Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


Buddyjska Etyka
Z tego, ze juz tu na grupie cos niecos pisalem wynika miedzy innymi taka korzysc, ze jest sie do czego odwolac, bo do czegos juz przeciez doszlismy. Skrytykowalem juz wiare w istnienie materii. Wiemy zatem, ze w podejsciu ktore buddyzm (przynajmniej ten prawdziwy buddyzm hehe :) reprezentuje materia nie istnieje obiektywnie a wszystko co widzimy jest tylko naszym doswiadczeniem i mozna powiedziec ze ma charakter "duchowy" bo jest przejawem umyslu. Wiemy tez, ze stany umyslowe jakie wytwarzamy tworza stany kolejne a prawidlowosc z jaka to sie odbywa nie jest czyms stalym i obiektywnym, ale tkwi w samych stanach zrodlowych. W ich rodzaju i naturze, w tym jakie sa. Jezeli na przyklad jestem dumny z siebie, to bedzie to ewoluowac jednoczesnie w kierunku powstania pewnej sily przebicia i przywiazania do swojego wizerunku, ktore to elementy pozniej przerodza sie w mieszanine agresji i strachu. Poniewaz jak juz wiemy granica pomiedzy swiatem zewnetrznym a nasza psychika nie istnieje obiektywnie lecz jej odczuwanie jest tylko jeszcze jednym produktem naszych mentalnych uwarunkowan, to stany psychiczne o ktorych mowie realizuja sie dla nas w postaci wydarzen, ktore nas spotykaja. Mozna to porownac do snu, w ktorym na przyklad nasz strach przed czekajacym nas rano egzaminem realizuje sie pod postacia wizji egzaminatora scigajacego nas walcem drogowym. Pomimo, ze marzenie senne rozgrywa sie w naszej psychice doswiadczamy go jako czegos realnego. Na tej samej zasadzie doswiadczenia na jawie sa produktem naszej wlasnej psychiki, ale doswiadczamy ich jako realnych i odrebnych. To, co jeszcze wiemy, to to, ze oprocz nas samych nie ma zadnej istoty o jakims specjalnym statusie, analogicznej do chrzescijanskiego Boga, ktora bysmy musieli zadowalac spelnianiem jej wymagan. Oznacza to, ze nie ma oprocz nas samych nikogo, kto by nam mogl zagrozic albo sie na nas zemscic za to, co zrobimy. Podswiadoma obawa przed kims takim jest bardzo mocno zakorzeniona w naszym mysleniuu i kulturze i dlatego jest bardzo wazne aby zlokalizowac ja w sobie i wyzwolic sie od niej zanim podejmie sie jakiekolwiek rozwazania o etyce na powaznie. Jest wiec tak, ze pytanie o to, czy cos jest "dobre" czy "zle" nie ma sensu, bo nie ma sie nijak do Rzeczywistosci. System etyczny, ktory tworzymy nie moze byc zbiorem nakazow czy zakazow, gdyz te nie maja sensu w kontekscie braku obiektywnie istniejacego sedziego czy jakiejkolwiek stalej wykladni. Jedyne co mozemy wskazac jako "os obrotu" dla naszego systemu, jedyny wzglednie staly punkt, do ktorego mozemy sie odnosic, to nasze wlasne doswiadczenie. Doswiadczenie przyjemnosci i nieprzyjemnosci. Cokolwiek sie pojawia przed nami mozemy przypisac do jednego z tych zbiorow. Sa rzeczy ktorych chcemy i takie, ktorych nie chcemy. Wynika to po prostu z samego faktu naszego istnienia. Dopoki jest tak, ze patrzymy subiektywnie, dopoty mamy podzial na rzeczy przyjemne i nieprzyjemne. Nie bedziemy wiec zastanawiali sie nad tym, co jest dobre a co zle. Te slowa w ogole wykreslimy ze slownika. Odrzucamy te pojecia. Nie ma dobra ani zla. Bo nie ma obiektywnego sedziowania. Jest przyjemnosc i nieprzyjemnosc. Jesli mamy konflikt pomiedzy dwiema sobami, to nie ma zadnej osoby trzeciej, ktora patrzy na to z gory i ocenia, kto robi "slusznie" a kto "nieslusznie". Jest bardzo wazne aby to rozumiec, bo w naszej kulturze pojecia "slusznosci" i "nieslusznosci" tkwia bardzo gleboko a nie mozemy widziec rzeczywistosci dopoki patrzymy przez tego rodzaju filtry uksztaltowane przez nasze przyzwyczajenie. Nasz system bedzie wiec zbudowany po pierwsze na analizie natury relacji pomiedzy uczestnikami zdarzenia dla ktorego chcemy ten system zastosowac, po drugie na analizie skutkow jakie moze okreslone postepowanie i zwiazany z tym stan psychiczny spowodowac i po trzecie na analizie przyczyn, ktore do takiej a nie innej sytuacji uczestnikow doprowadzily. Prowadzac nasze rozwazania bedziemy caly czas pamietac o podstawowym zalozeniu - ze wszystkie zdarzenia jakie nas spotykaja sa calkowicie naszym wlasnym produktem, nie istnieje przypadkowy nieszczesliwy zbieg okolicznosci i wszelkie zjawiska maja wylacznie charakter mentalny. Zadaje sobie pytanie w jakim wlasciwie celu my mamy formulowac jakis system etyki, skoro jak sie pokazalo w naszym podejsciu nie uznajemy istnienia zadnego obiektywnego zrodla oceny naszych dzialan czy tez rozdawcy kar i nagrod z ktorym oplaciloby sie byc za pan brat stosujac taki wlasnie system. Odpowiedz jest taka, ze system etyki buddyjskiej ktory sie formuluje nie ma charakteru nakazowego. Nikt nie ma obowiazku ani nie musi go przestrzegac. Ten system jest po prostu proba opisu sposobu, w jaki funkcjonuje osoba ktora naprawde rozumie cala reszte naszych rozwazan o tym, czym jest umysl i jaki jest jego zwiazek z tym co on chwyta jako zewnetrzne oraz w jaki sposob poszczegolne sytuacje psychiczne sie wspolzaleznie przejawiaja. Jesli ktos to rozumie, to nieuchronnie dojdzie do takiej wlasnie formuly dzialania, jaka tu za chwile przedstwaimy. Nie jest ona dobra ani zla. Nie jest bardziej ani mniej wlasciwa czy chwalebna, jest po prostu naturalna konsekwencja przyjecia okreslonej wizji swiata i siebie. Przyjrzyjmy sie wiec pierwszemu naszemu wnioskowi, o tym, ze rzeczywistosc ktorej doswiadczamy, wszystkie rzeczy i sytuacje ktore sie nam przydarzaja sa wywolywane przez okreslone nasze nagromadzenia psychicznych doznan, przyzwyczajen i tendencji. Innymi slowy, ze kazda, nawet pozornie przypadkowa sytuacja jaka nas spotyka nie jest w istocie niczym innym jak tylko naszym wlasnym produktem - wyrazem jakiejs naszej psychicznej tendencji wygenerowanym podobnie, jak to sie dzieje na przyklad we snie. Wyobrazmy sobie taka sytuacje. Siedzimy w kawiarni i rozmawiamy z kims. Nagle wpada facet z karabinem i zaczyna strzelac. To co sie dzieje nie dla kazdego bedzie identyczne. Pozornie jest to jedna wspolna sytuacja, ale kazdy przezyje ja na swoj sposob. Pamietam jak kiedys w zimie jechalem za Warszawa samochodem, wpadlem w poslizg i wpakowalem sie do rowu zaliczajac prawie dachowanie. Bylo nas 4 osoby i spedzilismy pol nocy w rowie wyciagajac samochod. Sytuacja ta sama, ale kazdy z nas przezyl to inaczej. Dziewczyny wpadly w histerie, kumpel sie zacial i zasuwal do upadlego jak maly motorek a ja sie swietnie bawilem. Wiec sytuacja nigdy nie jest taka sama dla wszystkich. Kazdy ma swoje uwarunkowania i chociaz czasem sie spotykamy w podobnym "miejscu" to jednak nawet terrorysta strzelajacy na slepo w kawiarni nie jest w stanie nas zrownac dokladnie. Bo kazdy z nas jest inny. Wracajac do tego terrorysty - coz on takiego robi strzelajac ? Otoz nie robi on nic innego, jak tylko wyraza "fizycznie" zsumowane tendencje nagromadzen psychicznych uwarunkowan wszystkich zgromadzonych w kawiarni ludzi do ktorych on strzela. On strzela do nich, poniewaz taka jest ich karma, czyli takie sa konsekwencje ich mentalnej nad i pod swiadomej

aktywnosci ktora wyprodukowali. To samo dotyczy katastrof lotniczych, wypadkow samochodowych, epidemii, wojen czy jakichkolwiek tego rodzaju wydarzen. Gdyby on nie strzelal, zrobilby to ktos inny albo staloby sie to w jakis inny sposob, inny rodzaj tragedii, moze inne szczegoly, ale ogolny efekt jest ten sam. Oni "wysnili" tego faceta i siebie jako ofiary jego strzelania. Tak wiec strzelanie jest w porzadku o tyle, ze w jakims sensie bylo nieuniknione. Oni sprowadzili to na siebie i sami to wyprodukowali. Normalnemu europejczykowi bardzo trudno jest z poczatku zaakceptowac takie podejscie, ale zapewniam Was, ze jesli nawet na probe sprobujecie popatrzec na wydarzenia wokol siebie za pomoca tego narzedzia, to bardzo latwo mozna zauwazyc jak pewni ludzie samym rodzajem swojej psychicznej konstrukcji sprowadzaja okreslone rodzaje wydarzen. Pewnym ludziom okreslone przypadki po prostu nie maja prawa sie zdarzyc. Innym - musza. Jest to kwestia karmy - czyli wlasnie takiej lub innej formy psychicznej aktywnosci ktora tworzy nasze zycie. Co jednak z tym terrorysta ? Czy doszlismy do wniosku, ze ten facet robi wlasnie cos cudownego umozliwiajac innym zrealizowanie ich karmicznego ladunku ? Na pewno nie zalazl sie tam przypadkiem. Jest zrozpaczony albo zdesperowany. Jego stan jest bardzo daleki od tego, co nazywalibysmy samoswiadomodscia, spokojem czy szczesciem. To wariat. Wskutej swoich nagromadzen doszedl do punktu w ktorym nie widzi juz dla siebie zadnej innej mozliwosci jak tylko akt zbiorowego zabojstwa. Z cala pewnoscia nie jest to czlowiek szczesliwy. On i ci ludzie w kawiarni stanowia pewnego rodzaju calosc podobnie jak ptak i lapana przez niego ryba. Wszyscy oni realizuja swoje karmiczne nagromadzenia i wszyscy oni robiac to -doswiadczajac tego spotkania sa nieszczesliwi. Terrorysta strzela, bo jego zycie nie satysfakcjonuje go. On nie radzi sobie ze soba samym. Jesli powiemy mu "nie zabijaj, bo zabijanie jest zle i pojdziesz do piekla" to byc moze on nie pojdzie do kawiarni strzelac, ale nie stanie sie ani na cal szczesliwszy i bardziej swiadomy sam siebie. A karmiczne nagromadzenia gosci kawiarni nadal beda istnialy i ich nieszczescie zdarzy sie po prostu w inny sposob. Jesli jednak ten terrorysta przyjrzy sie swojemu zyciu, to odkryje, ze jest nieszczesliwy i ze zabicie 50 osob nie jest dokladnie tym, co moze go uczynic szczesliwszym. Jesli zajmie sie medytacja i bedzie przygladal sie jak przeplywaja jego mysli i jak problemy upadaja pod wlasnym ciezarem tworzac mnostwo wolnego miejsca to odkryje, ze byc moze to, czego potrzebuje to kochajaca zona albo przyjaciele, albo moze swiadomosc, ze jest cos wart...I to bedzie moment w ktorym stanie sie on etycznym czlowiekiem. Nawet nie myslac "powinienem/nie powinienem". Tak wiec to, co bysmy mu radzili to nie powstrzymanie sie od dzialania, ale rozwijanie zrozumienia wlasnej osoby. z ktorego w naturalny sposob wyniknie stan umyslu nie pozwalajacy na pojawienie sie pomyslu zrobienia kawiarnianej rzezi. Widzimy wiec, ze przekonanie o mentalnej przyczynie i naturze wszystkich wydarzen nie prowadzi nas do formulowania zakazow dla okreslonych dzialan, ale raczej do konkluzji ze uporzadkowanie swojego umyslu prowadzi do pojawienia sie wokol nas pozytywnych wydarzen. Istnieja ludzie, ktorzy caly czas chca komus pomagac. Na przyklad rozdaja jedzenie biednym. Czasem przychodze na Centralny i przygladam sie tym wszystkim obszarpancom wyczekujacym w kolejce do garkuchni. Ich zycie przypomina zycie podworzowego psa. Caly dzien kreca sie wokol kuchni czekajac na ochlap, ktory sie im rzuca. Sa przywiazani do tego miejsca i mam wrazenie, ze to rozdawnictwo tylko poglebia to ich przywiazanie. Z drugiej strony grupka nawiedzonych anioleczkow o uduchowionych oczach skapana w blasku wznioslosci swojej misji. Siedza w tej garkuchni i kazdym ruchem wyrazaja "jestem dobry, dobry, dobry...och jaki jestem wspanialy...". Moze troche przesadzam, ale tak to ogolnie postrzegam. Coz oni robia ? Ano zaleczaja swoj niepokoj o to, czy aby na pewno maja prawo zyc na Ziemi. Buddyjska etyka nie neguje takiej pomocy, ale tez jej nie gloryfikuje. W ogole niczego nie gloryfikuje zreszta. Czlowiek, ktory rozwinal samoswiadomosc, rozumie siebie i jest naturalny samym swoim istnieniem potrafi pomagac ludziom dajac im przyklad potegi ich wlasnego potencjalu bycia szczesliwym i niezaleznym. Jesli buddysta moze popelnic grzech, to tylko wtedy, kiedy robi cos co jest niezgodne z jego najglebsza natura. Jesli moze zrobic cos dobrego, to najlepszym na co go stac jest zrobienie tego, czego naprawde w glebi swojego spokoju najbardziej chce. Takie dzialanie wyraza cala nature i poprzez nieograniczonosc naszego umyslu powoduje nieskonczony lancuch dobrych skutkow. Nie interesuje mnie czy jestem dobry czy zly, wspolczujacy czy okrutny, madry czy glupi...To wszystko sa egoistyczne fantazje poszukiwaczy metod upiekszania wlasnego wizerunku. Jedyne, co mnie interesuje, to abym byl autentyczny i aby kazde moje dzialanie wynikalo ze mnie, z mojej najglebszej niezafalszowanej i nieneurotycznej tendencji w sposob mozliwie najpelniejszy. Jesli jestem soba, to moje dzialanie jest dzialaniem o doskonalych skutkach cokolwiek bym nie robil. Jesli nie jestem soba, a tylko realizuje narzucony mi przez kogos program czy szablon, to jakichkolwiek wygibasow samoofiarowania i masochistycznego poswiecania sie bym nie dokonywal, moje dzialanie nie uszczesliwi nikogo. I to jest poczatek srodek i koniec systemu buddyjskiej etyki.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •