Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


Gra
przestrzeni i czasu.

W ostatnich ustepach
Czwartego Wymiaru mowilismy o dziwnym stosunku
przestrzeni i czasu. A teraz przyklad tego stosunku i nieslychanych problemow,
ktore wywodza sie z glebi nieskonczonosci.

Wiemy, ze swiatlo biegnie z
szybkoscia 300 000 km/s i ze jest to na razie najwieksza znana nam predkosc
we wszechswiecie. Jasnosc niektorych gwiazd, chocby gwiazdy S w konstelacji
Dorady, widzialnej na polkuli poludniowej, przewyzsza 500 000 razy jasnosc
naszego Slonca i dociera do nas w ciagu 100 000 at. Tysiace, a raczej miliony
gwiazd sa tak odlege, ze promienie ich, wyslane przed narodzinami Ziemi,
jeszcze do nas nie dotarly.

Ale dajmy spokoj tym niewyobrazalnie
olbrzymim przestrzeniom, ktore paralizuja nasza wyobraznie. Wezmy przyklad
innej gwiazdy, nieco blizszej naszemu malemu globowi. Gwiazda Mira z konstelacji
Wieloryba otrzymala miano przedziwnej, gdyz
ulega nieslychanym przemianom co 333 dni: jej blask mieni sie od jasnosci
drugiej do dziewiatej

Obserwacje na Mont Wilson udowodnily,
ze srednica tej gwiazdy wynosi okolo dwiescie milionow kilometrow. Tymczasem
srednica Slonca wynosi zaledwie 1 500 000 km, choc jego powierzchnia jest
wieksza od powierzchni Ziemi 1 310 000 razy.

Promien wyslany przez Mire
biegnie do nas przez 72 lata.
 *


Wyobrazmy sobie, ze na tej
olbrzymiej gwiezdzie, o kulturze moze duzo wyzszej, niz nasza, jakis astronom
posiada teleskop, czy inny, bardziej udoskonalony aparat, pozwalajacy mu
obserwowac wszystko, co sie dzieje na naszej planecie. Przypuscmy dalej,
ze przed dwoma laty tenze astronom skierowal swoj teleskop na miasto Paryz.
Zobaczylby wydarzenia, jakie zaszly w tym miescie w roku 1853, a mianowicie
wszystkie wspaniale szczegoly zaslubin Napoleona III z Eugenia de Montijo
de Guzman...
 *


Widowisko to, na ktore gwiezdny
astronom spoglada tak, jakby zyl w roku 1853 i siedzial wygodnie, wygladajac
z okna na Placu Zgody, musialo zdazac poprzez otchlanie przestrzeni przez
siedemdziesiat dwa tata, zanim dotarlo do jego oczu! Orszaki te dawno juz
odeszly w przeszlosc, a wszyscy uczestnicy spoczywaja snem wiecznym na
paryskich cmentarzach. Mimo to w oczach obserwujacego astronoma zycie owo,
znieruchomialo i minione, trwa niezaprzeczalnie w terazniejszosci, gdyz
terazniejszoscia dla astronoma z Miry jest to, na co patrzy.

Tlumy defilujace przed jego
oczyma i tanczace na ulicach nie wyszly dlan z grobu, raczej - nie weszly
jeszcze w grob. Ludzie ci, ktorzy dla nas juz umarli, zyja nadal w przestrzeni,
czyli w czasie przestrzennym, a ich istnienie, to znaczy terazniejszosc,
przedluza sie w nieskonczonosc, ktorej krancow nie dosiegnie nigdy. Zatem
co nie istnieje juz w konkretnym czasie, trwa dalej w przestrzeni, ktora,
jak widzimy, jest tylko innym aspektem czasu.
 *


 Zalozmy teraz, ze astronom
z Miry zna szybkosc swiatla i zdaje sobie sprawe, ze widok ten przedstawia
terazniejszosc zludna, opozniona. Czy oznacza to, ze terazniejszosc Ziemi
jest realna i kosmiczna?

Bergson powiada:
Czas
realny, to czas, ktory zostal przezyty lub mogl byc przezyty.
Zgoda. Ale przez kogo zostai przezyty?
Czyz wszystkie swiaty nie podlegaja tym samym prawom? Czyz nie idzie tu
raczej o terazniejszosc wzgledna i lokalna, ktora nabiera znaczenia i przesciga
wszystko inne, dlatego ze zajmujemy sie wydarzeniami, ktore zachodza lub
zaszly kiedys na naszej Ziemi? Czy istnieje czas realny, absolutny? A moze
nie ma czasu realnego, absolutnego, gdyz czas w ogole nie istnieje? Wszystko
to jest konwencja, ktora obalic moze konwencja przeciwna.
 *


Przypuscmy teraz, ze od gwiazdy
do gwiazdy rozmieszczono teleskopy w ten sposob, by wytworzyc wizje nieskonczona.
Jesli istnieje srodek komunikacji szybszy niz swiatlo, w takim razie astronom
z Miry bedzie mogl przepowiedziec astronomowi z jakiejs gwiazdy odleglej
np. o 94 lata swietlne to, co zobaczy na Ziemi po 72 latach, mimo ze ta
zapowiedziana przyszlosc dla niego dawno juz minela. I tak dalej, z gwiazdy
na gwiazde, przez miliony, miliardy, poprzez bezkres wiekow, gdyz nie ma
powodu, by obraz zycia czy nawet samo zycie zniknac mialo w przestrzeni
i czasie.

Brak nam tylko na razie srodkow
dosc skutecznych, by je odnalezc, dosiegnac i pochwycic. Przed chwila zadalismy
pytanie, gdzie sie miesci czas realny. Rownie dobrze moglibysmy zapytac:
gdzie sie miesci zycie realne?

Jest rzecza pewna, ze to zycie
miedzygwiezdne istnieje - i niewazne, czy sa na to swiadkowie, czy ich
nie ma. Coz znacza tu nasze idee o terazniejszosci, przeszlosci i przyszlosci?
W tej wielosci czasow, bedacych tylko czysta konwencja, wydarzenia przysze
mogq istniec juz gdzies w terazniejszosci, podobnie jak moze w niej tkwic
to, co juz minelo, terazniejszosc bowiem jest wieczna, to znaczy nieskonczona
w czasie i przestrzeni.

Tak czy owak, czas przedstawiamy
sobie tylko w stosunku do nas samych, i to jest dowodem, ze nie istnieje
on sam w sobie, ze jest zawsze wzgledny wobec tego, kto go spostrzega,
ze nie ma bezwzglednie ani przeszlosci, ani przyszlosci, jedynie wiekuista
terazniejszosc. W istocie rzeczy, to nie wydarzenia zblizaja sie i oddalaja,
ale my sami je mijamy. Zadne wydarzenie nie zbliza sie do nas; kazde z
nich stoi w miejscu i nigdy go nie opuszczalo, tkwi w terazniejszosci bez
poczqtku i konca, a my tylko zblizamy sie do niego.

Oto przelotne spojrzenie w
otchlan swiata, w swiat czterowymiarowy, gdzie pojecia przedtem,
potem i dzis
przystaja do sieble, jak plyty fotograficzne w paczce, wspolistniejac w
wiecznosci.





This page hosted by 
Get your own Free Home
Page
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •