ďťż

Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


1






























Cyprian Kamil Norwid

Milczenie



























CZĘŚĆ WSTĘPNA

I
Czy śpiącego można przebudzić grzecznie?... Podobno, że nie: gdyby albowiem
budziło się go upadkiem na twarz najlżejszego listka róży, jeszcze byłoby to
tylko bardzo wykwintnie albo poetycko pomyślanym, lecz nie byłoby grzecznie, bo,
końcem końców, trzeba śpiącemu przerwać snowania myśli jego - i to przerwać
doraźnie, nie powoli, lecz nagle, przenosząc go jednym ruchem w rzeczywistość i
w oczywistość inną. Nie można przeto z oczywistości jednej przerzucać nikogo w
drugą sposobem grzecznym, i pewne brutalstwo nierozłącznym zdawa się być od
roboty takowej. Stąd to głównie i pierwszorzędnie pochodzi ta odpychliwość, jaką
na samym wstępie spotyka u ogółu każdy nowy pomysł lub wynalazek, o ile jest
początkującym lub posiłkującym nowe koło rzeczywistości i oczywistości, budzić
albowiem grzecznie w żaden sposób nie daje się.
Owszem, większość ogromna spółczesnych, ażeby stanowczo uprzedzić wydarzenia i
spoczynek utrwalić, starała się i bardzo pilnie stara uzasadnić i rozpowszechnić
przekonanie, iż nic nowego pomyślanym i okazanym nie może być i że wszelka
umysłowa w tym kierunku podejmowana praca przez to samo jest płonnym zachodem.
A co (należy ostrzec) że się może na pozór udowodniać z tej przyczyny, że
wszystkość rzeczy i spraw świata tego będąc w jedną harmonię obejmowaną, łatwo
jest odwrotnie w tejże harmonijnej jedności dopatrzeć wszystkiego zaczątków,
jakoby przeto już nic nowego być nie mogło! Jest w tym jednak błąd ogromny, to
jest: że absurdum bierze się za nowe... tylko albowiem absurdum leży poza
ogólnym prądem harmonii bytu wszystko ogarniającej.
I wielokrotnie, i do syta nasłuchany w tym względzie cudzych zwątpień, byłem raz
użytym w delegacji do jednego istotnie zasłużonego człowieka, któremu koledzy
ofiarowali byli dobrze zasłużony medal. Rzecz tę cenną oddawałem w ręce
udarowanemu i nie spodziewałem się był bynajmniej żadnych patetycznych utrudnień
w tym poselstwie, osoba albowiem i prawdziwie zasłużoną była, i szczerej
prostoty pełną.
Atoli skoro uznawany i oceniony, przyjąwszy swój medal, począł starannie go
obzierać, dostrzegłem nagle na jego licach przebłysk podobny do uśmiechu,
pomięszanego z wielce głębokim wrażeniem - to zaś było tak dziwnie wyraziste, iż
długo jeszcze potem nasuwała mi sama wyobraźnia ten psychologiczny obraz. Aż we
wiele czasu po delegacji, znalazłszy się raz bardzo poufnie z mężem, o którym tu
się mówi, podniosłem umyślnie okoliczność i zapytałem o przyczynę szczególnego
wrażenia...
- Rzecz jest niezmiernie prosta! - odpowiedział - po pierwszy raz w życiu
zobaczyłem czoło, usta i nos własny w profilu. . . I gdyby nie wasz medal, może,
jak bardzo wielka liczba ludzi, położyłbym się w grób, nigdy pierwej własnego
nosa mniej jednostronnie nie widziawszy. Ja, który przecież ze wszech stron
piramidy oglądałem!... Otóż myśl mi przyszła była, że zaiste muszą być jeszcze
rzeczy nowe do okazania ludzkości, jeżeli, mówię, własny jej nos można
zwiastować!
- Szkoda wielka - rzekłem - że tego właśnie nie raczyłeś nam był powiedzieć - -
- Kiedy... jakoś... sam przyznaj, iż takich rzeczy się nie mówi...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
*
Sąż zatem głębiny i stopnie szczerości ducha i oczywistości, które się jakoby
spół-milczeniem ogółu uznawa, ale którym jawność spółczesna odmawia wygłosu, co
okres, co wiek takowych to z-milknień nieuchronnie dla rozwoju swojej pełności
potrzebując? Za całego okresu heroicznego greckiej filozofii, to jest aż do
Artystotelesa (lecz nie pouczając tego mędrca), nikt nie pojmowałby takowej
jawności-względnej, zakreślone z góry szranki mającej, ani ona komu
wystarczałaby! Nieledwie że na ulicy zapytać było przecie można, co jest dusza?
jak i ile nieśmiertelna? co życie i żywot? na co i dla czego filozofia?...
Zapytywany z nie mniejszą odpowiadał prostotą : "Tyle a tyle wiem, lub nie wiem;
co do filozofii, ta - za cel ma uczynić człowieka moralnie szczęśliwym!" *
Starożytni nie znali wcale pewnego rodzaju uśmiechu, który dopiero myśmy
wynaleźli, a który też wynalazek zapewne nam przynosi niemały zaszczyt. To jest:
oni nie znali uśmiechu zatęchłego umysłu i zupełnie zwątpiałego serca, z jakim
odpowiadają dziś mędrkowie na zapytania ludzi naiwnych, świeżych i coraz
rzadszych! Zacny Diogenes przeczuwał zbliżanie się tej epoki wtórej, skoro w
księgozbiorze Akademii widząc zapracowanych starców, pytał, kto by to byli ?
"Ci, co prawdy szukają" - odrzeczono. - "Ach! a kiedyż oni będą mieli czas ją
praktykować?!..." Te wielkie słowa jego i inne brzmiące żywo, jakby wczora
rzeczonymi były, nie spotkały były na razie naszego spółczesnego uśmiechu i
ostrzeżenia, iż "takich rzeczy się nie mówi...", że do takich głębin wielkiego
zadania bytowego nie zstępuje się, że wiedza (mianowicie od Arystotelejskiego
podziału na umiejętności-specjalne) ma zadanie inne... a jakie zadanie??... tego
się także nie mówi!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Słowem - że mądrość oczekiwać spokojnie winna na uzupełnienie wiedzy przez
pojedyńcze rozwinięcie umiejętności wszystkich, i że wtedy czas przyjdzie
praktykowania prawdy! To jest bardzo piękne, tylko, z jednej strony, nie
zaspokaja wcale, i owszem, prawie potwierdza Diogenesa zarzut, z drugiej -
jesteśmy w stanie zrobić tę małą uwagę, że podział na specjalne umiejętności
zaskoczonym bywa i może być przez pojawienie się całych nowych umiejętności,
których prąd i kierunek od naszego umyślnego systematorstwa nie zależy.
Rzecz szczególna! ze wszystkich mędrców starożytnych jedynego Diogenesa
powiedzenia wybrzmiewają nam do dziś jako utwory spółczesne. Moglibyśmy go
nazwać Hamletem-filozofii, gdyby na myśl tęż samą nie wpadał był Plato,
nazywając go "Obłąkanym-Sokratesem"! Wszelako omyliłby się bardzo, kto by
Diogenesa poczytywał jedynie za improwizatora dorywczego i za bezkierunkowy jaki
humor. On nie jest dotąd jeszcze obejrzanym w całości umysłu swojego. Zwłaszcza
iż sam powiada: "Ja, przesadzając we wszystkim i pełniąc nazbyt - czynię to ku
temu, ażeby ci, co przyjdą po mnie, nie potrzebowali pełnić nazbyt, lecz - w
samą miarę..." Filozof, który to i z taką wyraża trzeźwością, nie jest samym
tylko genialnym humorystą.
Lecz planetarna wartość wielkiej Diogenesowej gwiazdy mniej była i mniej jeszcze
bywa ocenioną od jej błyskotliwych tęcz dowcipu. Na mędrcu tym zamyka się ta
filozofia, którą ja heroiczną nazywam. Wedle tegoż uważania mojego, filozofia ta
nie zaczyna się wcale od Talesa, lecz od Ajschylosa dramatycznych przedstawień,
gdzie wykładało się posady mądrości tradycyjnej i wypowiadało się idee
postaciami, zaś zamyka się i kończy nie mniej dramatycznie, jak ją Ajschylos
początkował, to jest zamyka się Dialogami-Platońskimi, tak iż to, co sztuka
nieledwie techniczna w Sofoklesie ceni i podziwia, nie należy bynajmniej do
filozoficznego pochodu i rozwoju myśli greckiej, lecz dla dziejów sztuki
zostawa. Gdy tymczasem Platoński Dialog ludzi zwykłych, ludzi na ulicach Aten
spotykanych, a poszukujących nieznanego Boga, prawdy i cnoty śród doczesnych i
arcypotocznych bytu warunków, jest w prostej linii ostateczną jakoby
rzeczywistością onych dialogów olimpijskich Ajschylowskich, gdzie sprawy i myśli
ludzkiej jeszcze nie ma, lecz gdzie święte i mądre fala człowiekiem dla idei
pogardziły.
Pogląd ten, osobistym moim będąc, może nie znaleźć usłusznienia, ale on usuwa na
swoje miejsce pojęcia szkół, które sprawiedliwymi być nie mogą względem czasów,
w których jeszcze szkół nie było i w których to, co później jedną ze szkół zowie
się, było raczej powszechną ogólnością. Szkoły świadczą więcej o miejscu niż o
ciągu rzeczy, a niekiedy są tylko nominalne.**
Także i dostąpiona z pochodem czasów doskonałość specjalna (np. tragedia
Sofoklejska) nie godzi się, ażeby przeto wstecznie upodrzędniać miała objaw
pierwotny, bo ten pierwotny objaw, lubo zaczątkowy, miał także swoją
doskonałość, będąc wyznaniem publicznym wiary i wiedzy swego czasu.
Czy przez przybliżenie (a peu prés), jak pierwotni czynili, czy (jak
po-Artystotelejscy) przez system otrzymuje się i udziela słuszniej światło i
dobro?...
Oto jest pytanie etycznie, kardynalne i wprost podejmujące zacny ów Diogenesa
utysk względem akademickich pracowników, skoro, widząc ich prawdy szukających
("quaerere verum"), słusznie wołał: "Kiedyż, oni czas będą mieli, ażeby
znalezioną praktykować?!"
Zaiste, jak niebądź i czujnie, i spółpracowicie oczekuje człowiek na owe,
których dostąpić mamy, doskonałości, zaręczone nam postępem, ulepszeniami
potwierdzane i jaśniejące coraz nowym, coraz pełniejszym (lubo zawsze
niewystarczającym) systematem, jednakowoż tenże sam człowiek i spółcześnie
zajmuje przecież także żywe miejsce w codziennej dramie doczesności; a na jej
powołania odpowiadać i dopisywać onym jest obowiązany. Miałżeby on przeto jedną
wiedzę podrzędną i zdawkową na codzienne takie wypadki? - drugą zaś w
zapoczątkowanych pracach ludzkości i jej spodziewaniu domniemaną? Jedną
tymczasowo posługującą, drugą obiecaną... Stąd obiedwie niezupełnie trwale mu
właściwe, obiedwie warunkowe.
Śród takich to wiedz i tak się znajdując postawionym, uważa człowieczeństwo za
dobre używać częstotliwie, zamiast odpowiedzi, nie wypowiedzianych odwłok
zdania, przemilczeń i nie-do-głębień wątpliwych.
Atoli takowe właśnie że umyślnie czy przemyślnie nie wypowiedziane odwłoki
zdania, przemilczenia i niedogłębienia są przecież utajoną myślą, więc są tylko
koniecznie niedopowiedzianym ciągiem rzeczy! ...
Czy system posiłkuje w czymśkolwiek prawdę? czy sprawdza ją albo jej
świadczy?... on, który zarówno rzeczom fałszywym, jak niefałszywym może
służyć!... gdzie i po co wciąż nowe i zastępujące dawne systemata prowadzą,
przewalając uprzedzicieli swoich?... Czy nareszcie system, sam w sobie uważany,
kształci się także i postępuje?... Myślę, że nie! - albowiem system się budując
na pojęciu zupełności, całości i harmonii, takowym brakować nic nie może; mógłby
tylko na szerz postępować, coraz większą obejmując wszystkość następstw,
pojawisk i szczegółów. I byłoby nareszcie do wnioskowania, że ostatecznym
dostąpieniem doskonałości systematu musiałoby być jego porównanie z systematem
świata naszego. W tym wszystkim wszelako nic nam prostotliwie nie powiedziano
dotąd, i dlatego z wątpliwością wyrażam się. Wiem, że czemu niebądź system
służy, zawsze on niewiększą ani mniejszą cząstkę prawdy obejma, to jest, że
budując się na pojęciu całości, zupełności i harmonii, jużci że wyrażać musi
ideę symetrii, miary i promienności... oto wszystko!...
Zaś co do działania przez przybliżenie (approximative), te wydawa mi się być
najwłaściwiej doniosłym atrybutem ducha ludzkiego. Nie wiem, zaprawdę, czyli
jest jaka forma działalności umysłowej odpowiedniejsza położeniu naszemu, jak
przybliżenie! Jesteśmy w każdym zmyśle i rozmyśle naszym otoczeni kryształem
przezroczystym, ale u-obłędniającym poglądy nasze. Podobno że cokolwiek bądź
czynimy, zagaja się albo uzupełnia przez przybliżenie. Jesteśmy sami poniekąd
nie inaczej istniejącymi na wirującym Planecie szybciej od uderzeń pulsu... A
przeto można by nawet rzec, iż działanie przez przybliżenie nie jest dla nas
przypadkiem, lecz podbitym sobie warunkiem.* * * Stąd to, obejmując one - i
jednocząc -dwa wielkie klejnoty umysłowe, czyli: rozwagę umiejętności i
nierozwagę instynktu przyrodzonego, jest zupełnie człowieczym. Toteż my, tak
rzecz pojmujący, nie odpowiadamy przemilczeniami na pytania żywotne -
bynajmniej...
*
Po kilkunastoletnim pobycie w jednej z najświetniejszych stolic Europy, kolega
mój, gdy miejsce miał opuszczać i skoro już wszystko do podróży przygotowanym
było, rzekł był do mnie : "Oto będę miał teraz nieco swobodnego zupełnie czasu,
zechciej przeto o stosownej godzinie czekać mię jutro w małym parku przed
budynkiem głównej Biblioteki - a ja będę się starał nadbiegnąć z jednej Czytelni
(cabinet de lecture) gdzie mam jeszcze z kimś spotkać się i na papiery potrzebne
okiem rzucić - po czym zajdziemy też zobaczyć Bibliotekę... inaczej przecie
wyjechać nie godziłoby się! ..."
W słowach tych, zupełnie naturalnych, cóż usłyszał każdy obecny i wszelki
spółczesny? a co usłyszałby milczący przez lat parę Pitagorejczyk?... W tychże
samych, mówię, wyrazach, które wszelako wystarcza cokolwieczek odmiennym
wygłosić nastrojem, ażeby się piorunującą stawszy satyrą, cały przedstawiły
obraz błędu i nieszczęścia głębokiego naszej wiedzy i za nią idącej cywilizacji?
Toteż prostym i logicznym następstwem stało się, że kolega mój nie dopisał i
spóźnił się. Oczekiwałem go spokojnie w przyjemnym cieniu bukszpanów, patrząc na
maleńkie dziecko złotowłose, bawiące się kamyczkami z piasku wygrzebywanymi ze
starannością nieprzerwaną...
Skoro zaś oczekiwany wreszcie nadbiegł, już zaledwo wystarczyło nam czasu na
obejście wokoło gmachu Biblioteki i na architektoniczne uznanie jego zalet.
Otóż! - mówiło się - skoro spójrzymy na te, szerokie urozszerzające się jeszcze
bardziej masy pełnego muru, a spojrzymy ze stanowiska starożytnych literatur,
czyli, że tak rzekę, kilku ksiąg sanskryckich i zendylskich, kilkudziesięciu
greckich i rzymskich, i hebrajskiej jednej i jedynej... zaiste, że sama się
myśl, beznakłonnie ku temu, zapytuje, jeżeli nie: na czym skończyć ma ta nasza
literacka płodność ? - to : na czym ona zatrzyma się i w co się odrodzi?
Będzież potrzeba, ażeby być jako tako z gruba oczytanym, tyle pierw oczu sterać,
ile ich zaniepodziewa w księgach swoich mandaryn chiński, do ostatecznego
egzaminu przygotowujący się?!
Dziś - gdy jeżeli gdzie na przykład dziewięćset periodycznych pism wychodzi, to
oneż dziewięćset dzienników daje tyleż romansów i powieści we feuilletonach, a
przeto samych już romansów dziewięćset na rok, coś j jakby trzy na dzień,
spotyka się... i to jeszcze w jednym tylko kraju Europy, i w jednej ze stolic!
Dopowiedzieć co rychlej przynależy, że to zawsze jeden tylko romans, ów ostatni,
ów interesujący romans obchodzić winien, ów, co obchodzi wszystkich, i że to
zawsze jedna tylko broszura, owa ostatnia, owa, która to zainteresowała
wszystkich, ta jest tylko obowiązującą. I że nawet nie czytać można innych, a
jednak być człowiekiem...* * * *
Tymczasem niefortunnie rzucone i wdeptane w śmiecie osobistości, moralnie
zaniedbane, przy bladej świeczce z trudem zakupionej, czytywać będą na dorywczo
wpadłych im w ręce drukach to, co przypadek sam im nastręczył i w oczy cisnął
przy zbytkowaniu i rozpuście umysłowej szczęśliwszych śmiertelników. I udarty
jakiś kawałek papieru drukowanego świecić będzie tym chciwym rozwinięcia
umysłowego oczom i sercom.
Atoli jak, według chińskiej karygodności, wybiera kat z podanego mu kosza
pełnego nożów ten lub ów nóż trafem w jego rękę wpadający, a noszący na sobie
napis: ucho, nos, oko, serce... i wedle takowego to napisu zakrwawia go na
członkach skazanego : tak nieszczęśliwy ów a chętny ukształcenia umysł, tułając
się za bezcelnie i bezszczerze postawioną pracą umysłową, natrafiać musi i
natrafia na pojawy więcej daleko zakrwawień i ran niźli pojęć mu przynoszące !
W całości zatem naszej umysłowej rzeczy jest coś zfałszowanego, coś zakłamanego
powierzchownie i nie znoszącego szczerych, prostych zapytań, jak to zwykło się
zdarzać w fałszywych położeniach! Że albowiem wiedza dla użytku jakowego
bieżącego uprawiona, zawsze, końcem końców, musi ostatecznie, nawet przez
otrzymane swe rzeczywiste owoce, służyć wiedzy dla wiedzy, to jest tylko
doskonałej architektoniki rzeczy umysłowych wypływem - lecz człowiek, w tym nic
sam nie postanowiwszy, bywa tylko jakoby arcyinteresującą igraszką, ciekawości
bezgranicznej!... Ciekawości, która, jeżeli wycofanemu z interesów i dostatnio
postawionemu w rzeczywistości, a przyjaznemu wiedzy umysłowi może robić
przyjemność umysłową (zwłaszcza gdy innych przyjemności tenże już nie używa), to
niekoniecznie dawa się (mówię) sama ona bezdenna-ciekawość stawić rodzącej się,
rosnącej i postępującej wciąż Ludzkości. jako jedyny umysłowego bytu interes.
Człowiek chce wiedzieć: gdzie? i po co pracuje myślą?... choćby tylko dlatego,
że bez tej wiadomości niecała jego energia w dzieło zagaja się. Byłoby to
zapewne czymś jak bardzo niegrzeczną-rzeczą, gdyby kto do spółczesnego mędrca
słowa te wystosował:
"Racz powiedzieć, Mężu! czy człowiek może wszystko wiedzieć?
Czy on oczekiwać na; aż wypojedyńczone umnictwaa dokwitami swoimi ostatecznymi
stworzą wieniec i koronę światła ? A tymczasem, czyli należy, ażeby codzienne
jego życie świadczyła zastałym nałogom lub przesądom i posługiwało przyjętym
hierarchicznie pychom? - Mężu! rzeknij..."* * * * *
Para-baza takowa zaiste że byłaby rodzajem niegrzeczności, i to tym
wyraźniejszej; że na samym wstępie (niniejszej części pierwszej Milczenia
naszego) dostatecznie się udowodniło; jak dalece jest niepodobieństwem śpiącego
"grzecznie" przebudzić.

* I uczony Arystoteles podziela to dogmatyczne filozofów uznanie, że filozofii
celem jest uszczęśliwienie moralne człowieka - dodaje on wszelako dwa jeszcze
warunki, to jest, ażeby człowiek był urodziwym i posiadał majątek (sic). - Jest
to jeden z powodów, dla których mędrca tego pouczamy do nowszego okresu. C. N.

** Dla tak różnowzględnych przyczyn szkoły filozoficzne brały nazwy swoje, iż
nie można wiele się na tym opierać. Np. szkoła eleacka (veliacka) dlatego, iż w
mieście Velia trzech się filozofów narodziło było; szkoła eliacka (Fedona),
która, przeniósłszy mieszkanie do Eretry, zowie się i eretriacką... Pojmujemy
nazwę szkoły jońskiej dla wielkiej doniosłości żywiołu jońskiego - ale czy
naonczas cała umysłowa Grecja nie była jońską?... Szkoła italska jest tak dalece
szkołą samej wielkiej osobistości Pitagora, iż po śmierci jego wyprzedaje się z
rękopismów za pieniądze... i to Platońska-Akademia zyskuje na owej pozgonnej
likwidacji. C. N.

*** Godziłoby się zapytać czynnego generała, doświadczonego kapitana-okrętu,
biegłego człowieka-stanu, do ila oni w głównych i stanowczych działaniach swoich
opierali się na bystrym a peu prés a o ile na systematycznym działaniu? C. N.

**** Czytelnictwo opieszałe bywa naglonym napisami wykrzyknikowymi na rogach
ulic: "Czytajcie to a to!!", przy czym rodzaj ręki, z palcem wskazującym ów

nakaz, w rysunku kolosalnym... rodzaj pięści ściśniętej... "Czytajcież!! ten
albo ów nowy romans!" C. N.

***** Na pytania te ze zupełną prostotą gotowi jesteśmy odpowiedzieć i poniekąd
dla umiejętnie czytających odpowiadamy na nie w ciągu niniejszego tekstu. C. N.

KONIEC ROZDZIAŁU
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •