Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


8. WYKRACZAJAC POZA UTARTE SCHEMATY
"Czlowiek" dla przyzwyczajonego do utartych klasyfikacji umyslu jest pojgciem absolutnym. Nie ma miary posredniej. A wynika z tego wiele zla.
Richard Dawkins, 1993



2.8.1. NIEZWYKLA INSTYTUCJA

Kilka lat temu pewien reporter opisywal zycie spolecznosci zamknietej w niezwyklej instytucji opiekunczej w Holandii. D'sc szczegolna kondycja jej czlonkow wprawdzie nie uposledzala ich fizycznie, lecz ich rozwoj umyslowy nie siegal normalnego ludzkiego poziomu: chociaz wydawali glosy i wykonywali gesty, nie umieli mowic. Zamknieci w podobnym miejscu wiekszosc swego czasu zwykle spedzaja powtarzajac ciagle te same ruchy, kolyszac sie z boku na bok, tam i z powrotem. Lecz owa instytucja byla naprawde niezwykla, gdyz dazyla do tego, by dac podopiecznym mozliwie maksymalna swobode zycia i tworzenia swej wlasnej spolecznosci. Ta swoboda rozciagala sie nawet na stosunki seksualne, prowadzace do ciazy, urodzin i wychowywania dziecka. Obserwator chcial sie dowiedziec, jak w tych warunkach zachowywac sie bedzie spoleczn'sc nie umiejacych mowic.

Zachowanie sie jej czlonkow bylo znacznie bardziej zroznicowane niz w typowych instytucjach tego rodzaju. Rzadko spedzali czas samotnie, i wydawalo sie, ze bez trudu rozumieja swoje glosy i gesty. Prowadzili aktywne zycie fizyczne, duzo przebywajac na swiezym powietrzu, majac swobodny dostep do dwu akrow prawie naturalnego lasu otoczonego murem. Podejmowali wiele wspolnych dzialan, do ktorych zaliczala sie takze - ku konsternacji opiekunow - proba ucieczki, kiedy wykorzystali olbrzymi powalony pien jako drabine, zeby wdrapac sie na mur.

176

Obserwatora szczegolnie uderzylo cos, co nazwal "zyciem politycznym" tego ludu. Szybko pojawial sie okreslony przywodca. Jego - a zawsze byl to "on" - wladza zalezala jednak od poparcia innych czlonkow grupy. Przywodca mial pewne przywileje, ale takze, jak sie wydawalo, obowiazki. Musial dbac o przychylnosc innych rozdzielajac zywnosc i rozmaite dary. Od czasu do czasu dochodzilo do walk, zwykle jednak konczacych sie pojednawczymi gestami, po ktorych pokonany mogl powrocic na lono spolecznosci. Jesli jednak przywodca znalazl sie w izolacji i pozwolil na powstanie skierowanego przeciw sobie przymierza, dni jego rzadow byly policzone.

Mozna bylo dostrzec, ze spolecznosc ta rzadzila sie prostym kodeksem moralnym. Dwie podstawowe normy - komentowal obserwator - dawaly sie ujac nastepujaco: "przysluga za przysluge" i "oko za oko, zab za zab". Zlamanie pierwszej zasady wywolywalo dotkliwe poczucie krzywdy. Pewnego razu Henk walczyl z Janem, ktoremu na pomoc przyszedl Gert. Pozniej Henk zaatakowal Gerta, ktory gestami prosil o pomoc Jana, ten jednak sie nie ruszyl. Gdy walka sie skonczyla, Gert z wsciekloscia rzucil sie na Jana.

Wszystkie matki poza jedna umialy opiekowac sie dziecmi i wychowywac je. Miedzy matka i dzieckiem powstawala bliska, trwajaca przez wiele lat wiez, a Smierc dziecka okrywala ja dlugotrwala zaloba. Poniewaz nie istnialy zwiazki monogamiczne, nie zawsze mozna bylo stwierdzic, kto jest ojcem dziecka; zreszta ojcowie w wychowywaniu dzieci odgrywali niewielka role.

Zdolnosci umyslowe podopiecznych tej instytucji byly bardzo ograniczone, dlatego tez obserwatora uderzyly przyklady zachowania, ktore mialo cechy inteligentnego planowania. Pewnego razu dwu mlodym matkom trudno bylo powstrzymac dzieci od bojki. Starsza matka, postac majaca we wspolnocie duzy autorytet, drzemala nieopodal. Jedna z mlodszych matek obudzila ja i wskazala na szarpiace sie dzieci. Obudzona skar-

177

cila je glosem i gestami, az przestraszone przerwaly bojke. A potem wrocila do drzemki.

Chcac stwierdzic, jak daleko czlonkowie tej spolecznosci siegaja mysla w przyszlosc, obserwator przeprowadzil pomyslowy test na zdolnosc rozwiazywania problemow. Ktoremus z podopiecznych pokazywano dwie serie pieciu pudelek z przezroczystego tworzywa, zamknietych na rozne, lecz latwe do rozpoznania kluczyki. Kluczyki umieszczono w kolejnych pudelkach, gdzie byly widoczne. Jedna seria prowadzila do pudelka z przysmakiem, druga do pustego. Klucz do pierwszego pudelka lezal na zewnatrz. Trzeba bylo najpierw wybrac ktores z dwu pierwszych pudelek; aby zas dobrac sie w koncu do smakolyku, nalezalo najpierw przejsc w mysli wszystkie piec pudelek i stwierdzic, ktora seria konczy sie pudelkiem z lakociami. Czlonkowie owej spolecznosci nie mieli problemu z rozwiazaniem tego skomplikowanego zadania.

Mieli tez swiadomosc tego, co robia. Wskazywal na to rozpowszechniony zwyczaj oszukiwania. Pewnego razu spostrzezono, ze pokonany w walce silnie utyka w obecnosci zwyciezcy, ale nie kuleje, gdy jest sam. Udajac, ze jest powazniej ranny, mial zapewne nadzieje na wspolczucie albo przynajmniej laske zwyciezcy. Lecz najbardziej wyrafinowane formy oszustwa - co dla obserwatora zachowan ludzkich nie jest niczym dziwnym - wiazaly sie z zachowaniami o charakterze seksualnym. Chociaz nie znano monogamii, przywodca staral sie uniemozliwic innym stosunki seksualne ze swymi faworytami. Dlatego tez zmierzajace do nich flirty prowadzono bardzo dyskretnie, by nie zwrocily jego uwagi.

Opisalem owa spolecznosc dosc szczegolowo, gdyz chcialem zastanowic sie nad pewnym problemem etycznym: jak mysleli o niej ludzie, ktorzy sie nia opiekowali? Otoz w oczach opiekunow jej czlonkowie nie mieli tego samego prawa do zycia, co normalni ludzie. Chociaz dbano o ich dobro i otaczano troskliwa opieka, uwazano ich za istoty nizsze, ktorych zycie ma wartosc mniejsza niz zycie normalnych ludzi. Gdy

178

jeden z nich poniosl smierc w walce o przywodztwo, nie uwazano tego za rownie powazne jak zabicie normalnego czlowieka. Nie sadzono tez, by nalezala im sie taka opieka medyczna, jaka dostepna jest mieszkancom calej Holandii. Nie dosc na tym; w innych niz opisana instytucjach, podobnych im wrecz rozmyslnie zarazano chorobami, np. zapaleniem watroby, aby przetestowac skutecznosc eksperymentalnych lekow lub szczepionek. Niekiedy w wyniku eksperymentu umierali.

Jak powinnismy oceniac ten stan rzeczy? Czy mamy byc oburzeni? Czy mozna go bronic ze wzgledu na ograniczone zdolnosci umyslowe owego ludu?

Odpowiedzi moga byc rozne i bardzo zaleza od tego, jaki obraz ich umyslowoSci sobie stworzymy. Mowilem o nich spolecznosc, "lud". Stosowalem tu slowo "lud" jako potocznie uzywana liczbe mnoga "osoby"; jesli zas chodzi o ten ostatni termin, to mialem na mysli definicje siedemnastowiecznego angielskiego filozofa Johna Locke'a: "Oznacza on moim zdaniem istote myslaca i inteligentna, obdarzona rozumem i zdolnoscia refleksji, istote, ktora moze ujmowac siebie myslajako sama siebie, to znaczy: jako te samaw roznych czasach i miejscach myslaca rzecz."1 Ale poniewaz terminy "osoba", "lud" zwykle sa odnoszone wylacznie do czlonkow gatunku homo sapiens, uzycie tego slowa moglo wzbudzic u czytelnika przypuszczenie, ze opisuje spolecznosc ludzi uposledzonych umyslowo. To, ze uzylem imion holenderskich, zapewne wzmocnilo jeszcze ten domysl. W tym przypadku czytelnik prawdopodobnie pomyslal, ze przypisywanie zyciu tych ludzi mniejszej wartosci niz zyciu ludzi normalnych jest czyms moralnie bardzo zlym; a wzmianka o poddaniu ich eksperymentom prawdopodobnie wywolala wstrzas i oburzenie.

Niektorzy czytelnicy moze jednak odgadli, ze wcale nie opisuje ludzi. "Szczegolna kondycja" tego ludu to przynaleznosc do gatunku Pan troglodytes. Jest to spolecznosc szympansow, zyjaca w ZOO w Arnhem blisko Amsterdamu.2 Jesli czytelnik to odgadl, byc moze nie byl juz tak wstrzasniety, ze ich zycie bylo dla opiekunow mniej cenne niz zycie zwyklych

179

ludzi; byc moze nawet nie oburzylo go poddanie szympansow smiercionosnym eksperymentom.

We wszystkich przypadkach, ktore do tej pory analizowalem, horyzont dyskusji zakreslala ludzka natura zycia. Na poczatku tego rozdzialu ucieklem sie do podstepu, chcac uswiadomic czytelnikowi, jak bardzo jego nastawienie zalezy od tego, czy zabija sie czlowieka, czy tez istote, ktora nim nie jest - nawet jesli znane sajej mozliwosci umyslowe, choc nieznana przynaleznosc gatunkowa. Jesli zdamy sobie z tego sprawe, bedzie to pierwszym krokiem do tego, by krytycznie zbadac inne fragmenty fundamentow, na ktorych wspiera sie nasza postawa moralna wobec zycia i smierci. Wspomnialem juz o osobliwym fakcie, ze termin "obrona zycia" odnoszony jest do dzialan ludzi, ktorzy przeciwni sa zabijaniu plodow ludzkich, ale ochoczo przyzwalaja na zabijanie cielat, swin i kurczat. Swiadczy to, do jakiego stopnia problem zabijania istot ludzkich-nawet plodow-wydaje sie wazniejszy niz problem zabijania istot innych gatunkow. Ale i tu mozna dostrzec, jak bardzo chwieje sie tradycyjna etyka.

180
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •