Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
44
Pieśń III
I
Na dworach wówczas nasze wojewody
Trzymali sobie nadwornych gęślarzy.
Ci byli jako rycerstwa rapsody,
Zazwyczaj mądrzy,ślepi już i starzy.
Jako pancerze srebrne,długie brody
Na piersiach mieli,a słoneczność w twarzy.
Liry nosili małe,ale sławne,
W koral lub w srebro,lub bursztyn oprawne.
II
W ręku trzymali niby pastorały
Długie,wierzbowe,ostrugane kije.
Tymi bywało chłopczyków chorały
Pędzą i wiodą takt przez harmonije;;
A kiedy w górę kij podniosą biały,
Wtenczas z choralnej pieśni piorun bije;
A kiedy spuszczą na dół berło dziada,
To na kolana pieśń jak anioł pada.
III
O takim kiju,z lireczką u pasa,
Stał stary rapsod Swityna u proga.
Na płaszczu pomnę była różna krasa
I łaty różne; zda się,,że płaszcz z Boga,
Na którym zorza w błękitach dogasa
I różne światła płoną. Jego noga
Bosa dziś świeci przed mymi oczyma.
W obwiązkach,srebrna,jak muszla pielgrzyma.
IV
Tak z wystawioną naprzód nogą bosą,
Podróżny żuraw,na białym kosturze
Oparty,z twarzą jasną,srebrnowłosą,
Stał w płaszczu starym,jak w błękitnej chmurze,
I list podawał.Iryda za kosą
Wlekąca tęczę,gwiaździce i róże
Nie jest mi piękną tak...gdy z niebios spada...
Jak to wspomnienie dawne tego dziada!!
V
O!złote serce śpiewaka i sługi,
Tak po męczeńsku cierpiące dla pana!
Miej grób!którego nie rozorzą pługi,
Do zaklętego podobny kurhana;
Wiecznie tu wstawaj w pieśni!i wiek długi
(Aż znowu ta pieśń będzie zapomniana)
Przykładem ludzi do miłości znęcaj!
Śpiewaj! a liry też czasem pokręcaj!!
VI
Niech mi przypomni czary tobie znane
I słowa dobre na serc otwieranie,
Porządne,ważne i uszykowane
Rzędem,jak dźwięku anioły w organie;
A przebacz mi już tę okropną ranę
I to straszliwe nóg przyćwiekowanie,
Któreć odjęło to coć najboleśniej!!
Twój najpiękniejszy czar wędrowność pieśni!!
VII
On mi podawał list a ja na nodze
Jego oparłem miecz żelazny,krzywy,
I czułem,że mu między kości wchodzę;
A on stał jak Bóg wielki bo cierpliwy!!
Mieczem przygwożdżon w kamiennej podłodze,
Którą czerwienił krwawy koral żywy...
Stał...obwinięty ów żebrak w błękicie...
I tak się na mnie patrzał,jak na dziecię.
VIII
A ja,nie zdjąwszy miecza z jego rany,
Owszem głębiej go zapędzając w koście,
Czytałem słowa,które jak szatany
Paliły mi mózg i gryzły wnętrznoście.
Ten list!na sercu moim zapisany,
Nad wszystkie ducha mego okropnoście
Głębiej swe straszne zarzuty wykował!
Bo mną ten człowiek gardził choć miłował....
IX
Kacie ojczyzny mojej i tyranie!!
Mój królu wczora!(pisał Swityn stary),
Na dobrowolne poszedłem wygnanie,
Abyś przez mój zgon nie dopełnił miary...
Ty mię wyganiasz...a ja,o mój panie!
Żołnierzy wszystkich serca i sztandary
Zostawiam tobie sam znikam bez wieści
Sam nic nie biorę z sobą prócz boleści....
X
A byłbym chętnie dał głowę strudzoną
Pod miecz twój;chętnie w ręce twoje złożył
Tę głowę ściętą,ale uśmiechnioną,
Której Bóg nigdy śmiercią nie zatrwożył,
Gdybyś ty jeszcze miał człowieka łono
I nad kościami ludzi się nie srożył,
Gardząc miłości ostatnim spojrzeniem,
Mszcząc się nad kością jak pies nad kamieniem..
XI
Aniołowie mię dziś ostrzegli złoci
We śnie twój sam duch stanął pod kotarą,,
Tak jak pochodnia świecąca w wilgoci,
Cały oświecon ogniami i parą.
Tyś mię sam ostrzegł!...a to nie z dobroci,
Ale żeś taką dziś stał się poczwarą,
Że słychać ciebie i czuć choć z daleka....
Kiedy pomyślisz o śmierci człowieka...
XII
Duch litośniejszy twój jest ci za szpiega,
On naprzód zgniłe twe serce wypyta,
A potem chodzi i ludzi ostrzega;
Gdy twoje ciało śpi a ząb twój zgrzyta,,
Duch twój wychodzi i po kraju biega,
I targa włosy jęczy jak kobieta....
Ty,zmordowany jego lamentami,
Wstajesz nie wiedząc,żeś płakał nad nami...
XIII
Jakiś cię anioł okropny odmienił
I przysłał dzieło wypełniać straszliwe,
Lud rozhartował a ciebie skamienił,,
I kazał ludy orać jako niwę
Abyś co? wiatry wiejące spłomienił
Duchami,które wyszły z ciał a żywe
Wkrótce w anielskiej zjawią się ozdobie...
Jak wiatr na ciebie i przeciwko tobie!!...
XIV
Miej więc dzień jeszcze ten jeden w zarządzie
Siłę,która jest w mieczu i toporze...
Ja ciebie czekam na ostatnim sądzie
Z tym listem...który w mogiłę położę!
Czekam za światem ciebie!na wylądzie
Brzegu,o który grzmi ogniste morze
Krwią twoją jasne i zafarbowane...
Czekam! z tym listem przeciw tobie stanę!!...
XV
Tu ci nie błyśnie więcej moje lice.
Choć niedaleko lecę...żuraw szary.
Pobytu mego mają tajemnicę
Ja tylko mój koń i mój rapsod stary..
Prędzej byś zgonił letnią błyskawicę
Niż mego konia. Człowieka zaś wiary
(Jeśli cię starość i pieśń pełna wdzięku
Nie skruszą)spróbuj,królu masz go w ręku!!
XVI
Taki był straszny starego Swityna
List...ja w nim groźbę jęczącą słyszałem
I opór ducha,który się zaczyna
Od jęku tylko...a staje się ciałem.
Więc jak skrzydlata skoczyłem gadzina
Z całą wściekłością!z całym ducha szałem!
Choćby królestwo całe przyszło ruszyć!
Wszystko!...a złamać harfiarza lub skruszyć!!
XVII
Stary był...pomnę...Zorian się nazywał.
Gdy go palono,cichszy od owieczki
Na lirze sobie czasami podgrywał
I szedł przez ogień z uśmiechem piosneczki.
Ani klątw rzucał ani wydobywał
Głosu wielkiego z maleńkiej lireczki
Głaskał ją tylko (wyjaśniwszy lice),
Niby zlęknioną,białą gołębicę.
XVIII
Zdawał się mówić i twarzą,i ręką,
Jakby nad brzegiem szemrzącego zdroja:
Nie bój się,liro!bo śmierć nie jest męką!
Ani się lękaj cielesnego zboja!...
Nie bój się,moja maleńka lirenko,
Nie bój się,siostro!nie bój,córko moja!
A na cóż by to nasza mądrość była,
Gdyby przed śmiercią skonać nie uczyła?
XIX
Przyjmowano cię po domach i chatach,
Pókiś ty ze mną była wędrownicą.
Bądźże dziś wdzięczna a nie płacz przy katach,,
Bo się ucieszą i ton twój pochwycą.
Czekaj wstaniemy oboje po latach,,
Gdy błysną łuki z tęcz nad okolicą!...
Wstaniemy razem z wielką jaką zgrają
Harfiarzy,co jak anioły śpiewają!
XX
Czekajże,liro!...śpij!...Błogosławiona
Ta błyskawica jasna i rumiana!
Tu,wzięty w złote ogniste ramiona,
Zniknął. A mój duch uczuł wtenczas Pana..
Czeluść okropna mych ust otworzona,
Suchość i jakaś pożarność gardlana...
Pierś,która wiatru w się więcej nie bierze,
Ostrzegły że już do piekła należę....
XXI
Dysząc na konia siadłem...od popiołów,
Które pożarły pieśń,obsypan...w szale.
A tłum siepaczy,jakby archaniołów,
Ubrany w złoto,w bursztyn,w miedź i w stale,
W skrzydła w moc wielką tortur,,gwoździ,kołów
Zaopatrzony...za mną w Wisły fale
Rzucił się,gotów mordować do końca.
Wszyscy na koniach jaśniejszych od słońca.
XXII
Ja przodem. W czerep czarny,,ołowiany
Ukrywszy głowę moją jak w kapturze
(Bom w sobie uczuł wstyd nieopisany,
Twarz mieć jak gryszpan,wzrok jak ogień
[w chmurze),
Przypadłem w zamek jeden nadwiślany,
Który zastałem cały już w purpurze
Że trupy swoje wyrzezane chował.
Duch mój przede mną tam był i mordował..
XXIII
I przestraszyłem się bo mi z pamięci
Wczora wydane rozkazy wypadły.
Katowie stali wszyscy trwogą zdjęci,
Stali bladymi przede mną widziadły;
Jam wrzeszczał: Kto tu prędzej niż me chęci?
Niż myśli moje?kto srożej zajadły
Na krew Swityna niż ja,wpadł w pokoje?
Kto tu wypełnił jak Bóg myśli moje??
XXIV
Duchowi memu to przypisać muszę,
Bo ziemia nie ma takich rozbójników!
Zmiękczyłyby ich te dzieciątek dusze,
Ta wyspa pełna wierzb,olch i słowików;
Te sionki z cedru...które głosem ruszę
A one pełne ech,jęków i krzyków,
Swityna głosem brzmią na każdym piętrze,
Jakby starego instrumentu wnętrze...
XXV
Ja jeden który do szaleństwa skłonność
Mam wpadłem tutaj o jutrzenki świtach;;
Ani sal cisza,ani belek wonność,
Ani pieśń rodu śpiewana w sufitach,
Ani mię zemsty nieudolnej płonność,
Ani szatan tu,ani Bóg w błękitach
Nie zatrzymali. Nic nie ma na niebie!!
Ja sam,jak Pan Bóg,będę sądził siebie!
XXVI
To mówiąc kostur wraziłem okuty
W ścianę i rzekłem do moich oprawców:
Tę noc na ucztę;jutro dzień pokuty
Dla mnie i dla was,zbrodni wykonawców .
Tu zamek cały błysnął na kształt huty
Ognisk czerwienią...a ja,tych bladawców
Zbrodniami bladych otoczony wieńcem,
Siadłem trup jasny pijaka rumieńcem..
XXVII
I ucztowaliśmy w zamku wygodnie;
Swityna własne nam służyły misy,
Stągwie,kobierce,czary i pochodnie,
I krwią cuchnące wonnych ław cyprysy.
Czary nam do rąk podawały Zbrodnie
Widma...w płaszczach z krwi,z zielonymi rysy,
Stojące z boku upiory czerwone,
Wyraźne...a gdyś spojrzał wprost zniknione..
XXVIII
A wtem przyleciał giermek zadyszany
I te wyrazy z ust wyrzucił skore:
Panie!Ogromny znak jest ukazany!
Na niebie miotła płomienista gore .
Jam zbladł:i kostur wyrwawszy ze ściany
(Sądząc,że widzę ducha albo zmorę,
Która mi wróżbę nieszczęśliwą szczeka),
Na wskróś przeszyłem pierś tego człowieka.
XXIX
A sam wybiegłem na ganek odkryty,
Z którego widok szedł po okolicy
Na drżące wielą gwiazdami błękity,
Poddane jednej ogromnej gwiaździcy...
Ta,jako wielki miecz z pochew dobyty,
Karbunkuł miała czerwony w głowicy,
A ten się błyskał i mienił na zarzy
Jak oko w ducha niewidzialnej twarzy.
XXX
Wtenczas...w tej gwieździe oczyma usiadłem
I mocowałem się z nią jak z szatanem;
Truciznami ją serdecznymi jadłem,
Trawiłem jadów duchowych gryszpanem.
Więc czasem ona a czasem ja bladłem....
Ażem nareszcie padł,jednym kolanem
Przyklękły...dysząc...przejasnymi świty
Jak rycerz w szrankach dzidą w pierś przebity.
XXXI
I obaczyłem w gwieździe niby znamię
Ognistsze...powiek mgnięcie i błysk oka:
Wtenczas uczułem,że mi ducha łamie
Na wieki jakaś moc straszna głęboka.
Więc obróciwszy ku ludziom przez ramię
Twarzy i palcem ognistego smoka
(Który w niebiosach wił jasnym ogonem)
Wskazując,rzekłem:Przyszła z moim zgonem
XXXII
Kometa .1 tu,coraz bardziej blady
I mieszając się już,rzekłem ponuro:
Świat zwyciężyłem!i oto są ślady,
Żem duch mający moc nad tą naturą!!
Gwiazdy tę gwiazdę wysłały na zwiady,
Czym żyw?czy jeszcze okryty purpurą
Czynię rzecz króla,człowieka i zboja?
Niebo się zlękło o świat. To śmierć moja!!
XXXIII
Idźcie...Już więcej nie jesteście sługi
Mojej wściekłości,lecz rycerze twardzi.
Kupiłem naród krwią...i nad jej strugi
Podniosłem ducha,który śmiercią gardzi.
Niejeden sobie wieśniak wieczór długi
Umili pieśnią i tym się rozhardzi,,
Że będzie o swych ojcach przypominał,
Jak śmiało na śmierć szli gdy król wyrzynał!!
XXXIV
Co do mnie?...jam jest bicz okropny,boży,
I będę cierpiał,co mi przeznaczono.
Za chwilę jednę otchłań się otworzy!
Piorun rozerwie moje wielkie łono!
Wściekłoście...jak psy spuszczone z obroży,
Żądze...jak słońca ogniste rozpłoną!
Ogromne ze mnie na wiatr pójdą cienie,
Wszechmiłość zmyta w krwi i wszechcierpienie!!
XXXV
Duch mój odpowie.Lecz wy jak dzieciątka,
Jak białych jagniąt jesteście gromada.
Wszystko,com czynił,szło z jednego wątka,
I cały ciężar zbrodni na mnie spada.
W kurhanach tylko zostanie pamiątka
I w pieśni długiej wędrownego dziada,
Żem żył. Chwasty mi porosną na grobie....
Inny was anioł rozmiłuje w sobie...
XXXVI
Ale po latach!... Chciałem mówić więcej,,
Wtem się zaczęła kości targanina.
Przez ołowiany kaptur sto tysięcy
Szło iskier...topniał na mnie drut i cyna.
Chciałem zachować dumny kształt książęcy,
Lecz tak pękałem się jak w ogniu glina.
Oczy się chmurą zasłoniły czarną,
I duch się cały skupił w jedno ziarno.
XXXVII
Nic więcej. Straszne zaćmienie i głusza!!
Na sercu ręki bożej położenie;
Docisk ostatni pod którym się dusza
Pękała w skazy,a wzrok szedł w sumnienie.
Więc jako robak,co się w ogniu rusza,
Tak ona póki w ustach było tchnienie
Leżała na dnie swej serdecznej plamy...
Aż Bóg otworzył jej wieczności bramy..
XXXVIII
Taki był koniec mojego żywota,
Śpiewany długo w kraju przez rapsodów,
Którzy nie doszli,w czym była istota
Czynów?w czym wyższość od rzymskich Herodów?
Nade mną była myśl słoneczna,złota,
Do niej moc ciemnych,okrwawionych wschodów
Wiodła mię prosto w złotych celów progi:
Jam szedł...jak rycerz...krwawo i bez trwogi..
XXXIX
Życie dźwięczało w każdej ducha strunie,
Moc słychać było w każdym moim kroku;
Choć być na takiej drodze? lepiej w trunie!
Choć z myślą taką? lepiej z włócznią w boku!
Prędzej czy później deszcz piorunów lunie
Na orła,który słońce miał na oku;
Na mnie żurawia z wyciągniętą szyją
W przyszłość pioruny boże jeszcze biją....
XL
Ale przeze mnie ta ojczyzna wzrosła,
Nazwiska nawet przeze mnie dostała;
I pchnięciem mego skrwawionego wiosła
Dotychczas idzie:Polska na ból skała....
Fala ją druga nieraz z drogi zniosła
I duch jej święty poszedł w kwiaty ciała
Bezwonne,martwe...lecz com ja wycisnął
Pod krwią...tym zawsze zwyciężył,gdy błysnął!...
XLI
Śpijże,mój kształcie pierwszy...z ducha zdjęty...
Świecący w dali jak księżyc na nowiu;
Upiorny...za krew wylaną przeklęty...
W koszuli z drutów i w czepcu z ołowiu.
Klątwa na ciebie!jak na dyjamenty,
Na bazaltowe kolumny w pustkowiu
Pierwszej natury z ducha budowane,,
W ciemność i w chmury,i w piorun ubrane...
XLII
Lecz ja na tobie nogę postawiłem
I dalej szedłem;a jużem był boży.
Morza się cofną,góry pójdą pyłem
I świat się komet deszczami zatrwoży,
Gdy duchem spełnię co ciałem spełniłem;;
Duch ukazany w pierwszej świata zorzy....
Któremu Pan Bóg swych zasłon uchyla,
A lat tysiące są jak jedna chwila.
KONIEC KSIĄŻKI