ďťż

Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


67






























OBRAZ DRUGI
Ten sam pokój, w moment później. Młodzi stoją jeszcze przy stoliku, trzymając się wzajem
za ręce, ale już tylko we troje. Krasicki Tadeusz odbiegł. Kunusia wpatrzona w drzwi na
ogród, za którymi znikł luby, opuszcza rączkę pierwsza. Justyna splótłszy rączki z Zietenem,
podąża z nim w roztkliwieniu ku sofie na froncie. W drzwiach staje pani generałowa Skórzewska,
już widać z powrotem. Bębnów oddalających się werbel słychać jeszcze co nieco.
PANI GENERAŁOWA
na progu, patrząc jeszcze w głąb ogrodu
Boga chwalić, że nadążył niewydarzony lejtnant... Moment jeszcze, byłby się spóźnił...
KUNUSIA
idąc przeciwko niej
Właśnie dobiegła dwunasta, paniusiu jedyna.
Ręką ku zegarowi wskazała
JUSTYNA
odwróciwszy się zdziwiona
Pani generałowa dobrodziejka już tu?... A my czekamy i czekamy cierpliwie...
PANI GENERAŁOWA
grożąc im wachlarzykiem
Tak, tak... „Czekamy"... Nie dłużyło się waćpanienkom to czekanie zbytecznie.
Do Kunusi
Żeby był się tu moment jeszcze zatrzymał Tadeusz, obluz hauptwachy odbyłby się bez niego.
Lekko wachlarzem Kunusię trzepnęła
Ej... ty!... ty!...
KUNUSIA
podbiegłszy całuje jej ręce z egzaltacją
Dobrodziejko! Dobrodziejko! ach, jakam ja szczęśliwa!
JUSTYNA
z drugiej strony także całuje panią generałową
Ale jakież tam dobrodziejko dla nas horoskopy... jakież? Nie dało się nic widzieć ni słyszeć?...
KRYSTIAN
podchodząc bliżej
Wnet już chyba wyjdą na szpacjer.
PANI GENERAŁOWA
Owszem, coś niecoś widziałam za bosketami ukryta, ale że słychać nic nie było, sprzykrzyło
mi się to wreszcie... Tyle że chichoczą obadwaj bez przerwy. Książę Biskup chce Króla Jegomości
najpierw w stadium wesołości wprowadzić... i udaje mu się całkowicie... Staruszek
najdostojniejszy aż się za boki łapie.
Siada na sofie, dziewczęta stanęły obok niej
KUNUSIA
klasnąwszy w rączki
Ach, to się dobrze składa... To już promyk pomyślności błyska.
Za oknami na terasie słychać szybkie kroki i Wraz rozmowę żwawą i urywaną. Dziewczęta
oglądnęły się ze zdziwieniem
LUCCHESINI
za pokojem
Si si signiore, tutaj, do usług waćpana. Jestem Lucchesini di Lucca...
GOCKOWSKI
głosem zaaferowanym
A jam Gockowski... Więc tu są, u Księcia Biskupa?
JUSTYNA I KUNUSIA
Zdumione
Co to? Tatuś?
Biegną do drzwi. Pani Skórzewska wstała
LUCCHESINI
w oknie widoczny
Przed pół godziny je opuściłem. I madame Skórzewska...
Zaglądnąwszy
Oto i są! Favorisca entrare.
PANI GENERAŁOWA
zdziwiona Tak, to wasz papa. Cóż by tu porabiał w Sans-Souci?
LUCCHESINI
staje na progu stykając się z panienkami i wola w ogród
Proszę panie fabrikante... Są wszyscy... Tymczasem adieu! Moja ekskuza...
Żegna się, kapeluszem powiewając
GOCKOWSKI
widoczny w oknie
A i pani generałowa, Boga chwalić!
Staje na progu
JUSTYNA I KUNUSIA
wypadłszy na stopnie, rzucają się w objęcia Gockowskiego
Tatuś! Tatuś najdroższy!
LUCCHESINI
Oddalam się... brak czasu... Bardzo mi było miło i zaszczytnie...
GOCKOWSKI
do córek
A jesteście! jesteście!
Całuje obie z pośpiechem
O , to dobrze...
Do Lucchesiniego, rękę mu podając
Dzięki, dzięki waszmości markizie Lucchesini, iżeś mi drogę wskazał...
LUCCHESINI
O proszę...
Kłaniając się
I miei complimenti.
Odchodzi w głąb, w ogród
GOCKOWSKI
z niepokojem
Nie gratulowałyście jeszcze? O, są wiązanki... Boga chwalić... Więc nie było jeszcze ceremonii?...
Wchodzi do pokoju, zmierzając wprost do pani generałowej, szerokim ruchem rzuca słomiasty
kapelusz aż gdzieś w kąt. Staruszek to jest siedemdziesięcioletni, rumianej cery i ruchów
młodzieńczych. W stroju pewna staromodność, szyja muślinowym halsztuchem obwiązana.
Jest nieco detutszowany, przybladły, zadyszany. Krystian Zieten szurgnął nogami w ukłonie,
biegnie podnosić kapelusz Gockowskiego. Córki uwiesiły mu się u obu ramion, rękawy obcałowujące
GOCKOWSKI
obie ręce wyciągając do Skórzewskiej
Ach, Boga chwalić, że mościa panią jeszcze i zastałem... Otóż są i afery nie cierpiące zwłoki...
Oddech aż połapuje
Dobrzeć, że te jeszcze nie szły do króla z gratulacją...
PANI GENERAŁOWA
Ale co tu jegomość czynisz? co tu jegomość w Sans-Souci? I teraz?
GOCKOWSKI
do córek
Miłuję was moje jaskółeczki, miłuję, ale teraz zostawcie nas starszych nieco samymi.
Do Zietena oddającego mu kapelusz
A jakże się miewasz kawalierze Zieten.
Rękę doń wyciąga serdecznie
KRYSTIAN
ściskając rękę i w ramię całując
Dziękuję jegomości dobrodziejowi... czuję się szczęśliwym.
PANI GENERAŁOWA
Ja wyjść nie mogę ze zdziwienia...
GOCKOWSKI
Zaraz... w tejże chwili... niech tylko spocznę, bom się zziajał...
Siada na sofce, do córek
Tak... idźcie już! idźcie kochaneczki!... Nic złego... was to nie dotyczy... Do pani generałowej.
Justyna i Kunusia niechętnie i oglądając się z niepokojem odchodzą. Za nimi Krystian
GOCKOWSKI
Od poczdamskiej bramy pędzę, bo mi patrouille karocy przepuścić nie chciała... liberia moja
bez herbów... Oj... jakimż umęczony!... Trzeba będzie ten mój polski herb pomalować na karocach.
Nagle zasmętniał, ręką machnął niechętnie
Chociaż prawda!... już poniewczasie.
PANI GENERAŁOWA
siadając przeciwko
Dlaczegóż poniewczasie? Co jegomość rozpowiadasz... Odsapnijże... i deklaruj z czym tu?
GOCKOWSKI
Już odsapnąłem... Opowiem wszystko jak jest...
Westchnąwszy ciężko
Otóż moja pani generałowo... Przyszło na mnie, co przyjść musiało... co już od dawna groziło!...
Ręce załamał
co jako miecz Damoklesów...
PANI GENERAŁOWA
Niecierpliwie
Ależ gadajże waćpan co takiego? co?
GOCKOWSKI
Otóż jestem, co tu ukrywać dłużej, fallit... tak!... zrujnowany! po raz trzeci w mym żywocie,
tym razem atoli do szczętu moja pani... do szczętu... Dobili mnie koalicją wielką... o, wielką!
z kilku stron!
PANI GENERAŁOWA
zerwawszy się przerażona
Co? co? co jegomość mówisz? Jak można żarty sobie stroić w takowych materiach. Zrujnowany?
Koalicją?...
GOCKOWSKI
Gorzko
Żarty! hahaha! Żarty... Toć to mościa pani żarty łaskawie stroisz, mnie żartobliwość teraz
imputując... Nie żarty to, ale całkiem serio. Ot tu uciekłem, pod bok królewski teraz po prostu
przed arrestowaniem, słyszy pani? arrestowaniem!
Kapeluszem szybko się wachluje
PANI GENERAŁOWA
rąk załamała
Arrestowaniem? Gockowski przed arrestowaniem? Co to wszystko?
GOCKOWSKI
Tak, tak... Szczera prawda... Na to mi przyszło ósmy krzyżyk poczynającemu... wiek cały na
usługi ojczyzny pruskiej styrawszy.
PANI GENERAŁOWA
Bym się w rękę nie uszczypała, nie uwierzyłabym, iż to na jawie się dzieje.
GOCKOWSKI
z gorzką wesołością
A boć nie na Jahwie, nie dobrodziejko, a tu w Sans-Souci na Winiarach, opodal tego Berlina,
com go rozumem mym uratował... w tym pałacu, którego istność wybłagałem u Attyli Todlebena!...
Oj... oj...
PANI GENERAŁOWA
stanowczo
Ech! już widzę... domyślam się... Coś tam jest, aleć jegomość swoim trybem przysądzasz, jak
zawsze. Jakowąś w kalkulacjach komplikację rozdymasz do niesłychanych pomiarów... Znowu
polska gorączka wyłazi jak szydło z worka...
GOCKOWSKI
głowę opuściwszy w zamyśleniu
Gorączka! przysada, twierdzi pani generałowa... Hehe... Może i polski animusz?... Może...
Otrząsnąwszy się
Tak, tak... ale na medytacje nie pora. Pani generałowo! Ja muszę teraz... wnet... zaraz... dziś w
każdym razie... za godzinę choćby otrzymać entree do króla.
PANI GENERAŁOWA
głową przecząc
Entree do króla dzisiaj? O, to będzie niemożliwe... Zresztą z czym? o co?...
GOCKOWSKI
ręką się w kolano trzepnąwszy, z energią
Musi być możliwe! Ja muszę się immediate wprost zwrócić do Jego Majestatu. Inaczej przed
wieczorem tu... tu mogą mnie arrestować! Na wniesioną do sądu sentencję przeciw mnie, ściśle
według litery jurysdykcji uzyskano rozkaz... Nie zostawiono mi kilku godzin czasu na
jakoweś negocjacje!... Nowy porządek procesowy, od 26 kwietnia! Wymiar justycji przyspieszony!
a stary papa pruskich fabrikantów pierwszy ma na sobie doświadczyć szybkości nowej
procedury! Hehehe...
Śmieje się gorzko
Taki blamaż! Taki wstyd!
PANI GENERAŁOWA
zbliżając się doń, serdecznie
Ale mówżeż raz waćpan za co?... gdzie?... jak? Przecie wczoraj rano jeszcześmy się widzieli,
gdy dziewczęta odjeżdżały tu do Poczdamu. Miałeś humor, konceptowałeś... przekomarzałeś
się z grafem Kayserlinkiem... Czyżbyś niczego nie przeczuwał?...
GOCKOWSKI
Przekomarzałem się z grafem Kayserlinkiem... Hehe... Tak... tak... Nadrabiałem miną jak mogłem
łaskawa jejmościuniu... Ale już wiedziałem, że złe na mnie idzie... Dlategom dziewczyny
wysłał i u Magistratu wyprosił, by one królowi gratulowały... Tak... tak... Jeno o wniesieniu
sądowej sentencji przeciw mnie nic a nic nie wiedziałem... Nie przeczuwałem... Bo i
skądże?... Ostrzeżono mnie przypadkiem na kilka godzin przed arrestem! Dekret już otrzymałem...
I tum się schronił...
PANI GENERAŁOWA
Dekret?... Ale za co?... za co?... Biję się z myślami... Dojść nie mogę w żadnym sposobie...
Któż by śmiał na arcyobywatela Gockowskiego sentencję jakowąś do sądu wnosić?...
GOCKOWSKI
Śmiał ten, co się z nim przekomarzałem, konceptowałem... Człowiek, człowieczego przezwania
nie godzien! W terminie najryzykowniejszym nogę mi podstawił Kayserlink, że padam
jak długi...
Z rozpaczą
I już się, już się nie podniosę!
PANI GENERAŁOWA
Zdumiona
Kayserlink?... Pan starosta z Człuchowa nogę podstawił? On wniósł skargę?... Daruj jegomość,
ale na stare lata chyba z kretesem już...
GOCKOWSKI
w rozdrażnieniu
Oszalałeś... ogłupiałeś... dokończ pani generałowo! W istocie można by i oszaleć w takowych
oppressjach! Ale jam zdrów całkiem!... Mówię jako jest... Wszystkie kredytory, wszyscy
spólnicy bez wyjątku, nawet żydowin Ephraim junior! fałszerza monety syn! wszyscy godzili
się ze mną, już wchodzili w akkordy, zawierali nowe umowy... Tylko on! on jeden!
PANI GENERAŁOWA
zdumiona coraz więcej
Kredytory? godzili się?... nowe umowy?... po co nowe umowy?... Słucham jak tureckiego
kazania...
GOCKOWSKI
jakby przypominając sobie, ręką o kolano klapnął
Ach prawda! Boże mój jedyny. Boć to pani szacowna nie wiesz o mych ostatnich manipulacjach...
manipulacjach zrozpaczonego... obsaczonego... nie znajdującego już z niskąd... ratunku.
Poważnie
Zatajałem to przed mościa panią, bom jej chciał już po wszystkim, po szczęśliwym rozwikłaniu
interesów powiedzieć.
Wstaje
Pani generałowo dobrodziejko! Jam tydzień już temu oddał mój majątek, całkowity status
bonorum Trybunałowi Kammeralnemu do dyspozycji.
PANI GENERAŁOWA
siadając aż z egzageracji, brwi zmarszczywszy
Trybunałowi? Sądom? majątek... do dyspozycji?.., A to dlaczego?
GOCKOWSKI
ręce rozkładając
Nie było innego wyjścia... Ani w prawo... ani w lewo... Po prostu chciałem wszystko oczyścić
w moich entrepryzach... chciałem już wreszcie dowiedzieć się, ile mam... naprawdę... ile im...
Wskazuje kapeluszem na ogród
zostawić mogę na czysto... Od jakowegoś czasu czułem, że się chwieję... od tego fallisementu
dwóch holenderskich domów... Ale i te fallisementy nie byłyby mojego zachwiania pociągnęły
za sobą... gdyby nie kredyt nadwątlony! kredyt nadwątlony!
PANI GENERAŁOWA
Niedowierzająco
Dla Gockowskiego kredyt nadwątlony?... Dla jegomościa, któremu wszystkie comptoiry Holendrów,
Saksonii, Prus pół wieku otworem stały?... To coś nieprawdopodobnego...
GOCKOWSKI
głową kiwając
Atoli prawdziwe... niestety prawdziwe mościa pani... Od jakowegoś czasu czułem dokoła
siebie pajęcze sieci nastawione... Po raz pierwszy zacząłem się potykać nawet o nieufność
ludzką... słyszysz waćpani dobrodziejka? ja!... pierwszy bankier Berlina z nieufnością! Skóro
ino zacząłem się zwracać z chęcią akkwizycji gotówki tu i ówdzie, już... już mnie spotykała
rekuza...
Z siłą i dumą
Mnie... rekuza!...
Westchnął głęboko
Tak... tak... A że w naszych manufakturach spoczywa i tyle obcych pieniędzy... tedy po długich
i ciężkich medytacjach... postanowiłem sobie: oddzielić raz co moje, co twoje; ze
wszystkiego się wycofać... z honorem i z kapitałem wycofać...
PANI GENERAŁOWA
z wyrzutem
I mnieś jegomość ani o radę zapytał... ani o tym słówkiem nie informował... Mnie! która
przecież...
GOCKOWSKI
z pośpiechem
Pani generałowej waluta każdej chwili jest do odebrania... Te 20 tysięcy talarów uważałem
zawsze za pożyczkę prywatnemu człowiekowi zawierzoną... Każdej chwili.
PANI GENERAŁOWA
z wyrzutem
Ależ nie o tym mówię. Jak jegomość przypuszczać mogłeś, że w takiej chwili!... nie o moje
pieniądze chodzi... Ale o radę! o odradzenie w on czas podobnego postępku!
GOCKOWSKI
Właśnie wiedziałem, że mościa pani odradzać mi to będzie... I obawiałem się, że ulegnę... I
zataić wolałem... Zresztą i Kayserlink mówić mi o tym zakazał. A ja... ja ze wszystkich sił,
we wszelkim sposobie zapragnąłem tylko oczyścić wszystko dokoła siebie, rozgmatwać...,
uregulować...
Rzucił kapelusz na stół
PANI GENERAŁOWA
z ironią
Pięknieś jegomość uregulował... Jest się czym chwalić... I co dalej? co dalej na Boga...
GOCKOWSKI
Uregulowałem jak się dało! Dość już miałem tych spekulacji, kłopotów, zgryzot, emulacji!
Pomyślałem sobie: są jeszcze uczciwi sędziowie w Berlinie! niech oni to wezmą w swe ręce! i
niech z pośrodka kredytorów, spólników mianują kuratora temu wszystkiemu... I tak też byłoby
się stało... Wszystko było na dobrej drodze. Kredytory to uznały... W nadziei, że choć
50% dostaną z massy, pogodzili się z tym... ani jeden, ani jeden z kilkunastu skargi nie
wniósł... na takie arrangement
PANI GENERAŁOWA
Tak. Dobrze... Ale skądżeż w to wszystko wmieszany pan Kayserlink!... Przecież on jegomości
nawet pomagał w nowych imprezach tajemnie..., był w najlepszej komitywie. Na tę nową
taffetarnię w Köpenick on przecież tyle wyłożył gotowizny, choć pan! junkier, magnat...
GOCKOWSKI
Gorzko
Tak... tak... junkier! pan! magnat!
Z wybuchem
Ale on to! on pierwszy przeciw mnie sentencję do Trybunału doniósł... Kiedy był u mnie wizytą
wczoraj rano... już sentencja o zaarrestowanie mnie leżała w Trybunale... Hehehe... Bali
się, bym nie uciekł!
PANI GENERAŁOWA
wstaje oburzona
To i być nie może. To nieprawda. Jak jegomość ośmielasz się supponować coś podobnego,
nie mając w ręku dowodów! Coś tak szpetnego imputować naszemu staroście!
GOCKOWSKI
Bez dowodów na papierze nie mówiłbym coś podobnego...
Wyciąga z zanadrza arkusz
Oto jak postąpił sobie ze mną pan Kayserlink z Człuchowa...
Wręcza Skórzewskiej rozwinięty arkusz
W politykach oczywiście i takowy postępek uchodzi... atoli w handlowych, w industrialnych
kombinacjach podstępne podejście kogoś jest łotrostwem... po staremu! niegodziwością!
PANI GENERAŁOWA
przebiegłszy pismo oczyma, czyta je jeszcze, nie wierząc, po raz drugi, wreszcie i ręce załamała
I to graf Kayserlink zrobił... nasz Nimrod kochany! wesoły!... ucieszny iovalista!... Ale w
czymże tak niecnego postępku przyczyna?... gdzie profit z niego?...
GOCKOWSKI
chwytając ją za rękę, w której trzymała arkusz
Czekajżeż, mościa pani... I na tym jeszcze nie koniec moim udręczeniom... Powiem ja, gdzie
przyczyna podłego podejścia, ale posłuchaj mościa pani... jaki to cios na ostatku wymierzono
mi jeszcze... cios z łaski w samo serce... cios z góry i niechybny!
PANI GENERAŁOWA
Jak to? Więc jeszcze coś?... Czyż to nie wystarczy?,.. czyż może być jeszcze coś...
GOCKOWSKI
wyjmując jeszcze z zanadrza plik papierów
Może być i jest niestety... Dziś bowiem również... dziwnym, jakoby tajemniczym zrządzeniem
dostałem i te papiery; tym razem z kancellarii generalnego dyrektorium...
Głosem podniesionym
Przed upływem dwóch tygodni rozkazano mi wypłacić ryczałtowo ostatnie raty z poręczonej
kiedyś przeze mnie kontrybucji lipskiej!
PANI GENERAŁOWA
Przerażona
Teraz właśnie? Sprezentowano resztę wekslowych listów? Za dawną kontrybucję? I to walutą...
Jezus Maria... No to pan jesteś...
Dokończ, mościa pani, dokończ: zrujnowany... bankerott... Tak... W innych periodach byłbym
przetrzymał i to... Ale teraz? Kilka lat generalne dyrektorium łaskawe było na mnie... raty
płaciłem jako tako... Za ostatni dopiero rok zostałem dłużny... i oto zgłaszają się...
PANI GENERAŁOWA
przysiadła się aż na fotel, wachluje się szybko
I to duża jeszcze suma?...
GOCKOWSKI
W moich kondycjach olbrzymia. Z półtora miliona srebrem, za jakie porękę przyjąłem personalnymi
wekslami, zostało ze 200 tysięcy jeszcze... Nawet przeszło 200 tysięcy!
PANI GENERAŁOWA
200 tysięcy! 200 tysięcy! Więc jak to? Czyż teraz właśnie musieli przedłożyć jegomości te
wekslowe listy? Gdy skoro zapewne wiedzą, w jakich jesteś kollizjach, kiedy twe industrie w
takim deranżowaniu... kiedy przypadkowo nieco...
GOCKOWSKI
Ależ nie ja jeden, pani generałowo!... Takiej depressji w industrii i w handlu, jak w tym roku,
nie doznaliśmy wszyscy już dawno... jak ino pamięcią sięgnę... Wszystko się cofa panicznie...
Ledwie lichwiarze gotówkę furniują na krótkie termina... Rynków zbywania za mało, towaru
porobili za dużo... za pół wartości już idzie... Za gorączkowo szło wszystko! Febra[5] złota
odebrała zimną krew ludziom... I oto po prostu kryzys... kryzys...
PANI GENERAŁOWA
I pod taki czas kryzysowy oni śmią prezentować wekslowe listy za kontrybucję...
GOCKOWSKI
W tym sposobie dopiero dziś mają być ukarane moje inklinacje przyjazne dla Sasów! dla tego
Lipska biednego, za który kontrybucję wypłacać się podjąłem tylko ze szczerych affektów!
tylko! Bóg świadkiem!
PANI GENERAŁOWA
stanowczym głosem
Wiemy o tym... wiemy, że zaryzykowałeś dobrodziej nie dla zysku wtedy... Wiemy... Ale
teraz... Teraz czy myślisz kapitulować przed tym wszystkim bez walki?... Czyż jegomość nie
widzisz... nie pomyślałeś, że to wydaje się być jakimś komplotem przeciw tobie... jakowąś
kabałą?
GOCKOWSKI
Nie tylko pomyślałem, lecz wiem omal na pewno, że ciosy nie zbiegły się przypadkowo na
mej głowie...
z siłą
Ale ja się żywcem zagrzebać nie pozwolę... dalibóg że nie pozwolę...
Kamizolę obciągnął
Król Fryc w swoim gabinecie, mościa pani?
PANI GENERAŁOWA
Biada
na fotelu zamedytowana
Tak... w swoim gabinecie jeszcze... Teraz tam Książe Biskup Krasicki we wizycie... Ale tu
ratunek nie przez protekcję króla uzyskanym być może...
Oddaje mu papier wręczony poprzód
Zwracam jegomościowi ten dekret obrzydły! Proszę... Tak... tak... oj... nie przez króla...!
GOCKOWSKI
przyjmując papier, ręką weń bije
Ten człowiek mnie do nowych etablissementów pchał... On gwarantował wielkie jakoweś
subsydia... W profitach i fiaskach obiecywał udział brać! W ciągle nowe kombinacje mnie
wpędzał... pisał... przyjeżdżał... mącił i gmatwał... Po czym, gdy mnie już przekonał do tego
oddania | status bonorum Kameralnemu Trybunałowi... sam pierwszy o zaarrestowanie mnie
wniósł... Hehehe...
PANI GENERAŁOWA
oczy dłońmi zasłaniając
Ach, wielkie nieba! do jakichże podłości nie wiedzie ludzi bogactw żądza nieokiełznana...
chęć zysków! posiadłości!
Ręce od twarzy odrywa, jakby sobie cos przypomniała
Czekaj no waszmość... czyli mnie pamięć nie miesza. Ale nie!... Sam pan bankier mówiłeś...
Stanowczo
Graf Kayserlink chciał pono odkupić od was te nowe nabyte ziemskie majętności i lasy...
.Wszak prawda?... Mówiłeś jegomość...
GOCKOWSKI
stając przy niej, porozumiewawczo
To, to... to... trafiłaś pani generałowo w samo sedno. Nie myli pamięć subtelna, nie! Prawda
to... Głównie lasy... o lasy mu chodziło... Do muru mnie przypierał, to prosił, to zaklinał, bym
mu odstąpił sprzedażą te rewiry między Chojnicami a Człuchowem niedawno nabyte...
PANI GENERAŁOWA
odetchnąwszy, jakby po odnalezieniu czegoś
A więc prawda?... Teraz mi się powoli wyjaśnia. Jegomość mu ich. żadną miarą odstąpić nie
chciałeś?... czy tak?...
GOCKOWSKI
Tak... tak... tak... Już mościa pani jest na tropie... Opierałem mu się przez dwa lata, sam Nimrodem
będąc zagorzałym... Ale cóż, flinta nas połączyła... flinta i poróżniła... Zresztą coś
mnie i dziewczęta moje ciągnie co roku do tej ziemi macierzystej, do tej wsi, do tej Brdy, nad
którąm się rodził... Wiadomo pani generałowej, że nam fabrikantom i kupcom tylko tam w
Prusiech Polskich ziemię akkwirować było wolno... Więc kupiłem...
PANI GENERAŁOWA
Tak... tak! Wiem o wszystkim! I teraz już doskonale pojmuję zawiłej kabały węzeł...
GOCKOWSKI
Otóż teraz, gdy kilka dni temu przyjechał graf Kayserlink dziękować za order...
PANI GENERAŁOWA
zdumiona znowu, aż porwała się
Pan Kayserlink za order? Ale cóż też jegomość wygadujesz... Były starosta polski... dziesięć
lat temu odmówił złożenia przysięgi poddańczej nowemu królowi... najgorzej notowany u
dworu... I on za order?... cóż to znowu?
GOCKOWSKI
machnąwszy ręką sceptycznie
Eee, to dziesięć lat temu pani generałowo... Dużo już wody upłynęło we Wiśle... Teraz jest
mężem zaufania naszego gouvernementu... ja wiem dobrze... i order pour la merite dostał!... I
kiedy zań teraz właśnie przyjechał dziękować, wraz się do mnie pokwapił z ostatnią, jak mówił,
admonicją. Odmówiłem i poprzysiągł zemstę... lecz się znów w jagnięce pozory ubrał...
PANI GENERAŁOWA
kończąc zań
Wilk pruski... I zemsty dopełnił...
Z energią
Ale tu radzić trzeba jak najżwawiej... W tym stanie rzeczy nie zostawiać... pajęczą przędzę
zrywać. Poruszyć niebo, z appellacją?
Wstaje żwawo
Choćby się druga edycja sprawy z młynarzem Arnoldem powtórzyć miała, zręczną kabałę
rozerwać musim.
Przystępując doń, przenikliwie
Tedy jegomość wybrałeś się tutaj wprost do króla... Tak? z appellacją?
GOCKOWSKI
Jużci... a do kogóż by innego, jak nie do ostatniej instancji...
Popatrzywszy ku oknu, dostrzegł spacerujące tam i z powrotem Justynę i Kunusię, ręce ku
nim wyciągnął w rozczuleniu
Och wy nieszczęsne, niczego nie przeczuwające piskla... Cóż to z waszymi mariażami teraz!
Wszystko przepada marnie... przepada.
Ręce załamał
PANI GENERAŁOWA
stanąwszy za nim, ręce mu na plecach układła
Nie przepadnie... nie... I mariaże może jeszcze dojdą do skutku, jeno każdym krokiem teraz
kierować musi roztropność... zimny rozsądek...
Znacząco
Więc jegomość masz do króla naszego zaufanie całkowite? mocne?...
Dobitnie
Mimo wszystko?
GOCKOWSKI
Wymijająco
Mam... to jest... no pewnie... nie tak mocne znowu, ale zawsze...
PANI GENERAŁOWA
Jegomość wiesz chyba, że departamentem fabryk i akcyzy sam Królewski Majestat dyryguje...
personalnie?...
GOCKOWSKI
Ależ wiem... Dlatego właśnie najjaśniejszemu Fryderykowi chcę się poskarżyć na jego kameralistów,
króla o radę pytać...
PANI GENERAŁOWA
stanęła tuż przy nim, patrząc mu w oczy przenikliwie
Tak... Króla... Aha... To dobrze... ale...
Przyciszniej, dobitnie
...Ale chyba sam pan Gockowski nie przepomniałeś, że ów departament akcyzów i fabryk...
GOCKOWSKI
lekko zniecierpliwiony
Ale... co?... co departament akcyzów i fabryk? Mówżeż wielmożna pani.
PANI GENERAŁOWA
cedząc z wolna i z naciskiem
Że ten królewski departament uprzywilejowany... tak? A o ile ja wiem: czterokrotnie już wam
proponowano odsprzedanie manufaktury porcelany królewsko-pruskiemu departamentowi
akcyzy i fabryk... Czterokrotnie?... tak...
GOCKOWSKI
już się orientując
A tak... tak... Dawali mi trzykroć sto tysięcy talarów. Odmawiałem raz po raz...
PANI GENERAŁOWA
z naciskiem
Ośmieliłeś się odmawiać raz po raz... I za toś jegomość ukarany, jak i za ową ku Sasom przychylność!...
Łaskę ci teraz będą wyświadczali, odkupując od was to świetnie prosperujące
etablissement... tak... tak... Oj trudna tu waszmości pozycja...
GOCKOWSKI
Ale z wsparciem pani generałowej ufam, iż dam sobie radę... Z tym wszystkim jednakże i tak
muszę iść najpierw do mego monarchy.
Zmierza ku stołowi po kapelusz
PANI GENERAŁOWA
Stanowczo
Otóż i nie... Albowiem uwzględniwszy to wszystko, cośmy mówili, dobrodziej już nie masz
po co iść do króla Fryderyka.
GOCKOWSKI
Posępnie
Jak to? Nie mam po co? Więc mościa pani sądzisz... że już... że to wszystko właśnie...
PANI GENERAŁOWA
Wymijająco
Ja sądzę, że najpierw dzisiaj rocznicy gwoli dostęp do króla będzie utrudniony. Po wtóre zaś...
że jesteśmy zmuszeni do poszukiwania sobie całkiem innych dróg, by czystą sprawę ratować...
Właśnie moja kariolka czeka pod japońskim domkiem.
GOCKOWSKI
ręce łamiąc
Pani kariolka? Alboż pani generałowa gdzie odjeżdża? Teraz właśnie? Jakżeż ja tu sobie poradzę
nieszczęsny...
PANI GENERAŁOWA
Odjeżdżamy... razem oboje... i to natychmiast! Kariolką za minutów dziesięć staniemy przed
Nowym Pałacem.
GOCKOWSKI
zdziwiony, oporny
Ale czemuż mam y jechać... do Nowego Pałacu, skoro Król Jegomość tuż pod nosem...
PANI GENERAŁOWA
umbrelkę biorąc ze stołu
Nie spieraj no się dobrodziej, lecz czyń wszystko, co zalecam... Nie zawiodłeś się do tych
czasów na moich skromnych radach... i nadal nie zawiedziesz...
GOCKOWSKI
Ależ zapewne, zapewne... Zawsze gotów jestem... Teraz atoli ja nóż mam na gardle pani generałowo!
W metodach ratunku przebierać nie mogę... Jam starzec siedemdziesięcioletni... Ja
wstydu odebranej mi wolności i o godzinę przeżyć bym nie mógł... Ja Królowi Pruskiemu do
nóg paść muszę, prosić, błagać o odwołanie nakazu płacenia za kontrybucję!... o interdykcję
arrestowania mnie przede wszystkim!
PANI GENERAŁOWA
za ręce go chwytając
Dobrze już, dobrze... ale to wszystko potem... później... może nad wieczorem. Teraz zaś jedziemy
do Księcia Następcy Tronu... Zawierz dobrodziej w tym momencie damie, co wie, jak
trawa rośnie w Sans-Souci...
Ciągnie go ku drzwiom z lewej od stołowego salonu
GOCKOWSKI
Ależ mościa pani... mościa pani... Cóż tu Pan Następca Tronu dopomoże, który sam sobie nie
jest w możności poradzenia w niczym... Po cóż ubocznymi drogami... Niby jak trawa rośnie, a
z przeproszeniem nie wiedziała dobrodziejka nawet o orderze Kayserlinkowym... Ech...
Wyrywa rękę z ręki pani Skórzewskiej
Ja się z tego pałacu i krokiem nie ruszam. Wraz po dziewczyn gratulowaniu do stóp się
uścielę Fryderyka i swoje powiem... Toż ten order Kayserlinków przyczyną pono dysgracji
ministra von Zedlitz... Kontrasygnować nie chciał dekretu orderowego... Ot i któż wie lepiej,
jak tu trawa rośnie?
PANI GENERAŁOWA
Zirytowana
Więc pan Gockowski z Berlina wiesz lepiej od generałowej Skórzewskiej... Niech ci będzie...
Owszem, chwalić Boga! Lecz teraz na dyszkury nie pora sposobna... Jegomość się opamiętaj...
Pan Mowiński pospiesznym krokiem się zbliżając, staje na stopniach przed drzwiami i
wchodzi wraz do pokoju. W garści ma pełno cebulek kwiatowych i kwiatków chustką czerwoną
owiniętych
GOCKOWSKI
Ależ pani generałowo... jam się dość czasu miał chyba opamiętać. Niechżeż wiem przynajmniej,
dlaczego do Następcy Tronu?... Cóż tak ni stąd, ni zowąd...
MOWIŃSKI
Niech będzie pochwalony... Moja ukłona waszmościom państwu...
W ukłonie cebulki mu się wypsnęły i na ziem potoczyły
PANI GENERAŁOWA
oglądnąwszy się
A, Mowińsio wraca... Na wieki wieków.
Gorączkowo
Nie widziałeś waćpan przypadkiem, nie wychodzą król z Biskupem jeszcze...
Do Gockowskiego
Księcia Biskupa sekretarz... pan Mowiński.
MOWIŃSKI
zbierając pospiesznie cebulki rozsypane z podłogi
Jakżeby nie wychodzili wielmożna pani? Jużci że wychodzą... Właśnie wstawali... Stary ma
minę, Boże zachowaj, aż ciarki po skórze idą... bardzo wesołą... Chichocze się ino i chichocze.
GOCKOWSKI
z tryumfem
Słyszałaś mościa pani... chichocze się... bardzo wesoły... Jeszcze Kronpryncem będąc mnie
forytował. I ja bym miał stąd się ruszać... Przenigdy...
PANI GENERAŁOWA
zirytowana, surowo
Panie Gockowski... teraz wzywam już waćpana stanowczo. , Byłbyś wszystkiego tego uniknął,
mnie się przedtem poradziwszy... Teraz jeszcze jedyna droga do ratunku... przez Księcia
Pruskiego protekcję... Patronuję jego córkom, pomagałam imprezom, mam prawo do jego
posłuchu, wdzięczności.
Jeszcze raz za rękę go uchwyciła
GOCKOWSKI
już wahając się
Więc mi dobrodziejka gwarantujesz uzyskanie tą drogą prolongaty w wekslów kontrybucyjnych
zapłaceniu?
PANI GENERAŁOWA
ciągnąc go formalnie
Gwarantuję Następcy Tronu personalną interwencję... Nie mamy chwili już do stracenia...
Z ogrodu od lewej wybiegają spiesznie zestraszone Kunusia i Justyna z okrzykiem
Idą! już idą!...
Wpadają przez próg wybladle. Za nimi młody Zieten. Mowiński zebrawszy flegmatycznie
swoje cebulki,wynosi się z pokoju drzwiami z prawej
PANI GENERAŁOWA
Słyszałeś jegomość?
Wskazuje drzwi w lewej
Tędy przez stołową, przez korridor i tyłami jeszcze się wydostaniem!
KUNUSIA
przerażona twarz zakrywa rączkami
Jezus Maria... Ja nie chcę... nie chcę... Tatusiu!
KRYSTIAN
energicznie, rozkazująco
Bukiety! Bukiety!
PANI GENERAŁOWA
do ociągającego się jeszcze Gockowskiego
Mości Gockowski!... Ani chwili już... Domyśl się sam wreszcie, dlaczego nie do króla teraz!...
Dobitnie
No!... domyślże, że z królewskiego ordynansu ta wokół ciebie kabała... i pajęcze sieci...
Justyna biegnie po bukiet, Kunusia do ojca przypadła
GOCKOWSKI
z determinacją
Ano dziej się wola nieba... Idę i ja... Przekonałaś mnie dobrodziejko. Puść Kunuś...
KUNUSIA
zobaczywszy to, z przerażeniem
Jak to? Wy odchodzicie? Teraz?
JUSTYNA
do generałowej, spłoszona
Dobrodziejka odchodzisz? Na Boga! Cóż my poczniemy?
Z ogrodu odezwie się nagle uroczysty werbel
PANI GENERAŁOWA
już w progu do drugiego pokoju
Wedle programu czyńcie wszystko! Tak być musi! Couraż! Couraż dziewczęta! o wasze losy
idzie...
JUSTYNA
stając z bukietem blisko drzwi
Tak być nie może... Zaklinam...
Zakasłała
Żeby choć tatuś!...
Pani generałowa całus im tylko posławszy znika za kotarą
GOCKOWSKi
w progu
Zaszło coś ważnego... Potem wam wytłumaczę... Musimy jechać do Następcy Tronu... Odwagi
córuchny biedne!... Ksiądz Biskup z wami...
Ciągniony widocznie przez panią Skórzewską znika też za portierą. I drzwi słychać trzaśniecie.
Justyna jeszcze ku drzwiom podbiegła i widząc, ze odeszli, pospiesznie wraca na swe
miejsce. Kunusia biega to tu, to tam jak postrzelona. Zieten stanął przy drzwiach, popatrzył w
ogród w lewo, wraz cofnął się szybko i stanął tuż przy wejściu w postawie baczności
JUSTYNA
oprzytomniała, stanęła przy drzwiach tyłem do pokoju, jeszcze raz się odwróciwszy
Kunusiu! Na Boga Kunusiu! Weźże bukiet ze stołu!
KRYSTIAN
Głośno
Panno Kunegundo! Rozsądek na Boga... Jego Królewska Wysokość nadchodzi!...
Kunusia porwała bukiet ze stołu, już biegnie do drzwi. Tu przestraszyła się znowu i ucieka
aż za gotowalnię. Mowiński z drzwi od prawej wchodzi. Spokojnie pykając z fajeczki zabiera
się do sprzątania w pokoju, raz po raz ino zerkając ku drzwiom. Zza drzwi, z ogrodu słychać
coraz bliższy śmiech wesoły Księcia Biskupa. Za czym i Króla Pruskiego chichot i głos astmatyczny
i tok mowy prędki, choć już poznać także uciążliwości pewne w oddychaniu
KRÓL PRUSKI
Swobodnie
Kobieta, uważa monsiniore, jest co prawda najwygodniejszą okolicznością do tego... do zaspokajania
przyrodzonych ogierowych czułościów, hihihi... tak... atoli z takowych sentymentów
przyszły commandeur nie robi sobie przecież questionem serio... hę?... Jakże?...
KSIĄŻĘ BISKUP
Jowialnie
Tak, tak... oczywiście Najmiłościwszy Królu... bez wątpienia... Hahaha... Swoją drogą każdy
wiek, jak mówi pan Fontenelle czy toż Lafontaine, bo doprawdy zapomniałem, który z nich...
ma swoje privilegia...
KRÓL PRUSKI
stając już naprzeciw drzwi, widoczny, zatrzymał się
Ehe... ehe... Fontenelle to mówi... Tak, owszem. Sielanki amoryczne są nawet bardzo aimable,
ale w książeczkach, w książeczkach... On to chyba wie? I jego bratanek także... hę?
W pokoju wszyscy nasłuchują wyprężeni w kornych postawach. Zieten ani drgnie. Mowiński
wyjął lulkę z gęby i słucha. Kunusia za gotowalnią dygocze cała
JUSTYNA
jeszcze raz się obróciła ku pokojowi, stłumionym głosem
Kunusiu zlitujże się... Chodź!
MOWIŃSKI
podchodząc do Kunusi, serdecznie
Panieneczko, panieneczko... no nie bać się... cóż znowu?
ZIETEN
mruknął na bok ku Kunusi
Humor wyśmienity...
KRÓL PRUSKI
równocześnie stojąc tuż naprzeciw drzwi szklanych
A dużo takich infantów ma pan brat Biskupa?... tak zbudowanych juveniles, jak ten mój lejtnant
gwardii?
KSIĄŻĘ BISKUP
O nie pożałował Pan Bóg bratu Antoniemu. Jedenastu synów będzie razem, córek sześć.
KRÓL PRUSKI
Jedenastu? Hihihi... A to się mnożą von Krasiccy, jak króliki! hę? von Bonim ma 7 synów...
wszystkich siedmiu w huzarach i gwardii... Hę? Niech mi tu pan brat Biskupa przysyła co
roku jednego pędraka... a zrobimy z nich grackich pruskich oficjerów... dobrze?
KSIĄŻĘ BISKUP
łasząc się
Z największą gorącością i ochotą spełni brat Antoni rozkaz Króla Jegomości. Wie on dobrze,
co to za splendor mieć synów w wojsku tego Connetabla, który w dwunastu kampamentach
venit, vidit, vicit... Brat Antoni sam był kapitanem polskiego wojska.
KRÓL PRUSKI
Lekceważąco
Kapitanem polskiego wojska... co go już od 20 lat ani dziesięć tysięcy razem nigdy nie było?...
Hihihi... Tej landwery, co na papierze... hihi...
Staje na stopniach. Twarz starcza, cala już w zmarszczkach. Przednich zębów nie ma. Oczy
wielkie, przenikliwe. Ma na sobie zwykły niebieski surdut uniformowy z czerwonymi wypłowiałymi
wyłogami, przepasany szarfą. Pod szyją wyłazi żabot bardzo brudnej koszuli.
Wszystko garnirowane suto hiszpańską tabaką, nawet gwiazda orderu czarnego orła na piersi.
U boku malutka szpadka z felcechem.Na nogach sztyblety wysokie, aż czerwone od starości.
Na głowie dreispitz z rozetą z boku, obwiedziony zabrudzonymi piórami. Plecy w kabłąk
zgięte. W ręku kościana laska ze zlotą rączką i chwastem. Przy królu ciągle wesoły, nadskakujący,
ugodny Książę Biskup. Za nimi adiutant von Rohdich, bardzo długi, chudy, stary generał
z całkiem tępą twarzą
KRÓL PRUSKI
dostrzegając Justynę , laską na nią wskazuje
A to co? Może jedna z tych mamsell?
KSIĄŻĘ BISKUP
Do usług Waszej Królewskiej Wysokości. To właśnie obie córki szlachetnego pana Gockowskiego...
Wysłanymi są przez obywatelstwo sławetnego miasta Berlina, by złożyć gratulacje
najpokorniejsze
Niespokojnie oglądnął się za Kunusią
imieniem rezydencji.
Mowiński lekko popycha Kunusię z bukietem ku drzwiom. Już stanęła w pobliżu.
Justyna głęboki ukłon złożyła, chrząknęła
KRÓL PRUSKI
stanąwszy na stopniu
To jedna... a gdzież druga? „Obie”? Słyszę o dwóch, a widzę tylko jedną... Skryła się?...
Aha... jest i druga...
Wchodzi do pokoju
Wstąpimy sobie do pana von Ermeland rewizytą...
Przystanął, spostrzegłszy młodego Zietena
A ty kto?... Aha... Zieten, jeżeli się nie mylę... A co się tu tak wałęsa po pałacu, hę?... Ej... ej...
Pogroził mu laską
No... rozumiem, rozumiem...
KSIĄŻĘ BISKUP
wchodząc za nim, w lansadach
Z bijącym sercem witam Waszą Królewską Wysokość w mojej kwaterze...
Wskazując na Kunusię
A oto i druga córka Gockowskiego...
Kunusia i Justyna stoją już obok siebie, obie nieporadne, przepłoszone. Rohdich wszedł do
pokoju
KRÓL PRUSKI
podchodząc bliżej
Bardzo ładnie uformowane córki fabrikanta Gockowsky... jak Venery Pigalla... Ale ja tu do
monsimora umyślnie... żeby sobie oglądnąć
Wskazuje laską na podłogę
ów kobierzec, który panu Biskupowi tak nie przypadł do gustu.
Staje na kobiercu To ten?... hę?
KSIĄŻĘ BISKUP
zawstydzony, nadskakujący
Ależ ja bynajmniej go nie ganiłem... wcale nie taki brzydki... o... nawet bardzo niezwykły w
maści... o i... te kwiaty... owszem... wcale... Nie, skądże...
KRÓL PRUSKI
Prawda?... Wcale nie taki brzydki... a przewielebnemu panu się nie podobał... Przecież przed
chwilą... tam... wygadywał na ten kobierzec... Hę?
Zdjął kapelusz i na stół rzucił
KSIĄŻĘ BISKUP
Spłoszony
Ee.. nie nie podobał... Owszem... tyle tylko, że w komparycji z innymi piękna obiektami wydał
mi się ten kobierzec mniej udałym może... choć istotnie... widzę teraz, że i on ma swój
wdzięk... o tak...
KRÓL PRUSKI
A więc ma swój wdzięk... hę?... Największy jego wdzięk jest w tym, że tu w Berlinie wyrobiony,
nie import monsiniore... nie import!... No... a jak się tu nauczą powoli, to będą fabrikować
ładniejsze... tak...
Oglądając się pod drzwi
Więc z czym te mamselle? z czym?
Kunusia i Justyna szybko teraz podstąpią bliżej króla i składają równocześnie ukłony
KSIĄŻĘ BISKUP
Uradowany
A właśnie... Panny Gockowskie z gratulacjami... od rezydencji... od Berlina.
Zachęcająco
Justynko... zaczynaj...
Półgłośno, zmarszczywszy brwi
Nuże, wykokośże się!
JUSTYNA
dyg raz jeszcze uczyniwszy, stanęła przed królem bukiet trzymając pontyfikalnie; znać, że z
trudem kasłanie powstrzymuje
„Dzisiejszy dzień to pora pięknie nadarzona By Ci Królu i Władco
Kasłnęła
Wielki i Jedyny
Laury uwiły społem Parnas i Bellona
Kasłnęła mocniej
By Ci i ludy korne
Znów kasłnęła aż krztusi się
KRÓL PRUSKI
odbierając od niej bukiet, wskazuje nim na Kunusię i przerywa szorstko
A ona co ma tu do powiedzenia...
JUSTYNA
wsród kasłania ciągnąć chce jeszcze
Wierne... wierne kraju syny”...
KRÓL PRUSKI
do Justyny z naciskiem
Tak, dość... merci... To bardzo piękne... merci, ale ona jest kasłąca... chorowita... ona powinna
się kurować, nie deklamować.
Do Kunusi
A mamsellka hę?... z czym?
Justyna biedna na bok się całkiem usunęła. Kunusia o krok bliżej stanąwszy, już chce swoje
recytować
KSIĄŻĘ BISKUP
lekko ręką ją uciszając
Owóż Najjaśniejszy Monarcho. Dla tej dzieweczki pozwoliłem ja sobie translatować na francuską
i polską mowę niemieckie rymy majora von Klejsta... I oto ona ku uczczeniu... chce
właśnie...
KRÓL PRUSKI
zdziwiony, jakby nie dosłyszał
Kleist... Major? I rymy robił?... Gdzie taki był? i po niemiecku?
ROHDICH
podstawiwszy bliżej
Tak jest. W pułku Jego Królewskiej Wysokości Księcia Henryka.
Odbiera bukiet z rąk króla
KSIĄŻĘ BISKUP
Rymotwórca i żołnierz. Z matki Polki się rodził..., w Polsce edukował... Pomorzanin... z tych
samych okolic, skąd i Gockowskich ród szlachecki idzie... Pod Kunersdorfem moskiewski
kartacz urwał temu rycerzowi-poecie rękę i nogę...
KRÓL PRUSKI
Pod Kunersdorfem?... Aha... to już przypominam sobie... pamiętam... przy szturmie Spitzberga.
I on rymy robił, Ewald von Kleist?...
Zaciekawiony do Kunusi
No, niech mówi! niech mówi córeczka fabrykanta. Jestem bardzo ciekawy majorskiego wiersza...
Odbiera od Kunusi bukiet i staje oparłszy się oburącz na lasce. Mowiński Justynie zakasłanej
szklankę z wodą podał. Zieten od drzwi ani się rusza
KUNUSIA
z melancholią zacząwszy
„Wiosna"
KRÓL PRUSKI
Ehe... „Wiosna”. Bravo!
KSIĄŻĘ BISKUP
Tak, „Wiosna"...
ROHDICH
„Wiosna”.
KUNUSIA
Deklamując
Przyjmcie mnie gaje, gdzie chłód w cieniu świeży Wiedzie do myśli tych, co spoczywają
Przyjmcie mnie łąki, gdzie strumyczek bieży A trawki jego w nadbrzeziu wzrastają... Gdzie
się śklnią kwiaty w ozdobnej odzieży Gdzie się ptaszęta wdzięcznie odzywają Spadzistych
wzgórków ubocza nieznaczne Pozwólcie spocząć, a ja śpiewać zacznę...
Król Pruski słuchał najpierw z zaciekawieniem, następnie jakby uszom swoim nie dowierzał
i popatrzył na poważne miny Krasickiego i Rohdicha, który ma twarz zgoła przestraszoną.
Znów słucha, już nieco kpiąco, po czym opanował się, cierpliwie znów słucha i znów zmarszczywszy
brwi przypatrzył się kolejno Krasickiemu, Rohdichowi, Justynie, Mowińskiemu,
Zietenowi. Wszyscy co nieco wzruszeni
KUNUSIA
z siłą i egzaltacją recytuje
Szczęsnym zdarzeniem pożądana wiosno Ożywiasz przyjścia twojego koleją Postać stworzeniu
nadajesz radosną Liść pęka z pączków, doliny się śmieją...
Rohdich już moment powstrzymywał się od wybuchu gwałtownego śmiechu, usta sobie ręką
zawarłszy. Teraz parsknął niepowstrzymanie. Wszyscy ocknęli się nieco, popatrzyli na
niego ze zdziwieniem. Król Pruski także już śmiech powstrzymując trzyma bukiet przy ustach
i niby wącha
KUNUSIA
lekko stropiona, ale ciągnie dalej z ogniem
Silą się trawki, wzmagają i rosną, Wszystko się cieszy płodności nadzieją Pewien, że przykra
zima nie dokuczy Wolen od lodów wdzięcznie strumyk mruczy...
KRÓL PRUSKI
Hihihi! Hihihi!
Dając jej znak bukietem, żeby przestała, śmieje się do rozpuku
Dość... już... Hihihi... strumyk mruczy... hihi..: Rohdich! Wdzięczny strumyk, mruczy... Liść
pęka z pączków... Hihihi...
Do Krasickiego surowo
Ależ to jest wszystko bezecnie głupie, mój Książę... Czemu to on takie brednie translatuje?...
Bukietem trzepnął Krasickiego po plecach
To nie ma przecież sensu za fenyga... Znać, że był z matki Polki ten major... Taki udały cały,
jak nieszczęsna batalia pod Kunersdorfem...
Rohdich jeszcze z boku zaśmiewa się, aż chustką oczy wytarł... Kunusia bez ukłonu, powstydzona
cofnęła się aż do Justyny
KSIĄŻĘ BISKUP
z ekskuzą
Rymotwórca ów miał w tym wierszu zamierzenie dać niejako konterfekt wiosny... maju... ot,
jak teraz... dlatego właśnie...
KRÓL PRUSKI
Kpiąco
Łączki... strumyczki... Hihihi... gaje... księżyce... baranki... trawki!... romanse... a wszystko
diabła warte!... To nie są ani wiersze... ani pojezja...
KSIĄŻĘ BISKUP
Zakłopotany
Ja zaś właśnie... że to nowe... młode... wiosenne... Myślałem tedy...
KRÓL PRUSKI
nieco niecierpliwie
E! co monsiniore mógł myśleć... Młode... wiosenne... On myślał, że pruski major ma czas na
pisanie wierszyków... tak?... Ee... to niech majory u mego najdroższego Brata Króla Polskiego
takowe wiersze piszą!... Pruskie militarium święta rzecz! Nie ma czasu głupstwa rymować... o
ptaszkach... o strumykach...
Wyzywająco do drzwi
Prawda mały Zieten... hę?
KRYSTIAN
spod drzwi, salutując
Według rozkazu Waszej Królewskiej Wysokości.
KRÓL PRUSKI
do Krasickiego
Jakby mój korpus officjerski zaczął się bawić w takie rymowanie, to byśmy ładnie na tym
wyszli Rohdich... hę? Same Kunersdorfy by nas czekały...
Oddaje Rohdichowi bukiet
KSIĄŻĘ BISKUP
zasmucony
Doprawdy... nie przestanę żałować... że właśnie ten wiersz wybrałem... I że tak nie przypadł
do gustu Waszej Królewskiej Wysokości...
KRÓL PRUSKI
kładąc dłoń na ramieniu Biskupa
Niech się nie frasuje... nie!... To jest o... mój rewanż... Jemu się nie podobają uprzywilejowane
nasze kobierce, a mnie się nie podobają faworyzowane Biskupa rymy. I kwit...
Zwracając się do struchlałych i bezradnie szepcących dziewczątek
Ale demoisellom ja bardzo dziękuję za takową oracjon i za te bukiety z banderolami... O...
Głupich atoli rymów niech się więcej nie uczą... szkoda czasu i nie wypada... Panienki powinny
lepiej cerować pończochy... o!... Co robić więcej, Rohdich?
ROHDICH
jeszcze śmiejąc się, nieco głupawo
Hehehe... Co robić? Ano znaczki na bieliźnie... kawę gotować,.. kurze ścierać... w ogródku
plewić...
KRÓL PRUSKI
stojąc tuż przy nich obok gotowalni
O... słyszały co mówił Rohdich? Kawę gotować, a nie rymów się uczyć, co je lejtnanty robią...
hę? Prawda? Niech powie... prawda?
KUNUSIA
cicho wykrztusiła
Prawda.
KRÓL PRUSKI
A widzi, że prawda. Sama mi to przyznaje teraz... Hihihi... Jak to było?... Aha... „Cieszy się
wszystko płodności nadzieją”... No... no... Więc i mamsella się cieszy płodności nadzieją...
Hihihi... Kto by to był myślał... hihihi...
Odwróciwszy się całkiem do Krasickiego
A może to i pana Biskupa bratanek głupawe rymy o wiośnie komponuje... Jeżeli on jest także
z matki Polki, to możliwe? Hę?
KSIĄŻĘ BISKUP
swobodnie O nie! bynajmniej. O ile wiem, nie ma do tego żadnych inklinacjów... On poza
służbą wojskową szczęścia nie widzi...
KRÓL PRUSKI
Zadowolony
Tak być powinno. To bardzo słusznie, że nie widzi. Officjerowie szczęście swe znajdywać
winni tylko w skrupulatnym spełnianiu służbowego regulaminu. Prawda Zieten? nie we wierszydłach
ni w romansach; w samej szabli, nie w pochwie
Półgłosem, nachylając się do ucha Krasickiego
nie w pochwie damskiej... Hihihi.
Głośno
Z bratanka monsiniora... Krasicki jestem bardzo ukontentowany.
Z lubieżnym grymasem
Ma łydki jak Parys, a uda jak Apollo! urodzony kawalerzysta... świetnie reguluje tempo...
świetnie... niech się tak dalej z rygorem dystynguje w swej służbie, a Borussia będzie miała z
niego pociechę... Hę? lumen Borussiae fuerit iuvenalis? ... Hihihi...
KSIĄŻĘ BISKUP
Eksces to prawdziwy łaski Najjaśniejszego Króla... A już to, że Tadeusz z polskiej familii
będąc, dostąpił zaszczytu do. gwardii samej przydzielenia... to dalibóg nasze serca prawdziwą
dumą przejmuje!
KRÓL PRUSKI
Że z polskiej familii?... nie ma nic do rzeczy. Ja wolę w officjerach szlachtę, choć z obcych
nacji, niż żebym miał dobierać szarże z naszych podoficjerów... Zresztą Pollaki mi postawiły
na nogi moją kawallerię... Jak Francuziki industrię, tak Pollaki kawallerię... Ileż to my mamy
polskich junkrów po pułkach, hoho!... Jakże Rohdich?
ROHDICH
W kawaleryjskich pułkach w każdym po kilku. Najlepsi instruktorzy jazdy!
KSIĄŻĘ BISKUP
z dumą
O, ja wiem! Nie tylko w szarżach, ale i gimajny lud! Przecież są bataliony, gdzie tylko po
polsku mówią i rozumieją! Wszystko u nas zwerbowani ludzie... Są tacy, co prócz komendy
nawet słówka po niemiecku nie rozumieją... a służą dzielnie...
KRÓL PRUSKI
z niezadowoleniem
Tak? proszę... Ho... ho... to znowu nie bardzo mi konweniuje, że po niemiecku gimajni... nawet
słówka nie mówią... Ale mniejsza z tym!... Byle się dobrze tłukli za pruską ojczyznę i
już! I byle więcej szlachciców waszych wstępowało do mojej służby... Rotury berlińskiej my
tu nigdy nie dopuścimy! ni pieprzotłuków, ni comptoiristów, hihi... Konwersować można o
nicości privilegiów rodowych i we fassonie opata Sieyesa... ale praktyka to znowu co innego,
hihihi... Hę?
KSIĄŻĘ BISKUP
Ależ oczywiście... bez wątpienia... Sam Kościół święty pilnuje superstycji i hierarchii w powszechności
ludzkiej...
KRÓL PRUSKI
Sam Kościół święty!... prawda? Więc i substancją korpusu officjerskiego musi być czysta
szlachta!... czysta po mieczu i kądzieli...
Głośno
Kula ziemska nie jest mocniej oparta na barkach Atlasu jak fortuna Prus na czysto szlacheckim
korpusie officjerskim... hę?
KSIĄŻĘ BISKUP
O tak... To wiadome.. Nasz zaś rycerski stan polski szczególniej do kawallerii nadawać się
zdaje... właściwie jeno do kawallerii!
KRÓL PRUSKI
znów do dziewcząt obróciwszy się
Bardzo ładnie... Tak... Do kawallerii... I wszystko będzie dobrze... I rewerie demoisellek będą
pewnie spełnione... Tylko... niech tu nie mają takich min markotnych. Jak przyjechały z gratulacjami,
to powinny być rozpogodzone... wesołe... uśmiechać się...
Wziął Kunusię pod bródkę
jak owa „wiosna", hihihi...
KSIĄŻĘ BISKUP
Oj to, to... Więcej kurażu jaskółeczki! Jego Królewska Wysokość tak wielką łaskawością was
darzy, że doprawdy...
Kunusia i Justyna usiłują się uśmiechnąć
KRÓL PRUSKI
O, tak jak teraz, takie pyszczki wesołe to lubimy... za to weźmiemy je na szpacjer ze sobą...
Pójdą oglądać z nami barany ze Szpanii. Hihi... Rohdich!... wyprowadzone już barany ze
Szpanii?
ROHDICH
Wedle rozkazu Waszej Królewskiej Wysokości. Czekają pod młynem, aby mieć zaszczyt...
KRÓL PRUSKI
Wesoło
Aby mieć zaszczyt poznania starego Fryca... Bardzo pięknie...
Do Biskupa
To są barany andaluzyjskie!... 300 sztuk... i to nawet wykradzionych! bo je król szpański wywozić
od siebie nie pozwala...
ROHDICH
Wieszają we Szpanii takich, co wywożą stamtąd andaluzyjskie barany.
KRÓL PRUSKI
Radośnie
O... wieszają! słyszał Książę z Ermelandu... A my tu mamy 300 sztuk! same merinosy ...
merinosy.
Do dziewczątek
Widzicie demoiselle! zobaczycie takowe barany, które tu przyjechały dla korrektury hodowli
naszych owieczek... tak, tak... hihihi... dla korrektury rasy...
Głośniej
Albowiem rasę należy korrygować, meritować, konserwować! nie mieszać dobrej krwi z gorszą,
tylko zawsze z równą! lub z lepszą!... Hę?... Prawda?
Justynę ujął pod bródkę
JUSTYNA
Cicho
Tak...prawda...
KRÓL PRUSKI
A więc prawda! Same mamselle przyznajecie, że prawda... Hihihi... O, to już bardzo wiele...
A pan Biskup czy wie, co to znaczy korrygowanie rasy?... hę... dlaczego nasz pan rezydent w
Madrycie musiał urządzić eskapadam, żeby eskamotować te barany?... Ja mu to wyeksplikuję.
Wie, z ilu owiec i za ile sprzedaje się centnar wełny w Anglii?... Jakże?
KSIĄŻĘ BISKUP
nieco w ambaransie
Jestem w niemałym kłopocie...bo dalibóg...wyznam otwarcie...
KRÓL PRUSKI
Otóż tedy w owej Anglii obrzydłej u mylordów piegowatych centnar jest z 30 owiec, a sprzedaje
się za 170 talares! 170 talares!
KSIĄŻĘ BISKUP
nie orientując się
170 talarów... to... to zdaje się bardzo... tego bardzo wysoko... choć może i nie... tak nie... ale
zawsze...
KRÓL PRUSKI
Nie, nie... niech, się nie poprawia... z mądrzej na głupio, hihihi... Bardzo wysoko! bardzo drogo!
A w Prusach wie monsiniore, z ilu owiec centnar i z jakich? i za ile... hę?
Częstuje go tabaczką
KSIĄŻĘ BISKUP
uśmiechając się nieporadnie
Nie... w istocie... ja w tym jak tabaka w rożku... ot... w takim...
KRÓL PRUSKI
A prawda... pardon... pardon... Zawsze zapominam, że panowie z szarmanckiej nacji Pollaków
nie cierpicie cyfrów...
KSIĄŻĘ BISKUP
Słodko
Ależ skądże... owszem... nawet bardzo mnie to intryguje... zda mi się przecież, że to z naszych
owiec ta wełna.., wszak tak?
KRÓL PRUSKI
Oj tak... tak... z waszych... przeważnie z waszych kiepskich owiec... Aż 50 sztuk takowych
potrzebujemy, żeby mieć jeden centnar... wie? I ten centnar sprzedaje się za marne 28 talares...
słyszy? Oto dyfferencja! ... z 30 za 170, z 50 za 28... o!... co znaczy dobra! niebieska!
krew barania szpańska... Tak... tak...
Dreispitz na głowę włożył i staje przeciw drzwiom
Teraz już idziemy... A demoiselle z nami! byle wesołe!... uśmiechnięte!
KSIĄŻĘ BISKUP
szybko przesunąwszy się do nich, napominające, półgłośno
Teraz padnijcie do nóg i proście... nuże!
JUSTYNA
hardo i z irytacją, omal półgłośno
Do nóg? Nie, ja nigdy...
KSIĄŻĘ BISKUP
popychając jedną i drugą
Ależ Justyno! Opamiętajcież się!... Teraz akurat pora...
KUNUSIA
ociągając się, głową przecząc
Nie, nie! nie! Już za późno...
KRÓL PRUSKI
jeszcze przystanął, pomruczał do Rohdicha, teraz zaczepia stojącego nieruchomo Zietena
A cóż z tobą smyku? Stoisz i stoisz pod tymi drzwiami jak te kariatydy przed pałacem... hę?
Jeszcześ kornetem Zieten... ciągle? hę?
KRYSTIAN
Wedle rozkazu Waszej Królewskiej Wysokości, w pierwszym szwadronie. Aż w grudniu kolej
mojego avancement.
KRÓL PRUSKI
Aż w grudniu? Bądź cierpliwym mój chłopaku. Ja też mój metier zaczynałem od alskultatora
w Kamerze dominialnej... I długo na awancement czekałem... hoho...
Dalej rozmawia z nim półgłosem
KSIĄŻĘ BISKUP
równocześnie do dziewcząt, perswadując im gorąco
Zlitujcież się nad sobą samymi. Król pysznie dysponowany!... wszystko pójdzie jak z płatka...
JUSTYNA
z zaciętością
Nie i nie Wasza Wielebność... Za to wszystko i do nóg?... Przenigdy!...
MÓWIŃSKI
stanąwszy obok, czerwony z pasji
Całkiem słusznie jegomościanki czynią. I bez konsensu Heroda było wesele w Kanie Galilejskiej...
KSIĄŻĘ BISKUP
Karcąco
Mowiński... cóż to znowu za wtrącanie się w nie swoje sprawy.
Do dziewcząt przesłodko
No aniołeczki!... podbiegnijcież teraz...
KUNUSIA
Kiedy Justynka nie, to i ja nie...
JUSTYNA
Ja za nic w świecie...
Książe Biskup jeszcze za ręce je ciągnie, przekonuje, ale bez skutku, wreszcie machnął ręką
- odchodzi. Mowiński stanął obok, zły jak upiór, ręce w tyle założył w pięści zwinięte
KRÓL PRUSKI
Więc mówisz, przyjeżdża papa?... naprawdę?... I już po Południu... A to miła siurpryza...
Rohdich słyszy?
ROHDICH
W istocie... Ze 4 lata nie był w Sans-Souci jenerał Zieten!... Rzadki gość! Jubileuszowy.
Książę Biskup zbliżył się, jeszcze zirytowany mocno i stanął tuż za królem
KRÓL PRUSKI
do Zietena
Cieszę się na wizytę doprawdy szczerze... Taki stary kamerad!... A ochronki jeszcze zakłada
papa? Może szpitalik teraz!
Do Krasickiego
Bo to Eminencja Warmijska na pewno nie wie, że papa Zieleń w swoim Wustrau ciągle różne
dobroczynne domeczki funduje, hihihi... żeby tylko przebłagać Pana Regenta Niebios za to,
że ze mną w wojnach partycypował... hihihi...
KSIĄŻĘ BISKUP
poważnie
O wiem! wiem! generał Zieten dobrze znany ze swoich cnót chrześcijańskich... wszystka Europa
to wie... Nieskalany rycerz!...
KRÓL PRUSKI
klepiąc Krystiana po ramionach
No, no nie smuć się tylko młody avantażer... Przeniesiemy cię do gwardii... przeniesiemy.
Będzie lejtnantem gwardii lada chwilę... Tylko trzymać się ostro! służyć z applikacją... Widziałem
cię przy lustracji na niedzielnej roustrze... Wyglądałeś no... jako... tako...
Do Rohdicha
Hę?...
ROHDICH
Tak... tak... owszem... wcale...
Obie panienki zmartwione Biskupa postępkiem teraz podchodzą ku królowi
KRÓL PRUSKI
do Zietena
Tak... więc lejtnantem i oberlejtnantem i rotmistrzem kiedyś będziesz... tylko służyć mi trzeba
z akuratessą i deksterią...
Wpół do panien stojących obok
i wybić sobie z głowy pewne combinacjones ... tak... płoche combinacjones... Prawda demoiselle?
Hę?
KUNUSIA I JUSTYNA
śmielej i nieco czupurnie
Prawda. Tak jest... prawda...
KRÓL PRUSKI
Wesoło
O... więc same demoiselle protegują moją oppinią... W nagrodę pokażemy im merynosy...
tak!... Teraz en avant... marsz!...
Idzie do progu, już wszedl nań, lecz oglądnął się jeszcze poza siebie i wzrok jego pada na
Mowińskiego. Mowiński opuścii powieki i namarszczony, wargi zagryzający z pasji stoi; palce
u pięści zaciśniętych mimo woli rozszerzył, wyprostował. Obecni już wychodzili za królem.
Teraz stanęli
KRÓL PRUSKI
uśmiechnął się złośliwie, jakby sobie coś przypomniał, i wraca
A prawda... Byłbym zapomniał...
Wyjmuje z zanadrza puillares wyniszczony, z puillaresu karteczkę
zapomniał o czymś z kretesem... A tu nikt mnie przecież lepiej o tym nie objaśni, jak Księcia
Biskupa domestik...
Podchodzi żwawo tuż do Mowińskiego, majordomusa
Ja tu mam pewną kwestią do jego domestika...
Książę Biskup mocno zmieszany podsuwa się szybko, jakby chciał stanąć między nimi. Von
Rohdich w głębi rozmawia z Zietenem
KRÓL PRUSKI
do Mowińskiego, ostro
Polonus ma crayon przy sobie?... hę? Nie? Crayon? Ołówek?
Mowiński ani drgnie, powieki ino rozwarł
KSIĄŻĘ BISKUP
zgorączkowany, nadrabiając miną
Nie, nie... Mój camerlengo nie nosi przy sobie.
Szybko wyjmuje z kieszeni ołówek
O , ja mogę służyć moim... Bardzo dobry... I może ja bym mógł...
KRÓL PRUSKI
odbierając od Biskupa ołówek
Gratias ... gratias... Nie! To do niego, to do niego!
Patrząc się przenikliwie na Mowińskiego
Otóż takowa questio jest do Polonusa. Niech uważa dobrze, żeby rozumiał... I niech nabierze
śmiałości... nie obawia się... Zresztą on ma effronteriam kurzyć mi tu w Sans-Souci zakazany
Tobak Virginię, to on będzie też umiał respondować mądrze na moje interpelacjones... Hę?
Wpół do Biskupa i do Mowińskiego
Otóż... do naszej kancellarii gabinetowej... pisał z Graudenz...
KSIĄŻĘ BISKUP
do Mowińskiego, eksplikując
Grudziądz...
KRÓL PRUSKI
Ehe... z Graudenz, kupiec, quidam Meyer petycją... tak... interrogacją o to...
Do Mowińskiego specjalnie
jakowi to są sancti patrones... rozumie? sancti patrones Sarmacji... najbardziej favoriti umiłowani...
przez polską vulgarię?... O!... Stary to chyba będzie wiedział najlepiej...
Mowiński jeszcze się więcej najeżył... Ani drgnie. Od okna już zwrócili na to uwagę. Patrzą
się
KSIĄŻĘ BISKUP
z wysiloną wesołością, nadskakując
O... o tym to już przecież ja najdokładniej objaśnię Waszą Królewską Wysokość... I to z miłą
chęcią... proszę... Tandem tedy...
KRÓL PRUSKI
przerywając mu
Nie, nie... Ja chcę, żeby ten stary patrioticus mi to zreferował... Hihi... Dostanie za to ode
mnie garść wystrzelonych nabojów... On umie mi tu w ogrodzie tulipany z cebulkami eskamotować...
to on niech się i z czym innym raz popisze... On pewnie jest takowy Sodalis Marianus...
hę?... A może on jest głuchoniemy, a ja na próżno z nim parluję... hę?
KSIĄŻĘ BISKUP
jeszcze raz próbując, przesłodko
Ależ ja wyliczę Waszej Królewskiej Wysokości wszystkich naszych świętych patronów in
completo... Jeżeli zachodzi potrzeba, spiszę ich. Mój sekretarius Mowiński... dalibóg... mało
rozgarnięty...
KRÓL PRUSKI
nie słuchając nawet, do Mowińskiego głośniej i nachylając mu się nad uchem
Widzi stary... Ouidam Meyer z Graudenz chce dla kanalii waszej drukować konterfekta
świętych patrones... w dwóch maściach... dubeltowo... bardzo ślicznie! hihihi... świętych imagines...
obrazki... i na tym grube talares zarabiać... hihihi. Słyszysz stary?...
Mowiński ani drgnął na twarzy. Ino zbladł. Książe Biskup już nieco przerażony także
zbladł; próbuje zasłonić sobą Mowińskiego
KRÓL PRUSKI
do Biskupa Krasickiego
Ależ ten asynus vulgaris naprawdę chyba głuchy i niemy...
KSIĄŻĘ BISKUP
wybieg odnalazłszy, uradowany, szybko
Nie stale... nie zawsze Najjaśniejszy Królu... Czasami jeno... niekiedy... z alteracji ... Wzruszenie
odbiera mu i słuch, i mowę... jak ręką uciął... raz, dwa... Staruszek niby wydaje się
krzepki... ale ta wada... kalectwo... już przyrodzone... Ot co tam! ja teraz Waszej Królewskiej
Wysokości wyrecytuję wszystkich naszych świętych aż miło...
KRÓL PRUSKI
odstępując na krok od Mowińskiego
Więc tedy w alteracji traci ozór za zębami... głuchnie?... A to co innego... co innego!... to coś
takowy casus, jak u ciebie Rohdich czasem... hę?
ROHDICH
kiwając głową potakująco, niby wesoło
Hehehe... Do usług Waszej Królewskiej Wysokości...
Król pruski jeszcze raz wpatrzył się błyskawicznie w Mowińskiego, po czym rozpogodzony
odwraca się i opiera konfidencjalnie na ramieniu Biskupa Krasickiego
KSIĄŻĘ BISKUP
odetchnął z ulgą
To w ogóle... często się trafia u ludzi starszych... tak...
KRÓL PRUSKI
zmierzając ku drzwiom powoli
A ja już, uważa monsiniore Krasicki... supponowałem, że on może był konfederatą barskim,
hihihi... i dlatego z Fryderykiem nie winszuje sobie dyszkuru... Hihihi... A on niemy... głuchy...
Kaleka...
KSIĄŻĘ BISKUP
Tak... tak... z alteracji... z emocji...
KRÓL PRUSKI
A no to niech mi już pan Biskup opowie, jacy to są patrones Sarmacjae... Dobrze?
Wychodzą obaj przez próg na stopnie. Za nimi Rohdich
KSIĄŻĘ BISKUP
Owi tedy patronowie to są proszę Waszej Królewskiej Mości: święty Wojciech, Adalbertus,
Sanctus Stanislaus... Sancta Kinga...
KRÓL PRUSKI
za progiem przystanął i notuje ołówkiem na karteczce
Czekać, czekać, powoli... Ja to sobie muszę zakonotować, Więc?... Sancta Kinga... Zabawnie
się wabi ta mamsella. Hihi...
Notuje na karteczce
A dalej?... A Sancta Simplicitas jest? Hihihi...
Kunusia i Justyna wychodzą za nimi również. Po czym Zieten
KSIĄŻĘ BISKUP
śmiejąc się
Nie... Haha... Tej nie ma... Ale są sanctus Jacek... sanctus Johannes z Kęt... a dalej...
Przechodzą widoczni koło okna... Król idąc notuje dalej... Biskup ze słodką i rozpogodzoną
twarzą dyktuje. - Mowiński ani drgnął. Ino oczów znów przymrużył i wargi ma aż do krwi
tryskającej zaciśnięte.
Drugiego obrazu koniec

KONIEC ROZDZIAŁU
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •