Takiś wywołał strach,jak objawieniem.
VII
Po ciemnych puszczach,gdziem się błąkał gnana
Wichrami straszna przyszłości orlica!
Kto mię napotkał myślał,,że szatana,
Bo wszystko widział wprzód niż moje lica:
Zbroję...i skrzydła...i młot u kolana,
I dzidę,która gorzała jak świeca
Między sosnami,samych niebios blisko,
Miedziane mając ostrze jak ognisko..
VIII
Na jednym pustym śród sosen smętarzu
Spotkałem smętne i dzikie Germany...
O!duchu!dawnej przeszłości malarzu!
Ty jeszcze widzisz te sosnowe ściany,
Wozy,ogniska,twarze przy rozżarzu,
I rzymskie z białych piszczeli kurhany;
A na nich orły wydarte legionom,
Podobne lampom złotym i koronom,
IX
Ty jeszcze widzisz i dziś pytasz siebie,,
Kto ci przyczynił głosu i języka?
Liczni krzyknąłem jak gwiazdy na niebie!!
Straszni jak piorun,gdy niebo odmyka!
Przez was świat wytnę!pod wami pogrzebię!
Ja,syn popiołów ojciec mogilnika!!
Urra ha!...Gwiazdę pokazałem białą
Dnia wschodzącego lasom. Wszystko wstało!!...
X
Wszystko! Dziesiątki całe groźnych kroci
Wstały gotowe na rzeź urahanną...
Wszystko!...Na boku tylko śród paproci
Białością swoją mnie zadziwił szklanną
Kształt jakiś śpiący,cudownej dobroci
I ciszy,zorzą oświecony ranną,
Zwalony w dzikich trawach,przy strumieniu,
Posąg...w jutrzenki światłach jak w płomieniu..
XI
Rzekłem więc:Czy to jaka jest królowa
Wyrżniętych ludów?nieskalanej bieli?
Którą tu smętnie czarujące słowa
Na fijołkowej uśpiły pościeli?
Wtem barbarzyniec ją tak ciął,że głowa
Jak lampa,która ciemność rozweseli,
Skoczyła...chwilę na błękicie trwając,
Jak gwiazda...potem błysnęła spadając...
XII
A Ja,zawrzawszy gniewem...i brzeszczota
Dobywszy...tego barbarzyńca w czoło
Tnę tak,że jako grenada się złota
Rozwalił ów łeb...tu połą tam połą....
A Ja ów zegar widzący żywota
Z tajemnicami,żył czerwonych zioło,
Idący jeszcze wszystkich sprężyn ruchy
Porównywałem dwie głów...jak dwa duchy.
XIII
Ledwom uczynił to...nowe mi moce,
Zapewne statuy zwołane zemszczeniem,
Przybiegły w pomoc...tak,że chociaż proce
Cisnęły na mnie za ów mord kamieniem,
Jam był jak piorun,gdy lasy druzgoce!
I napełniłem ten lud przerażeniem,
A w przerażeniu takim wielkim żarem,
Że mię ukochał i nazwał Kiejzarem..
XIV
Dziś tam głęboki sen w tej puszczy lata!
A może jeszcze posąg biały leży!
A może jaka nadistrowa chata
Mówi powiastkę moją...i nie wierzy!
Ani wie,jako na zniszczenie świata
Posąg zemszczony przysłał mi rycerzy,
I obaczywszy mnie jak burzę ciemną...
Duchy gwiażdżące zawiesił nade mną.
XV
Nie wiedzą ludzie,przez jakie ja tony,
Przez jakie czyny,przez jakie męczarnie
Zebrałem owe duchów milijony,
Które gdy wezwę,to mię strach ogarnie!
Bo ze słońc różnych są i z różnej strony...
Jako girlandy w chmurach i latarnie
Pokazują się kiedy sam nie zdołam
Czynić a one na pomoc przywołam.
XVI
Z barbarzyńcami sam na uroczyskach
Człowiek...Duch...pilnie uważałem cuda,
Które się jawią przy ludów kołyskach,
A nikną,gdy się szczep na drzewie uda:
Lecz zaszczepienie przy piorunnych błyskach
Odbyte,a strach w powietrzu i nuda,
Które panują takim chwilom świata,
Trwożą jak pianie kurów u Piłata....
XVII
Zda się,że ciągle ptaki ranne pieją...
A pianie smutne jest jak krzyk dzieciny;
Przedrannym strachem niebiosa ciemnieją,
Więcej wychodzi gwiazd na błękit siny...
Ludzie przy ogniach miast swe ręce grzeją
I przerażeni cichością godziny
Gotowi zaprzeć się bożego ducha,
Obzierają się jak zbójce czy słucha??
XVIII
Jam to czuł,mimo że krew moja biła
Jak piorun w żyły,że hełm od niej dzwonił,
Kita się ogniem czerwonym paliła,
A młot skry takie jak miesiące ronił;
Koń gadał...dzida rosła...szabla żyła...
Wiatry dawały rady...obłok bronił...
O złym dniu wrzaski ostrzegały krucze...
O dobrym złote żurawiane klucze..
XIX
Przez wszystkie władze ziemskie ostrzegany,
Wpadłem na ziemię moją nieszczęśliwą;
Lech nie żył,a lud jego zabijany
W królewnę patrzał jako w gwiazdę żywą...
Ona też pancerz złoty,malowany
Kwiaty różnymi,jak słoneczne dziwo
Pokazywała w strasznych walk kurzawie,
Podobna białej Anhelicy Sławie..
XX
Koło niej ciągły tabor z żywych ludzi,
Zbrój czarnych,mieczów,tarcz;nad nią sztandary.
Ilekroć wieczór mgłami się zabrudzi,
To jako ptaki nocne albo mary
Wstają po bagnach Wenedy i Czudzi,
Żółte Połowce,nadmorskie Tatary,
I w twarze nasze strzał tysiącem brzęczą:
A nic,gdy biją straszniejsi,,gdy jęczą.
XXI
Jeszcze pamiętam ten wrzask i to wycie
Różnych narodów i różnych języków...
Gdy te ludyszcza przy Wisły korycie
Przyparłem do fal falą moich szyków,
Aż mi o jasnym wyprawili świcie
Najstarszych z wojska swego tysiączników,
Prosząc o pokój i o ziemi bryłę
Taką...że ledwo dla nich na mogiłę..
XXII
Ja wtedy,pod lwią skórą rudozłotą
Siedząc na prostej powózce Germanów,
Rzekłem:niech pierwej dziewczęta rozplotą
Warkocze córki najpierwszych Supanów,,
Niech sama Wanda,płaczem i tęsknotą
Zmiękczona,przyjdzie nam do roztruchanów
Nalewać wina...Niech ją złotowłosą
Germany moje na tarczach podniosą.
XXIII
A gdy przez ludy dzikie okrzykniona
Królową,z tarczy mosiężnej księżyca
Zaśpiewa nam pieśń na nowe plemiona
I nasze dzikie dusze pozachwyca,
Ja wtenczas drżące otworzę ramiona,
Aby zleciała w nie jak gołębica
I wyprosiła usty różanemi:
Co chce!?niebiosa całe i pół ziemi??!...
XXIV
Z tym stary Swityn i Czerczak posłowie
Odeszli.A mnie jej postać,wprzód senna,
Zaczęła jaśnieć jako słońce w głowie
I coraz bardziej jawić się płomienna.
Więc potem,kiedy ległem na wezgłowie,
Cała mi w oczach ognista Gehenna
Błysnęła,ciągle piorunami pruta,
Ciemna,czerwona parami jak huta.
XXV
Na piersiach darłem skórzane odzienie,
Ale do łoża byłem jak przykuty.
Wtem ona weszła w te straszne płomienie,
Jak duch tęczami różnymi osnuty;
Nad nią niby z gwiazd grających pierścienie
Wiązały jedną pieśń na różne nuty
Dzwoniące,cudne!jakieś gwiazdy śliczne!
Niby powietrzne narzędzia muzyczne.
XXVI
Słysząc te głosy,z którymi dziewczyna
Szła na mnie,z ciała mego wyleciałem.
A ona w ogniu czerwona i sina,
Obracająca powietrznym chorałem,
Jako skrzydłami powietrznego młyna
Kręcąc...przywiodła duch że włosy rwałem;;
Przez wszystkie jęki i tony,i zmiany
Idący za nią w toń jak zwariowany..
XXVII
Jeszcze noc była a Ja,hełm na głowę
Włożywszy,wsiadłem na koń...pędzę cwałem.
Pamiętam szare powietrze perłowe
I zamek,wieży sterczący kawałem
Nad Wisłą...gdzie lud tę swoją królowę
Otoczył ludzkim i ceglanym wałem.
Tam przyleciawszy,w róg mosiężny dzwonię
Grzmię aż mi wszystkie oderżały konie..
XXVIII
Wychodzi siwy Swityn,wojewoda,
Ze snu czerwone przeciera źrenice.
Idź rzekłem bo mi stów wczorajszych szkoda,,
Zanadto ostre pokazałem lice;
Niech mi królowa wasza,jasna,młoda,
Naleje czary,podniesie przyłbicę,
A może łatwo ten rozkaz wykona:
Pieśń mi zaśpiewać...paść w moje ramiona .
XXIX
Nic nie rzekł Swityn,lecz mię brzegiem wody
Prowadził,kędy stał tłum ludu mały.
Rybacy srebrne trzymali niewody;
Kilka świec (choć już ranek błyszczał biały)
Nieśli kapłani,z lutniami rapsody
Siedli na zrębie jednej małej skały,
Pod bladą wierzbą...mgłą ranną okryci.
Na wzgórzach w zmroku zapalono wici.
XXX
Na łące dziewy i panny służebne
Ujrzałem,tam i ów się krzątające.
Te niosły kwiaty,kadzielnice srebrne,
Dyjadematów złotych półmiesiące;
Inne bławatki do wieńca potrzebne
Zbierały w trawach kolorów tysiące
Rzucając w srebrne powietrze,w mgły szare,
Niby wiślanym duchom na ofiarę.
XXXI
Dawny świat! Obraz dawny wywoływam!!
Lecz ileż razy różaność przedwschodnia
I kwiaty,które mgłą okryte zrywam,
I leśne ptaszki budzące się do dnia,
I tęczę,których do myśli używam,
Gdy się zapali mój duch jak pochodnia,
Przypominały obraz on tak rzewny!...
Ubranie martwej na łąkach królewny...
XXXII
Jak miesiąc była,kiedy z niego zetrze
Pierwszą pozłotę słońce w dzień jesieni,
A on się topi w błękitne powietrze
I lekko swego czoła zarumieni,
I nad girlandą lasów,gdzie na wietrze
Drżą liście złote przy liściach z płomieni,
Pełny okrągły blady się przemienia
W mgłę...jak cudowna twarz srebrnego cienia.
XXXIII
Taka jej bladość!nieco ku błękitom
Nachylona już zgonu okropnością,
Takie ust perły!Wisły Amfitrytom
Z upiorną niby odśmiechnione złością.
Zresztą spokojnie się onym kobietom
Dawała stroić modrzewiów ciemnością,
Koroną złotą,wieńcami z bursztynu
A strach powiększał trupa w oczach gminu...
XXXIV
A cóż dopiero!gdy Ja groźne lice
Odkryłem,z hełmu spójrzałem surowo
I połamawszy miecza w błyskawicę,
Cisnąłem jego kawałki nad głową.
Nade mną ducha mrok i złote świece
Miecza nad kitą moją purpurową
Jak zawierucha olimpijska wstały!
Mój duch...na hełmie stanął...w ogniach cały!
XXXV
Krzyk pierwszy,który z ust wyszedł,zwierzęcy,
Już niepodobny krzykowi człowieka,
Zbudził Germanów całe sto tysięcy,
I szli jak morze huczące z daleka..
Stos wystawiłem okropny!książęcy!
Taki wysoki,że wiślana rzeka,
Na bladych trupów zatrzymana murze,
Stanęła cała jak upiór w purpurze..
XXXVI
Lecz pierwej,nim ją oddałem płomieniom,
O!ileż strasznych słyszała lamentów!
O!włosy!nie dam ja waszym pierścieniom
W ogniu z wiślanych oschnąć dyjamentów!
Każę podziemnym zamienić się cieniom
W gmachy,filarów pełne i zakrętów.
W alabastrowej cię położę trumnie,
Każę strzec wieków śpiewaczce...kolumnie.
XXXVII
Zbalsamowaną...wiecznym zdjętą spaniem,
Cicho na białych atłasach położę...
Sam przyjdę...jak lew legnę...i wzdychaniem
Śmiertelnym twój sen spokojny zatrwożę.
Więc może wstaniesz...i pocałowaniem
Dasz mi ocknienia światłości i zorze?
I słuch mi weźmiesz,w tych podziemnych cieniach
Coś czytająca...wiecznie...na kamieniach?...
XXXVIII
W kraju bez słońca,bez gwiazd i księżyca,
Gdzie wiecznie smętno,posępnie i głucho,
Ja,rycerz,jako śpiąca nawałnica,
Z otwartą,szklanną źrenicą i suchą;
A ty jak moja smętna czytelnica,,
Perła po perle ton lejąca w ucho,
Taka wyrazów i pieśni mistrzyni,
Że pieśń...z tysiąca lat...chwilę uczyni!
XXXIX
Tom rzekł,pośmiertne przeczuwając rzeczy
I głosy.I znów zajęty pożarem,
Chciałem ją złożyć na gwiaździcach z mieczy,
Upowić krwawym rycerskim sztandarem!
I z onej ziemi,gdzie ciało kaleczy
Słońce niewczesnym i nieludzkim skwarem,
Uciec w Islandów wyspę zamrożoną,
Ogniami siedmiu wulkanów czerwoną.
XL
Tam ją krzyczałem gdzieś na lodowiskach
Złożę jako kwiat ujęty w krysztale!
I przy wulkanów rubinowych błyskach
Opłomienioną posadzę na skale
A sam z dzikimi orły na urwiskach,
Dzikszy niż burze,straszniejszy niż fale!
Gdy góry będą swoje ognie zionąć,
Mrozom się dam zgryźć...i ogniom pochłonąć!
XLI
Tak mój duch w kształty się piramidalne
Wyrzucał,dawną tryskając naturą;
Tak nowe ciała łańcuchy fatalne
Targał...i piorun zawsze miał pod chmurą.
Potem więc roki się zebrały walne
I mnie okryły Lechową purpurą.
Lud cały strachem ohydnie znikczemniał;
Jam siadł na tronie,zmroczył się i ściemniał.
XLII
I któż by to śmiał w księgi ludzkie włożyć
Dla sławy marnej,a nie dla spowiedzi?
Postanowiłem niebiosa zatrwożyć,
Uderzyć w niebo tak jak w tarczę z miedzi.
Zbrodniami przedrzeć błękit i otworzyć,
I kolumnami praw,na których siedzi
Anioł żywota,zatrząść tak z posady,
Aż się pokaże Bóg w niebiosach blady....
XLIII
A nie Bóg nad tą żywota fortecą
Zgwałconą twarzy pokaże?to przecie
Komety złote na niebie przylecą
I bliżej oblicz ukażą na świecie,
Nad zamkiem swoje ogony zaniecą
Jak widma jedno i drugie i trzecie....
Jeśli nie zlęknę się,a krew mię splami...
Kto wie!?...jak słońca przyjdą tysiącami!
XLIV
Niebiosa pełne widziadeł i twarzy
Słonecznych!może z krwawymi oczyma!
A tu koło mnie powietrze cmentarzy
I ciągła burza,wiatr,ognie i zima,
Wichry skrwawione,głos trupów z kościarzy,
Słońce poblednie,księżyc się zatrzyma,
Gwiazda zajęczy jaka lub zaszczeka?
Wszystko pokaże...że dba o człowieka!...
XLV
Jeśli nie rzekłem jeśli z tym motłochem
Postąpię sobie jak król zwariowany,
A żywot jak wąż schowa się pod lochem,
Jak gdyby nie czuł w sobie żadnej rany,
To ludzie są proch!i ja jestem prochem,
Na jeden tu dzień jak miecz ukowany!
A tym straszniejszy że go własne siły,,
Nie duchów ręce z ziemi wyrzuciły
XLVI
Zaledwo ta myśl poczęła się we mnie,
Wzrok zaraz wydał ją...jasny...i suchy...
Wchodzący w myśli ludzkie potajemnie,
Aby tam widział w kościach,czy są duchy?
Więc naprzód Czerczak,u nóg mi nikczemnie
Proszący o łeb,pod katów obuchy
Poszedł,a za nim jacyś dwaj prorocy,
Których dziś...krwawe łby...widuję w nocy...
XLVII
Za wojewodą cały dwór i sługi
Posłałem...niby z nim będące w zmowach.
I z wież patrzałem na ten łańcuch długi
Idących na śmierć z świecami,w okowach.
A niebios!...niebios błękitne framugi,
Jakby o zdjętych nie wiedziały głowach,
Patrzały na to ciche obojętne!!
Mnie się wszelako zdawało,że smętne!
XLVIII
Ogromny szereg tych wymordowanych
Poszedł.Myślałem,że duchy zobaczę
Gdzieś do łabędzi podobne rumianych,
Od których jęczy powietrze i płacze;
Albo że ze ścian,ogniem zapisanych,
Wyjdą pająki z ognia...straszne tkacze!
Na ściennych ogniach się swych zakołyszą
I wyrok jakiś ognisty napiszą!
XLIX
Myślałem,że me noce niespokojne,
A dnie,jak noce bez gwiazd,będą czarne;
W ciemnościach jęki albo chrzęsty zbrojne,
Tchnienia na czoło chłodne albo parne!
I nic!...Ten straszny duch,któremu wojnę
Wydałem,dziecko zostawił bezkarne;
A ja podniosłem pierś dumną i twardą,
Gotów do końca walczyć z bożą wzgardą...
L
Przez dawne oczy widzę to ohydne
Pierwszego ducha dzieło z czasów onych...
Gdy stepy,całe dziś w mogiłach widne,
Wzięły u ludu nazwisko Czerwonych...
Wtenczas ujrzano mię,że w ciele brzydnę
I biorę postać duchów utrapionych.
Ludzie myśleli,że mi gniją trzewa,
A jam był senny jak wąż,gdy poziewa.
LI
Czasami z góry...na kolec blaszany
Wieżycy wstąpię...i tak jako owce
Najpierwsze państwa karacze,supany
Każę prowadzić przez różne manowce.
Tam je kładziono w skrwawione kurhany,
Na stos znoszono chwast,czarne jałowce,
A ja,bywało,z góry,jak sęp dziki,
Widzę te w ogniach ruchome mrówniki.
LII
Dziesięć czasami gwiazd i słońc czerwono
Zagore...dziesięć wrzasków razem słyszę;
I nie podnosi mi się duchem łono
Ani się serce strachem zakołysze...
Jako Lucyfer z błyskotną koroną
Stoję...a zbrodni mojej towarzysze
Na większą niż te wszystkie okropności
Patrzą na mą twarz śmiertelnej bladości..
LIII
Dziwią się wszyscy,że jak pies nie szczekam,
Jak lew nie ryczę,jak człowiek nie zgrzytam;
Nie wiedzą,że ja,duch natchnięty,czekam
Gwiazd,deszczów krwawych;i znów za miecz
[chwytam,
I znowu cały świat na siebie wściekam!
I znów się niebios zamroczonych pytam:
Czy mieczem,który w łono ludzkie wrażam,
Którą tam władzę niebieską przerażam?
LIV
Co tylko mocy ma ten mózg napięty,
Tom ja na męki wynalazek użył.
Stosy,na Wiśle spękane okręty,
Kołowrót,który ciał długość przedłużył...
Wszystko w męczeństwie ten kraj niepojęty
Swą cierpliwością wytrzymał i zużył!
A niebo wszystko to cierpliwie zniosło,
Póki kruszyłem duchom:łódź i wiosło...
LV
Poszedłem dalej...i w męki wyborze
Już nic nie mogąc straszniejszego stworzyć,
Zacząłem łamać większe prawa boże,
Myśląc naturę samą upokorzyć.
Matkę mi z lasu stawiono na dworze...
A ja zamiast się u nóg jej położyć,
U tej w łachmanach podartej orlicy
Ciała użyłem za knot smolnej świecy...
LVI
Rzekłem ludowi,że mnie czarowała,
Że serce jadła,że żony mi truła.
Z włosem palącym się jak ptak latała
I zgasła.Wtenczas twarz mi się popsuła
I pokazała zielonością ciała,
Że się duchowi memu szata pruła;
On jednak w ciele nie wiedział o sobie,
W letargu niby i w czarnej chorobie.
LVII
Raz tylko byłem tak na siebie śmiały,
Że się przejrzałem,w tarczy patrząc lice;
A byłem cały jako trup sczerniały,
Który stoletnią miał w ziemi trumnicę,
A już robaki z niej pouciekały,
Bojąc się oczu jasnych jak gromnice;
I czerwonymi przerażone łzami
Trupa...i kości spróchniałych ogniami.
LVIII
Lecz co dziwniejsza,że tak próchniejący,
Taki upadły i taki zużyty,
Czasem się czułem jak anioł gorący,
Gotów ukochać świat i nieść w błękity
Tę ziemię,jako anioł wzlatujący
Z pieśnią...co była jako szklanne zgrzyty
Harmonik...i szła w ton coraz boleśniej,
Aż upadała w śmiech w szaleństwo pieśni!!...
LIX
Gdy mię,bywało,taki czar omami,
A stoję,ręce wyłamawszy z ramion,
Choć tylko piana toczy się ze łzami,
A usta milczą to mój duch omamion
Wszystkimi,zda się,kręci księżycami,
A gwiazdy na kształt muzykalnych znamion
Chwyta...i w głosach tu ziemskich wyraża:
Tworząc już nie Pieśń Sen,lecz Pieśń Mocarza.
LX
Jeden był tylko przy mnie giermek mały,
Jeden był tylko i ta pieśń go struła.
Głosy okropne w niego wlatywały,
Kości roztrzęsły...pierś mu się popsuła.
Chodził i przez sen gadał,i drżał cały
Jak instrumentu cedrowa szkatuła,
Którą muzykant napełnił przelotem
Tonów...i zamknął napełnioną grzmotem.
LXI
A tymczasem mię wielki Pan niebieski
Ubierał w grozę i w powagę strachu.
A strach był jakiś ciemny i królewski,
Który napełnił wszystkie kąty gmachu.
Pod stopą moją suche komnat deski
Grzmiały jak trumny. O komnat zapachu
Gadał po wioskach z trwogą lud ciekawy,
Że był zaduszny,tajemny i krwawy.
LXII
Na świecie o mnie śniono. Śród czeladzi
W podziemnych kuchniach gadano,żem blady
Jak miesiąc,gdy się przejrzy w krwawej kadzi,
W której pływają gniazdem wężo gady;
Że gwiazda złota jakaś mię prowadzi
(Purpurowe tu tłoczącego ślady)
W ciemny kraj,gdzie się wszelka dusza wściekła,
Na króla duchów czerwonych do piekła..
LXIII
A co dziwniejsza...że mię ukochano
Za siłę i za strach i za męczarnie..
Gdym wyszedł...lud giął przede mną kolano,
Lud owiec,który się k'pasterzom garnie!
Przed twarzą moją straszliwą klękano,
Widząc dwa skrzydła hełmu jak latarnie,
I między nimi w śrzodku zawieszoną
Tę twarz jak lampę trupią i zieloną.
LXIV
W powiekach rubin i błysk dziwny gore;
Powieki nożem zdają się rozcięte;
A przez czerwoną,rubinową korę
Patrzy duch...widmo przeszłości przeklęte!
Przez jakież,Panie!męki i pokorę,
Przez jakież później ciała z krzyża zdjęte
Musiałem ścierać strach z mojego czoła?!
Z oczu wydzierać ciemną skrę anioła?!
LXV
Żem wyzwał słońca twoje i księżyce,
I meteorów ogniska,i burze
I przeciw gniewom twoim niósł przyłbicę,
I chciał zobaczyć,sługa komu służę??
Żem chciał zobaczyć,Panie!twoje lice,
Cztery pioruny twoje...świata stróże...
Wszystkie potęgi twoje o świat drżące,
I wszystkie słońca,i wszystkie miesiące,
LXVI
Tyś mną pogardził.Panie!i ominął,
I do straszliwej śmierci doprowadził.
Swityn żył jeszcze.Starzec sławą słynął,
Bił wrogi moje,winy moje gładził,
Granicę mego królestwa rozwinął,
Na dwu srebrzystych morzach mię posadził;
Stary a miecza do pochwy nie chował..
Jam go jak ojca kochał i szanował....
LXVII
Pamiętam...biła północna godzina
I konstelacja Łabędź,jak krzyż złoty
Nad wieżą,gdziem był,leciała...jedyna
Sufitów próżnych lampa śród ciemnoty.
Wtem myśl ohydna o śmierci Swityna
W serdeczne moje wstąpiła zgryzoty
Z taką potęgą!...żem wnet ku niej dłoni
Podał,jak dziecko uśmiechnął się do niej...
LXVIII
Potem ją chciałem zmazać,ale ona
Już jako pani mego serca była...
Sprobuj wołała jeżeli ten skona....
A żadna zorza by nie zaświeciła?
A żadna gwiazda z tych gwiazd przerażona
Nie przyleciała?krwi się nie napiła?...
To wtenczas będziesz spokojny o ducha:
Ziemia proch!człek z niej jak wulkan wybucha.
LXIX
Płomieniom wolno chodzić po dolinach
I błyskawicom wolno bić w cnotliwe.
Za myślą twoją idź nie myśl o czynach!!
Próbuj,czy niebo martwe jest,czy żywe?
Tak mi ktoś szeptał. Gdyby w stu Switynach
Stu ojców moich własnych głowy siwe
Patrzały na mnie z grobu jego wzrokiem,
Nie byłbym cofnął się przed krwi potokiem.
LXX
Wysłałem katy...lecz myśl,gdy się kwieci,
W coraz straszniejsze rozwija się drzewo.
Posłałem drugie...dwór żonę i dzieci
Wyciąć.Był ciemny dzień i grad z ulewą.
Czasami słońce ponuro zaświeci
I gradem złotym jak zwichrzoną plewą
O pancerz chłośnie i z kitą się zetrze
Bom stał...czekając tych katów na wietrze..
LXXI
U progu mego żebractwo się szare
Skupiło.Patrzą...król na progu stoi.
Przez deszczu struny widzą jakąś marę
Jęczącą gradem bijącym po zbroi.
Wtem wyszło do mnie suche widmo stare...
Żebrak...i blisko stanąwszy podwoi,
Jak posąg,który wiecznym być zaczyna,
Skościał...i podał mi list od Swityna...
KONIEC ROZDZIAŁU