Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
1
Pierre Corneille
Cynna, czyli Łaskawość Augusta
Tragedia wierszem w pięciu aktach
Przełożył Ludwik Osiński
Tytuł oryginału: ŤCinnať
OSOBY
O k t a w i u s z C e z a r A u g u s t cesarz rzymski
C y n n a wnuk Pompejusza
M a k s y m
E m i l i a córka Toraniusza
F u l w i a powiernica E m i l i i
P o l i k l e t wyzwoleniec A u g u s t a
E w a n d e r wyzwoleniec C y n n y
E u f o r b wyzwoleniec M a k s y m a
Rzecz dzieje się w Rzymie.
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
EMILIA sama
Jedyna żądzo serca, żądzo niecierpliwa,
Pomsto, której ode mnie krew ojcowska wzywa,
Daruj, jeśli cię moim namysłem znieważam!
Kogóż ścigam i kogo na zgubę narażam?
Gdy spojrzę na Augusta w całym blasku chwyały,
Nie widzę tylko zbrodnie, które mu tron dały,
A wśród nich krwawy obraz ojcowskiego zgonu.
Po zwłokach opiekuna wstępował do tronu...
I to berło, co drżącej rozkazuje ziemi,
Krwią jest moją i łzami skropione mojemi.
Czyjeż by na ten widok serce nie zadrżało?
Ach, za tyle srogości jedna śmierć za mało!
Gniew mój zbyt sprawiedliwy, zbyt święty...
lecz Cynna?...
Tyleżem dla mej zemsty poświęcać powinna?
Tyle się na niepewne zamysły ośmielać,
Żeby dla krwi mordercy krew kochanka przelać?
Niełatwo się na tronach monarchów dosięga,
Burzą i piorunami grozi ich potęga.
Niebezpieczeństwo pewne, gdzie skutkiem los włada;
Pora źle upatrzona, mylny układ, zdrada...
Ach, często w zbyt okropnej wyroków przemianie
Mściciel krzywdy sam nową ofiarą się stanie
Lub gdy pożądanego zawodu dobiegnie,
Z upadkiem przeciwnika sam zwycięzca legnie.
Niech cię od tej przepaści odwracają nieba!
Smutna zemsta, gdy dla niej ciebie stracić trzeba,
I śmierć nieprzyjaciela moją by się stała,
Gdybym dla niej tak drogie łzy wylewać miała.
Łzy? Kiedy ojciec z grobu krwi woła ode mnie?
Nie, powinności mojej nie zdradzę nikczemnie,
Dokonam dzieła: ustąp, niegodna mnie trwogo!
Mogęż spełnienie pomsty okupić zbyt drogo?
Ach, ty sama, miłości, wspieraj moje męstwo,
A chwałą twoją będzie tak świetne zwycięstwo!
SCENA DRUGA
E m i l i a, F u l w i a
EMILIA
Raz przysięgłam i teraz przysięgam na bogi,
Fulwio, chociaż mi Cynna nade wszystko drogi,
Śmierć srogiego mordercy nie może ominąć,
Jeśli mnie Cynna kocha, August musi zginąć.
FULWIA
W wielkim zamyśle wielka obwieszcza się dusza...
Poznaję córkę godną krwi Toranijusza.
Lecz pozwól się zapytać, czyż już nigdy wcale
Nie ostygnie twe serce w tym gniewu zapale?
August dobrodziejstwami twe straty nagradza;
On jest ojcem dla ciebie, on twój los osładza
I tylu cię łaskami codziennie obdarza,
Żeś tu czczona jak pierwsza przy boku cesarza.
Pierwsi z dworzan przed tobą zginają kolana,
Byś za nimi raczyła przemówić do pana.
EMILIA
Wszystkie te względy czyliż ojca mi oddadzą?
Chociaż mnie tą przemożną obdarzają władzą,
Wielka w znaczeniu, w liczne obfitując dary,
Zawsze przecie krwią jestem niewinnej ofiary.
Nie zawsze, czym ty sądzisz, dobrodziejstwo bywa;
Obraża, gdy je daje ręka obrzydliwa.
Kto nienawidzi, tego dar nie ułagodzi,
I owszem, więcej mogąc, potężniej zaszkodzi.
August we mnie łaskami gniewu nie umniejsza,
Zawsze taż sama jestem, a co dzień możniejsza.
Każdym z tych darów, których hojnie mi udziela,
Nowego zakupuję mu nieprzyjaciela.
Niech krew swoją i sławę sprzedają wyrodni,
Kto się chce mścić za ojca, nie zna żadnej zbrodni.
FULWIA
Lecz, pani, za niewdzięczną każdy cię poczyta.
Nie jestże nienawiścią nienawiść ukryta?
Nie zapomnieli jeszcze współrodacy twoi,
Na jakich okrucieństwach tron Cezarów stoi;
W mogiłach tylu Rzymian, w tylu ofiar tłumie,
Które niesyta zbrodnia poświęciła dumie,
Odzywa się głos zemsty w całej włoskiej ziemi.
Rzym zagładzi twe krzywdy razem ze swojemi;
Wielu powstało, inni do powstania bliscy,
Musi ten zginąć, kogo nienawidzą wszyscy.
EMILIA
Co? Ja mam tłumić ogień wiecznej nienawiści?
Czekać, aż żądze moje ślepy los uiści?
I gdy święta powinność odzywa się we mnie,
Będę go nienawidzieć skrycie i nikczemnie?...
Co mi po zemście Rzymian, tego chcę jedynie:
Niech dla mojego ojca, nie dla innych ginie.
Tak, po zgonie Augusta łez bym nie otarła,
Gdyby go śmierć na zawsze mej zemście wydarła.
Nikczemny! Cudzą ręką broni się w potrzebie;
My się pomścijmy razem, za kraj i za siebie.
Do rozkoszy zgładzenia krzywd naszego domu
Przydajmy jeszcze chwałę z tyranów pogromu.
Może kiedyś, czcząc wolność odzyskaną w Rzymie,
Wdzięczna potomność wspomni Emiliji imie:
Że wierna czuciu, razem cnotliwa Rzymianka
W mścicielu praw ojczystych wybrała kochanka...
FULWIA
Ach, pani! jaka miłość, jak nieszczęsne śluby,
Kiedy sama, ty sama wiedziesz go do zguby!
Nie zapominaj, jakie dajesz mu rozkazy.
Patrz na śmierć niewątpliwą; o, ileż to razy
Krwią wolnych tron oblewał szczęśliwy morderca!
EMILIA
Fulwio, znasz aż nadto słabość mego serca.
Gdy wspomnę, jak niepewną drogę mu otwieram,
Z bojaźni śmierci jego sto razy umieram.
O, jak trudno tę walkę w mym sercu uśmierzyć,
Chcę nie chcę miecz podnoszę i nie śmiem uderzyć:
I powinność zmieszana, słaba, zadumiona,
Burzliwych serca mego uczuć nie pokona.
Lecz nie dajmy się zwalczyć; niech się, co chce, stanie.
Widzę niebezpieczeństwo i nie zważam na nie.
Czyż śmierć nigdy śmiałego nie omija męża?
Niech August wśród licznego broni się oręża,
Niechaj orszakiem wiernych otacza się straży:
Panem jest życia jego, kto własne odważy.
Wielkie niebezpieczeństwo, nagroda niemała:
Cnota jej szukać każe, a uwieńcza chwała.
Wreszcie ktokolwiek, zginie, czy August, czy Cynna,
Zawszem taką ofiarę ojcu memu winna.
Cynna mi się zaprzysiągł słowem niezawodnem.
Przez to tylko mej ręki może się stać godnym.
Nie czas się wreszcie zrzekać raz danego słowa.
Dzisiaj jest sprzysiężonych uroczysta zmowa;
Rękę, czas, miejsce rada wyznacza tajemnie.
Wreszcie, Fulwio, Cynna nie umrze beze mnie;
Lecz sam nadchodzi...
SCENA TRZECIA
E m i l i a, C y n n a, F u lwi a
EMILIA
Cynno, twoi sprzysiężeni
Sąż ci wierni? czy żadna trwoga ich nie zmieni?
Czytałżeś męstwo, stałość na szlachetnych czołach?
Możemyż na prawdziwych poledz przyjaciołach?
CYNNA
Pewny nadziei naszych skutek nie omyli.
Nie, nigdy sprzysiężeni tak zgodni nie byli,
Nigdy z takim do zemsty nie biegli zapałem;
Wyrok niechybnej śmierci w ich twarzach czytałem.
Nikt do takiego dzieła lepszych serc nie użył,
Zda się, jak gdyby każdy swej kochance służył.
EMILIA
Przewidziałam to dobrze i mogłam osądzić,
Że w wyborze odważnych nie mogłeś pobłądzić;
Żeś w dobre oddał ręce ten czyn pełen chwały,
Którego czeka wolność, ja i naród cały.
CYNNA
O, gdybyś widzieć mogła, jak mężnie i stale
Całe grono sprzysięgłych trwa w zemsty zapale!
Na samo tylko imię Cezara Augusta
Śmiertelną zemstę wszystkie powtórzyły usta.
,,Przyszła, rzekłem, szczęśliwa chwila, przyjaciele,
Zbliża się kres żądany w przedsięwziętym dziele.
Od nas Rzym uciśniony swego losu czeka,
Który zawisł od zguby jednego człowieka;
Jeżeli się człowiekiem godzien zwać morderca,
Który nigdy ludzkiego nie okazał serca,
Tygrys, co pola rzymskie trupami okrywał,
Świętokradzkie przymierza zawierał i zrywał,
Przyjaciel, nieprzyjaciel, bez cnoty, bez wiary,
Nie znał w zuchwalstwie, nie znał w okrucieństwie
miary.
Tu, wystawiając skutki domowej niezgody,
Przypomniałem okropne ojców naszych szkody;
A odnawiając srogą nienawiść z pamięcią,
Nową mściwe umysły zapaliłem chęcią.
Wyliczyłem ze łzami te zawzięte boje,
Gdy się sam Rzym uzbrajał na zniszczenie swoje;
Orły gromiły orłów, kiedy z każdej strony
Walczył o swą niewolę żołnierz zaślepiony...
Wybór mężów, wodzowie w bitwach zestarzali,
W sromotnym niewolnictwie zaszczytów szukali,
I w hańbie upatrując źródło dzikiej chwały,
Chcieli do swego jarzma przywiązać świat cały.
Krewni krewnych, Rzymianie walczyli Rzymianów,
Płynęła krew braterska o wybór tyranów;
Trzech morderców zdumione dzieliło narody!
Przydałem krwawy obraz ich bezbożnej zgody,
Okropnej dla cnotliwych, możnych i senatu,
Słowem związek trzech mężów, zbyt pamiętny światu.
Któż by wyliczyć zdołał tyle razem zbrodni,
Kiedy krew przelewając mordercy swobodni
Walczyli o pierwszeństwo barbarzyńskich czynów?
Rzym stał się smutnym grobem własnych swoich
synów...
Jedni zamordowani na publicznych drogach,
Drugich topór dosięgał przy ojczystych bogach,
Zbrodzień za krew przelaną nagrodę odbierał,
Mąż z ręki własnej żony z jęczeniem umierał,
Syn... zgrozo!... jeszcze mając krwią zbroczoną szatę,
Z ojcowską głową w ręku spieszył po zapłatę!
A tyle okropności zgromadzonych razem
Słabym są bezbożnego przymierza obrazem.
Nie będę ci powtarzał imion nieśmiertelnych
Mężów, wielkich w pokoju i na wojnie dzielnych,
Owych półbogów ziemi, co pod ręką kata
Legli aż u ołtarzów z zadumieniem świata!...
Tym bardziej, Emilijo, któż ci to opisze,
Z jakim zapałem gniewu wszyscy towarzysze
Na samą wzmiankę śmierci tylu zacnych mężów
Poprzysięgli przed niebem nie składać orężów.
Jeden głos zemsty w całym odzywa się gronie,
Równy gniew, serca zgodne i gotowe dłonie.
Patrzcie, rzekłem, jak sroga gnębi nas niewola,
W gruzach leżące miasta, spustoszone pola,
Wszędzie braterskich wojen niezatarte ślady,
Tyle klęsk, tyle śmierci, tyle zbrodni, zdrady.
Tego wszystkiego August niezbłagany użył,
Żeby tron osiadł, żeby cały świat mu służył.
Ale teraz nam porę samo niebo daje:
Kiedy ze trzech tyranów ten jeden zostaje,
Kiedy August, chcąc jaśnieć w całej swej ozdobie,
Raz sprawiedliwy, zabił dwóch podobnych sobie.
Po nim tron bez mściciela, Rzym bez pana będzie,
Wolność na jego tronu zwaliskach osiędzie,
A kiedy przez nas chwałę odzyska ojczyzna,
Potomność nam imiona prawych Rzymian przyzna.
Korzystajmy z tej pory, którą niebo zdarza,
Jutro August ofiary niesie do ołtarza,
Niech sam przed ołtarzami upadnie świętemi!
W oczach bogów uczyńmy sprawiedliwość ziemi.
My sami jego strażą, my jego żołnierze,
Z mojej ręki kadzidło i czarę odbierze,
Lub raczej raz śmiertelny na miejscu ofiary:
Niechaj bogi dopełnią sprawiedliwej kary!
Tym żelazem, przysięgam, mordercę ugodzę,
Niech pozna świat, że ze krwi Pompeja pochodzę!
To będzie waszym hasłem; idąc w moje ślady,
Pomnijcie na krew waszą, na wasze naddziady.
Ledwiem skończył, wnet każdy na bogów potęgę
Uroczystą wierności ponawia przysięgę.
Szczęśliwą, pewną wróżbę czytam w każdej twarzy,
Każdy się z nich domaga być bliższym ołtarzy,
Każdy pragnąc, by czynem tak świetnym się wsławił,
Chce zadać ten cios, którym ja sobie zostawił.
Wreszcie roztropność spólnie wszystkich nas jednoczy,
Maksym z połową ludzi przysionki otoczy,
Druga się ma połączyć z Augusta orszakiem,
Gotowa wszystko czynić za najpierwszym znakiem.
Ten jest stan rzeczy, takich masz przyjaciół w Rzymie,
Jutro mnie czeka zbawcy lub zabójcy imię;
Stanę się nienawiści lub uwielbień celem,
August prawym monarchą lub przywłaszczycielem.
Jak się przeciwko niemu zamysły powiodą,
Tak sława lub ohyda będzie ich nagrodą.
Lud nie zna względem królów sądów sprawiedliwych:
Jak potępia umarłych, tak ubóstwia żywych.
Co do mnie, pójdę śmiało pogardzając trwogą
I śmierć sama, dla ciebie, stanie mi się drogą.
EMILIA
Cynno, niech cię nie trwoży fortuna niestała!
Czy w złym, czy w dobrym skutku zawsze jedna chwała.
Niechaj się los zaweźmie w wątpliwej przemianie,
Życie można utracić, lecz chwała zostanie.
Brutus, Kassyjusz, co się niewoli oparli,
Nie ze wszystkim polegli, nie cali umarli.
Groby ich nieśmiertelne laury wieczne kryją,
Ostatni z Rzymian dotąd w ich pamięci żyją,
A Rzym, ilekroć prochy swych mścicieli widzi,
Tyle ich wielbi, ile Cezarem się brzydzi.
Potomność, co chwalebne uwiecznia przykłady,
Chce naśladowców, Cynno, idź w Brutusa ślady!
Cień jego wzywa ciebie, zrównaj mu w zaszczycie
Albo zyskując sławę ocal razem życie.
Wzajemna miłość nasza niech ci męstwa doda,
Emilija i chwała... oto twa nagroda.
Pamiętaj, coś mi winien, com ja tobie winna.
Ach! Emilija umrze, jeśli zginie Cynna,
Ale z czymże w te miejsca Ewander przybywa?
SCENA CZWARTA
E m i l i a, C y n n a, F u l w i a, E w a n d e r
EWANDER
Panie, August i ciebie, i Maksyma wzywa.
CYNNA
Mnie August? wieszże dobrze? i Maksyma razem?
EWANDER
Sam Poliklet do ciebie przybył z tym rozkazem,
Chciał nawet sam posłaniec przyjść tu razem ze mną.
Panie, czyliżby sprawę odkryto tajemną?
Lękałem się... dlatego chciałem cię uprzedzić.
EMILIA
Nieba! mianoż by nasze zamysły wyśledzić,
Tak nagle w jednym czasie... i obadwa wodze...
CYNNA
Pani, nie traćmy serca...
EMILIA
Ach, daruj mej trwodze;
W księdze wyroków jarzmo dla nas przeznaczono,
Nieba wmieszały zdrajcę w twych przyjaciół grono.
August już wie o wszystkim, nic nas nie utrzyma,
Jak to? Wzywa tak nagle ciebie i Maksyma?
CYNNA
Nie mogę i ja słusznej utaić obawy,
Ale często publiczne roztrząsając sprawy,
Zwykł się August naradzać z Maksymem i ze mną;
Może i teraz... trwogę porzućmy daremną.
EMILIA
Raczej niech cię pochlebne nie zwodzą domysły.
Ach, Cynno! losy moje od ciebie zawisły.
Kiedy próżny twój zamysł w narodu potrzebie,
Gdy zemsta moja próżna, ty ocal sam siebie;
Chroń się Augusta, oddal los najnieszczęśliwszy.
Mamże utracić ciebie, ojca już straciwszy?
Bogi! płaczę jak córka... płaczę jak Rzymianka,
Trzebaż jeszcze łzy ronić na grobie kochanka?
CYNNA
Emilijo! jaż trwodze dam nad sobą władzę
I dla niej naród, miłość i sam siebie zdradzę?
Czyż na lada pogłoskę męstwo mnie odbieży?
Rzucę wszystko, gdy wszystko przedsiębrać należy?
Co by świat na to, co by sprzysiężeni rzekli?
EMILIA
Lecz jeżeli już twoich zamiarów dociekli?
CYNNA
Jeżeli mnie zdradziła dusza jaka podła,
Los nie sprawi, by własna cnota mnie zawiodła.
Ujrzysz, jak ją utrzymam stale, i przy grobie
Honor mój zajaśnieje w całej swej ozdobie:
Poniosę śmierć, niech August w całej swej srogości
Widzi ją, niechaj zadrży i niech mi zazdrości...
Ale bądź zdrowa, dłużej spóźniać się nie mogę.
Oddal z mężnego serca tę niemęską trwogę,
Pójdę, stanę przed groźnym Augusta obliczem,
Jeśli umierać trzeba, śmierć dla mnie jest niczem.
EMILIA
Tak, idź, niechaj twe serce mych jęków nie słucha:
Nowa do duszy mojej powraca otucha.
Nie czas tkliwej miłości wstrzymywać cię głosem:
Próżno byś już przed twoim chciał unikać losem.
Jeśli spisek odkryty, zewsząd baczne straże
Pilnują cię; czyń przeto, co powinność każe,
Idź z odwagą od przodków twoich niewyrodną,
Równie miłości mojej jak twojej krwi godną:
Tak święty zamiar całą twą mocą popieraj,
A jeśli masz umierać, po rzymsku umieraj.
Nie myśl, że po twym zgonie, okryta żałobą,
Nie potrafię na wieki połączyć się z tobą,
Jeden mnie wyrok czeka, jeden cios zabije.
CYNNA
Nie, niech raczej po zgonie Cynna w tobie żyje,
Niechaj z nadzieją pomsty do grobu wstępuje,
Dwakroć ci ją krew, miłość teraz przekazuje.
Nie trwóż się, dotąd tajne są zmowy powody;
Nikt nie zna twych zamiarów ani mej nagrody.
Licząc zbrodnie Augusta w sprzysiężonych gronie,
Zamilczałem o smutnym ojca twego zgonie,
Aby zbyt mocna miłość i twych wdzięków siła
Tak świętej tajemnicy serca nie zdradziła;
Fulwia tylko, Ewander, nasze związki znają.
EMILIA
Inne jeszcze nadzieje i środki zostają.
Cesarzowa i moje u Augusta względy
Zatrzymują gniew jego i mściwe zapędy;
A wreszcie, jeśli wszystkie starania mnie zdradzą,
Miły odniosę tryumf nad Augusta władzą:
Wyrok twój moim będzie i jednym rozkazem.
Lub ty żyć będziesz dla mnie, lub zginiemy razem.
CYNNA
Obyś te czułe chęci do siebie zwracała!
EMILIA
Idź!... bądź zdrów, niech cię strzeże i miłość, i chwała.
KONIEC ROZDZIAŁU