ďťż

Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi


16. Starania o reformę państwową w Polsce
i o dziedzictwo po Janie III

Te plany dały się ująć, jak sobie przypominamy, w formułę
silnej, zgodnej z narodową tradycją i polskim poczuciem wól- ""
ności monarchii dziedzicznej rodu Sobieskich. Kiedy Jan III
z niesłychaną wprost wytrwałością dążył do pozyskania księstw
naddunajskich, kiedy wcześniej i później nosił się z myślą od-
zyskania Prus albo kiedy wspierał węgierskich powstańców, to'""'
działał wciąż z podwójnym zamiarem: aby zjednoczyć naród
poprzez zadania zagranicznej polityki i dzięki sukcesom poza gra- -
nicami podwyższyć autorytet swego domu, następnie zaś, aby
Jakubowi Sobieskiemu zapewnić książęcą władzę dziedziczną
również poza Polską i tym samym umocnić jego pozycję jako
przyszłego następcy tronu. Nie mniej jasny jest związek między
wojennymi osiągnięciami i dążeniem do poszerzenia władzy kró-
lewskiej. Per has ad istam, tak brzmiało to niegdyś. Dzięki mie-
czowi i wawrzynom przypadła Sobieskiemu w udziale korona,
dzięki mieczowi i dzięki wawrzynom chciał nadać swemu urzę-
dowi treść i moc sprawczą. Tak więc potem wrogowie władzy
królewskiej, rywale i zawistnicy, doktrynerzy demokracji szla-
checkiej i egoistyczni magnaci parli do tego, żeby pozbawić Ja-
na III wawrzynów i żeby jego miecz stępiał, nawet jeśliby przy
tym ojczyzna miała ponieść zabójczą dla niej stratę.

Należy się obawiać - tak pisze Bethune z Jass 12 września
1686 roku w raporcie do francuskiego ministra spraw zagranicz-
nych Croissy - że koniec rządów Sobieskiego będzie podobny
do końca panowania Jana Kazimierza i Michała Wiśniowieckie-
go. Spełnienie tej przepowiedni nie dało na siebie czekać, zwłasz-
cza iż sam prorok pilnie dopomagał, żeby jego słowa się spraw-
dziły. Monarcha wrócił z Mołdawii załamany psychicznie i fi-
zycznie. Od dawna już przyjaźni obserwatorzy węszyli po poko-


Starania o reformę państw. w Polsce 293

jach króla, odnotowywali pożądliwie każdą wizytę przybocznego
lekarza, każdą chorobę. Już w roku 1684 hiszpański ambasador
Ronquillo wiedział o tym, że Jan III cierpi na puchlinę wodną,
że długo nie może już pożyć. Wiadomość przesłano najśpieszniej
do Wiednia i ona to podyktowała austriackiemu pierwszemu mi-
nistrowi, wicekanclerzowi Rzeszy hrabiemu Konigseggowi, te
skierowane do Karola lotaryńskiego zdania: "le tousiours tes-
moigne a V. Alt" mon asseurance que i'ai de la Divine pro-
tection pour Elle, et ie l'avertis en confiance qu'il y a une con-
ciusion des medecins en Polegnę, que leur roy ne peut plus
passer deux ans, tout consiste dans la disposition diuines, mais
la prudence de V. Alt86 pourra faire ses precaucions."1 Od tej
przestrogi upłynęły dwa lata, jakie lekarze dali Sobieskiemu; mi-
mo to zahartowane ciało króla opierało się tej niewątpliwej cho-
robie i wątpliwym orzeczeniom uczniów Eskulapa. Jednakże
zdrowia już nie było, niewygody i przykrości ostatniej kampanii
zabrały jego resztkę. Wokół chorego bohatera rozprzestrzeniał
się odrażający zaduch intryg, które poprzedzały każdą zmianę
na tronie.

Jan III, który już to czując bliskość śmierci, już to z wrodzo-
nym sobie optymizmem tworząc śmiałe plany, jakby był w pełni
swej młodości i siły, starał się swemu najstarszemu synowi uto-
rować drogę. Ten fakt był z dawna znany i już na początku roku
1684, wtedy to, gdy władca dostarczył hrabiemu Konigseggowi
pretekstu do owego listu do Lotaryńczyka, otóż fakt ten właśnie
skłonił wielu polskich magnatów do utworzenia tajnego związku,
który miałby na celu wyłączenie Jakuba Sobieskiego z kręgu
pretendujących do korony. Pierwotnie magnaci, wśród których
najważniejszą rolę odgrywali hetman Jabłonowski, marszałek
wielki koronny Stanisław Lubomirski i wojewoda Grzymułtow-
ski, chcieli udaremnić nadzieje władcy przy pomocy Francji
i Wielkiego Elektora. Kiedy jednak w maju 1684 roku doszło
do zbliżenia między Janem III i Ludwikiem XIV, niezadowoleni
zwrócili się nagle w stronę Austrii. Od tamtej pory przymierze
obu władców nie zostało rozwiązane, a teraz tworzyło tło oficjal-
nych, mniej lub bardziej serdecznych stosunków między tymi

' Zawsze dawałem Waszej Wysokości wyraz mojej pewności co do
Boskiej nad Nim opieki, toteż ostrzegam w zaufaniu, iż lekarze w Polsce
orzekli, że ich król nie pozy je dłużej niż dwa lata; wszystko zależy od
Bożej woli, lecz roztropność Waszej Wysokości pozwoli Mu zachować
ostrożność.

294 Rozdział 16

dwoma członkami Ligi Świętej. Dobrze znane Sobieskiemu kno-
wania jego polskich wrogów hamują szczerą przyjaźń sojuszni-
czą z Austrią w nie mniejszym stopniu, niż to czynią gorliwe
starania Bethune'a i innych przyjaciół Francji o pozyskanie war-
szawskiego dworu. Podczas gdy Leopold I nigdy nie pozbył się
swej nieufności wobec Jana III, że ten żywi jakieś zamiary co
do tronu węgierskiego i Siedmiogrodu, to polski król obawiał się
znowu, że Austria może go pozbawić jeśli już nie korony, to
jednak szans na utworzenie dziedzicznej władzy królewskiej. I to
podejrzenie okazało się w istocie słuszne.

Mimo że cesarz bardzo się starał przykuć Sobieskiego do Ligi
Świętej, mimo że oficjalna cesarska dyplomacja pilnie unikała
wtrącania się w sprawy polskiej polityki wewnętrznej, to prze-
cież istniały powiązania między cesarzową-wdową Eleonorą
a wdową po Michale Wiśniowieckim, siostrą Leopolda I, oraz
między Karolem Lotaryńczykiem i jego zwolennikami w cesar-
skiej Tajnej Radzie a polskimi magnatami zgrupowanymi wokół
Stanisława Lubomirskiego. Kiedy meldunki o pogarszającym się
stanie zdrowia Jana III zaczęły napływać coraz częściej, obie do-
stojne damy doprowadziły cesarza do tego, że ów przynajmniej
zezwolił na tajne porozumienie w wypadku wolnego tronu w
Polsce. Zierowski służył za pośrednika i już w lutym 1686 roku
zabrano się do wielkiej i zawikłanej dyplomatycznej intrygi, aby
po raz trzeci wystawianej kandydaturze Karola Lotaryńczyka za-
pewnić lepszy sukces niż w czasie nieudanych prób z 1669 i 1674
roku. Taaffe, zaufany księcia, mógł zakończyć wówczas swój ra-
port dotyczący sytuacji tymi słowy, że według powszechnego
przekonania "la couronne de Polegnę venant de vaquer ne peut
pas manquer a S.A."1

Po ekspedycji mołdawskiej polscy sprzysiężeni i ich austriaccy
pomocnicy podwoili gorliwość, ponieważ równocześnie Sobiescy
postawili wszystko na to, by przynajmniej zrealizować program
króla dotyczący spraw wewnętrznych. Przy czym Maria Kazi-
miera kierowała się jawnie troską, aby jeszcze we właściwym
czasie zapewnić synowi przynajmniej następstwo tronu. Ta
uczennica Ludwiki Marii de Gonzaga myślała przy tym o elek-
cji vivente rege.2 Ów sposób rozwiązania tego drażliwego pro-
blemu miał mianowicie jedną zaletę, że wciąż jeszcze wielki

1 wakujący tron polski musi przypaść Waszej Wysokości.

2 za życia króla.

Starania o reformą państw. w Polsce

autorytet ojca musiałby wyjść na pożytek młodziutkiemu synowi,
lecz wspomnienie zamętu z czasów Jana Kazimierza miało od-
straszyć od tego rodzaju pomysłów, bowiem taki zamęt mógł być
wykorzystany przez magnatów do wzniecenia niepokoju wśród
szlachty. Czas jednak naglił; lata życia, ba, czasem dni władcy
zdawały się policzone. Tak więc zdecydowano się na metodę
stopniowego przyzwyczajania. Polski naród miał być przygoto-
wywany przez same w sobie niewiele znaczące zewnętrzne za-
rządzenia do istotnej wewnętrznej przemiany i na koniec zasko-
czony stworzonym i dokonanym tymczasem faktem. Na początek
przyprowadzano Jakuba Sobieskiego na posiedzenia senatu, po-
tem znalazło się dla niego miejsce tuż przy tronie, a na czas nie-
obecności ojca planowano dla niego naczelne dowództwo armii.
Lecz oczy nieprzychylnych były przenikliwe i bystre. Aby przej-
rzeć zamiary dworu, nie trzeba było znowu być tak zirytowa-
nym, jak byli ci malkontenci. Faworyzowanie Jakuba Sobieskie-
go w czasie uroczystości, które odbywały się na przełomie lat
1686/1687 z okazji przyjęcia moskiewskiej delegacji pokojowej;

dodało bodźca opozycji i wszczęła ona nowe knowania.

Stary intrygant Grzymułtowski kazał rozpowszechniać zażarte
polemikę wymierzoną przeciwko absolutystycznym planom So-
bieskiego. Około Bożego Narodzenia niezadowoleni zmówili się
by przeprowadzić wspólną akcję na obcych dworach, przedf
wszystkim w Wiedniu i w Berlinie. Tak więc naprawdę wrócił;

czasy Wiśniowieckiego, tylko że pośród przywódców opozycj
zabrakło kogoś takiego jak Sobieski, kto przełożyłby swój patrio
tyzm nad nienawiść do własnego monarchy. Do Jabłonowskiego
Grzymułtowskiego i Stanisława Lubomirskiego, do Sapiehów
którzy pod każdym względem przejęli dziedzictwo Paców jak
austrofile i wrogowie dworu warszawskiego, do Leszczyńskie:

i Pieniążków, do potężnej i licznej gromady zdecydowanie jaw
nych lub, jak hetman koronny, skrytych, a niewzruszonych prze
ciwników króla dołączyli obecnie nowi niezadowoleni, którz
obrócili się plecami do swego dotychczasowego protektora z p(
wodu urażonej ambicji. Pośród nich znaleźli się szwagier Jana L
Wielopolski, który rozgniewany bezskutecznością swej misji •
Wersalu przeszedł do austriackiego stronnictwa, wpływowy kai
clerz królowej Załuski i kuzyn monarchy, nowo mianowany ka:

dynał Radziejowski.

Udział owego wysokiego kościelnego dostojnika tłumaczyć n:

leży pożałowania godnym sporem, który z mało istotnych prz;

296

czyn doprowadził pobożnego. króla do sprzeciwu wobec Stolicy
Apostolskiej. Jan III podczas swojej elekcji obiecał ówczesnemu
francuskiemu ambasadorowi, biskupowi Forbinowi, kapelusz kar-
dynalski, lecz ku największemu zdumieniu Sobieskiego Innocen-
ty XI okazał się mało skłonny, by uwzględnić obietnicę polskie-
go władcy; papież uważał tego "tureckiego prałata", który przy-
czynił się do zawarcia pokoju w Zurawnie, za niegodnego przy-
należności do najwyższego senatu Kościoła. Również inne pro-
tekcje warszawskiego dworu zostały w Rzymie odrzucone. Tak
więc papież nie udzielił dyspensy na małżeństwo Hieronimowi
Lubomirskiemu, a biskupa z Poznania, Wierzbowskiego, który
był obecny przy ślubie wiarołomnego rycerza maltańskiego, kosz-
towało to utratę następstwa po prymasie Wydżdze. Te "nie-
uczynności", których merytorycznej motywacji Jan III nie uzna-
wał, i nieżyczliwość nuncjusza Pallaviciniego ocenione zostały
zręcznie przez Bethune'a jako dowody uprzedzenia Watykanu w
stosunku do Sobieskiego. Konsystorium z 2 września 1686 roku
rozpaliło gniew króla do ostateczności. Jak na ironię zostali po-
wołani do Świętego Kolegium dwaj Polacy, biskup warmiński
Radzie j owski i prałat Denhoff, oprócz nich znienawidzony Palla-
vicini, a nie Forbin. Kiedy potem jeszcze kardynał-pronuncjusz
chciał zarządzić ekskomunikę Lubomirskiego, niewiele już bra-
kowało do wybuchu prawdziwego kościelno-politycznego konflik-
tu, podobnego do tego, jaki zaistniał między Innocentym XI
i Ludwikiem XIV. Można było łatwo przewidzieć wpływ tego
rodzaju "kulturkampfu" na i bez tego gwałtownie atakowaną
Ligę Świętą; dlatego zarówno opozycja, jak i przyjaciele Francji
rozniecali ogień: ci pierwsi, by poróżnić władcę z protektorami
Ligi, ci drudzy, aby zmusić go do zawarcia separatystycznego
pokoju.

Konflikt objawił się najpierw w gorszących kłótniach nowych
kardynałów z królewiczami o pierwszeństwo w obecności So-
bieskiego na ceremonii nałożenia biretu Pallaviciniemu. Dzięki
rozważnej wyrozumiałości rzymskiej dyplomacji i po śmierci
biskupa Wierzbowskiego, który zmarł w najwłaściwszym mo-
mencie, dobre stosunki zostały szybko przywrócone, a papież nie
musiał przy tym składać ofiary ze swoich zasad. Radziejowski
jako prymas otrzymał prymat, przez co automatycznie miał za-
gwarantowane pierwszeństwo występowania przed synami kró-
la, Hieronim Lubomirski zdobył się na cierpliwość. Sprawa je-
go małżeństwa została uregulowana później, po kilku latach,

Starania o reformę państw, w Polsce

podczas panowania następcy upartego, wielkiego papieża, równie
cicho i podług życzenia, jak sprawa biskupa Forbina: pierwszy
otrzymał dyspensę, drugi kardynalską purpurę. Jedynie sprzy-
siężenie, w które byli oprócz Radziejowskiego uwikłani jeszcze
biskupi Załuski i Opaliński, rozwijało się nadal.

Na początku lutego 1687 roku podskarbi wielki litewski Bene-
dykt Sapieha polecił za pośrednictwem Wicherta powiadomić
elektora brandenburskiego, że Grzymułtowski ma do omówie-
nia z Fryderykiem Wilhelmem ważne sprawy w imieniu za-
troskanych o wolność polskich wielmożów. Jan III złamał bo-
wiem prawo konstytucyjne, naruszając republikańską równość ze
względu na swojego syna, przez ponad dwa lata nie powoływał
sejmu i wykorzystując pełnię swej władzy wysyłał poselstwa za
granicę. Jak bardzo podobne są te inwektywy do tych, którymi
obrzucano niegdyś Jana Kazimierza i Wiśniowieckiego! Wielki
Elektor czytał uważnie przekazane mu memorandum i zamie-
rzał, jak dawniej, tak zręcznie pomóc polskim ,,republikanom",
by się otwarcie nie narazić warszawskiemu dworowi. Daleko-
siężne plany, których się ochoczo podjęli Sapieha i Grzymuł-
towski, zdusił jednakże w zarodku los. Hohenzollern przed dwo-
ma dziesiątkami lat starał się o polską koronę dla samego siebie
lub dla swego później młodo zmarłego syna Karola Emila, w
którym pokładał wielkie nadzieje. Obecnie pragnął jej dla swo-
jego drugiego syna, margrabiego Ludwika, którego ożenił z naj-
bogatszą dziedziczką na Litwie, księżniczką Ludwiką Karoliną
Radziwiłłówną; lecz również ten Brandenburczyk zmarł nagle
i młodo. Zabrał go z tego świata 7 kwietnia 1687 roku tyfus
plamisty.

Tym samym Karol Lotaryńczyk miał drogę do tronu polskie-
go całkowicie wolną, przynajmniej wówczas, gdyby zwyciężyło
sprzysiężenie magnatów. Podczas gdy Sapieha i Grzymułtowski
utrzymywali kontakt z Berlinem, Stanisław Lubomirski udał się
na dwór cesarza. Pod pretekstem spełnienia dawno podjęte-
go ślubu, wyruszył pod koniec stycznia 1687 roku do Austrii
i potem dalej do Włoch. W Wiedniu prowadził szczegółowe roz-
mowy z cesarzową (wdowa po Ferdynandzie III i wielka pro-
tektorka wszystkich wymierzonych przeciwko Sobieskiemu ata-
ków na krótko przedtem udała się za swoim mężem do grobu;

i z ministrami, przede wszystkim z Kónigseggiem; potem skiero-
wał się do Insbrucku, gdzie spotkał się z Karolem Lotaryńczy-
kiem i z jego żoną, przychylną Lubomirskiemu, dawną królową

298 Rozdział 16

Polski Eleonorą. Stąd wyjechał do Rzymu. Marszałek koronny
•wróteił do kraju późną wiosną z przyrzeczeniem, że można li-
czyć podczas przyszłego interregnum na austriacką pomoc przy
staraniach o tron dla Lotaryńczyka. Natomiast cesarscy mini-
strowie unikali jakiejkolwiek obietnicy w sprawie udzielenia
wsparcia przeciwko absolutystycznemu zamachowi stanu Sobies-
kiego. Ostrożni doradcy Leopolda I jak zwykle chcieli najpierw
przeczekać bieg wydarzeń.

Polski dwór zdawał sobie sprawę z działalności przeciwni-
ków. Wszędzie świetnie stawiał im czoło, w Berlinie, w Wiedniu
i w Rzymie. Biskup Zbąski z Przemyśla pojawił się w kilka
ledwie tygodni po Lubomirskim w austriackiej stolicy, aby roz-
ważyć cały kompleks spraw niecierpiących zwłoki. Wyraził go-
towość swojego monarchy do ponownego wyruszenia w pole,
odnowił roszczenia do Mołdawii i Wołoszczyzny, sondował po-
glądy na następstwo Jakuba Sobieskiego i poruszył możliwość
małżeństwa królewicza z Witteisbachówną. Cesarscy ministro-
wie unikali wprawdzie zbyt jednostronnego związania się z ma-
gnacką opozycją; wiedeńska wizyta Stanisława Lubomirskiego
sprawiła jednak tyle, że obawiano się również każdego układu
z Sobieskim. 18 kwietnia Tajna Konferencja postanowiła dać
wymijającą odpowiedź co do Mołdawii i Wołoszczyzny. Kardy-
nał Buonyisi skierował uwagę polskiego ambasadora na Podole
i Besarabię. Tam Sobieski może wysłać swoje wojska. Kandyda-
tura do tronu królewicza Jakuba, wobec zamiarów Lotaryń-
czyka i rozmów z marszałkiem wielkim koronnym, nie została
w ogóle wzięta pod uwagę; równie mało wnikano w projekty
małżeństwa. Lecz oto pomysłowy Buonvisi zasugerował coś, co
trafiło natychmiast na podatną glebę: syn pierworodny polskie-
go króla powinien starać się o młodą wdowę po margrabim Lu-
dwiku brandenburskim; może pojąć za żonę, miast obcej, spad-
kobierczynię bogactwa Radziwiłłów.

Wydawało się, że da się szybko pozyskać ją dla takiego mał-
żeństwa. Równocześnie ze Zbąskim wyjechał drugi poseł, Bie-
liński, do Berlina, przede wszystkim aby prosić o zwykłą bran-
denburską pomoc w oddziałach wojskowych na najbliższą woj-
nę z Turkami, potem, by zrównoważyć działanie Sapiehy i Grzy-
mułtowskiego. Śmierć margrabiego Ludwika obdarowała go trze-
cim zadaniem: by wyrwaną z ojczyzny posiadaczkę radziwiłłow-
skich dóbr odzyskać dla Polski. Ludwika Karolina była samo-
wolną i lekkomyślną osóbką, bardzo wesołą, tryskającą życiem

Starania o reformę państw, w Polsce

wdową, która na purytańskim dworze Hohenzollernów nudzi-
ła się niesłychanie i oprócz tego bardzo źle znosiła teściów i
szwagra. Radość Bielińskiego była ogromna, gdy margrabina przy
pierwszych, sugerujących ledwo sprawę słowach natychmiast
mu po prostu odpowiedziała, że chce wrócić do Polski. A Jakub
Sobieski? Osoba przyszłego męża była dla Ludwiki obojętna; był
mężczyzną, młodym i, jeśli wdał się w ojca, silnym i do tego
pięknym, to wystarczało. Najważniejsze, że wyrwie się z Ber-
lina.

I teraz zacznie się rozwijać jedna z najosobliwszych tragiko-
medii w historii świata, w których łączy się ze sobą to, co naj-
wyższe, i to, co najnikczemniejsze, w których decydująca o lo-
sie polityka światowa i tajemnice alkowy ściśle zazębiają się ze
sobą. Uprzytomnijmy sobie sytuację: ciężko chory Jan III chce
przygotować wszystko na wypadek śmierci, wywalczyć dla syna
następstwo, równocześnie zaś oprzeć władzę królewską na moc-
nej podstawie. Ostatecznie potrzebuje wsparcia z zewnątrz i we-
wnątrz kraju. W kraju nie mogło nic i nikt zapewnić lepszego
oparcia od córki Radziwiłła, do której należało pół Litwy i która
dzięki klientom swej familii unieszkodliwi wrogą działalność
Sapiehów; która oprócz tego posiada dosyć majątku, aby rów-
nież \v Koronie pozyskać mężowi dosyć zwolenników. Na mię-
dzynarodowej arenie Sobieski musi mieć za sobą Austrię lut
Francję. W pierwszym wypadku oznaczało to energiczne kon-
tynuowanie wojny z Turkami, w drugim: konieczność zawarcia
separatystycznego pokoju i zerwanie z Ligą. Misja Wielopol-
skiego ujawniła, że nie należy się wiele spodziewać po Ludwi-
ku XIV, a teoretyczne obietnice Croissy'ego i Bethune'a nie mogę
też w tym stanie rzeczy nic zmienić. W Wiedniu jednakże Lu-
bomirski, marszałek koronny, wespół ze swoją magnacką klikę
ma potężnych protektorów, tam Lotaryńczyk czeka na interre-
gnum. Bądź co bądź Jan III wierzy, że prędzej wyjdzie na swo-
je wiążąc się z dworem cesarskim, a przede wszystkim opieri
się myśli o zerwaniu z Ligą Świętą. W ten sposób dochodzi d(
pozornie najwłaściwszego rozwiązania: szybki ożenek Jakuba
próba wewnątrzpolitycznego przewrotu, zanim dojdzie do zwol
nienia się tronu, wierność austriackiemu przymierzu, aby wy'
kluczyć jawną pomoc Wiednia dla opozycji i mamiące przyjaźni
nastawienie do Francji, aby również stamtąd nie sprowokował
żadnego ataku.

Maria Kazimiera zajęła się sprawą sercową swego najstarsze

300

Rozdział 16

go syna z płomiennym zapałem, którego można się było po niej
spodziewać w sprawach miłosnych, familijnych i w sprawach
wielkiej polityki. Na początku lipca 1687 roku udała się wraz
z wielkim orszakiem do austriacko-śląskiego uzdrowiska Warm-
brunn,1 aby stamtąd śledzić pertraktacje z Ludwiką Karoliną.
Zierowski dotrzymywał jej towarzystwa. Dwór cesarski przyjął
wysokiego gościa ze słodko-kwaśną miną, zarzucał jednakże kró-
lową należnymi uprzejmościami. Z tego letniego wypoczynku
chciała się udać Maria Kazimiera osobiście wprost do Berlina.
Ach, jednak nad projektami małżeńskimi, dotyczącymi Jakuba
Sobieskiego, zawisło osobliwe fatum. Zanim jeszcze Marysieńka
zakończyła swoją kurację, przybyła sztafeta z wiadomością, że
Jan III groźnie się rozchorował i pragnie ujrzeć małżonkę. Na-
tychmiast porzuciła wszystko i popędziła, równie niespokojna o
los swego "sercem umiłowanego, najpiękniejszego Jachniczka",
co o los Sobieskich w razie nagłego zwolnienia się tronu, z po-
wrotem do Żółkwi. Co dla jednego cierpieniem, to dla innego
radością. ,,Wreszcie jest się wolnym od polskich gości" - pisze
oddychając z ulgą Zierowski do swoich przełożonych w Wiedniu
po odjeździe Marii Kazimiery.

Inicjatywa teraz przeszła znowu, wskutek ciężkiego stanu So-
bieskiego, w ręce jego przeciwników. W sierpniu u Wielkiego
Elektora pojawił się znowu emisariusz Sapiehy, abbe Bernicz, i
powiadomił, że Jan III wkrótce umrze, Jakub Sobieski zaś nie
jest godny następstwa tronu. Chciano by wiedzieć, czy Bran-
denburgia pomoże zjednoczonym przeciwko elekcji królewicza
magnatom; jednocześnie ostrzegają oni przed znanym im już
projektem małżeństwa tego kandydata do tronu z Ludwiką Ka-
roliną Radziwiłłówną. Fryderyk Wilhelm i tym razem wywinął
się Polakom od odpowiedzi, jednakże kazał powiadomić w Wied-
niu, że raczej zaaprobuje kandydaturę Lotaryńczyka niż Jakuba.
Austriacy otoczyli się tymczasem oficjalnym milczeniem i tyl-
ko całkowicie w ukryciu cesarzowa i lotaryńskie stronnictwo
starali się za pomocą intrygi także tym razem przekreślić ma-
rzenia matrymonialne Sobieskich. Jeden z najbardziej przebie-
głych agentów dworu wiedeńskiego, Włoch Glaniuigi Piccinar-
di, przez berlińskiego kupca Lebona znalazł drogę do płochej
wdowy po margrabim Ludwiku i przedstawił jej we wszystkich
jaskrawych barwach Południa męskie cnoty palatyna Karola

1 Dzisiejsze Cieplice-Zdrój (przyp. red.).

Starania, o reformę państw, w Polsce

Filipa neuburskiego, brata cesarzowej Eleonory Magdalen
Królewieccy jezuici służyli jako postlllons d'amour,1 i podczas gc
Sobiescy pławili się w najbardziej różowych nadziejach, sen
młodej kobiety dawno już należało do palatyńskiego prim
charmant.2

Ludwika Karolina wykazała szczególne zdolności do ma
kowania się. Wiedziała, jak strzec swej słodkiej tajemnicy prz<
elektorskim dworem, i wywiodła w pole swata Sobieskich, ksi
cia Ferdynanda z Kurlandii, który przybył do Berlina w połów
września, opowiadając mu w formie wesołego żartu o swy
prawdziwym zamiarze. Brandenburska hermandad była, ócz;

wiście, bardziej przewidująca i roztropniejsza. Po jakimś czas
odkryto korespondencję margrabiny. Piccinardiego zamknie
i potem, ze względu na jego wysokich zleceniodawców, nie w:

wołując skandalu wydalono z kraju. Wielki Elektor jednak trz,
mał swoją przedsiębiorczą synową prawie że pod kluczem.

O tych epizodach nie miano w Warszawie żadnego pojęci
Małżeństwo Jakuba ze złotodajną księżniczką uchodziło za rżę
pewną, a troszczono się raczej jedynie o to, by narzeczoneir
przydać odrobinę wojennej glorii i wyższe stanowisko w kraj
Król z wyżej przedstawionych powodów był zdecydowany i
ponowną wyprawę wojenną. Nie mogli tu niczego zmienić a
Bethune, ani Thokóły, ani też chan tatarski. Sobieski słuszn
spodziewał się wiele po wojskach cesarskich, a niesłusznie }
Moskwiczanach, którzy teraz również wystąpili zbrojnie prz
ciwko odwiecznemu wrogowi chrześcijaństwa. Armia carów z
stała pod Perekopem rozbita przez dużo mniejsze liczebnie wo
sko Tatarów, lecz Karol z Lotaryngii i margrabia Ludwik b,
deński odnieśli triumf nad Półksiężycem pod Mohaczem. Siedmi<
gród na mocy układu z Balaszfalva poddał się 27 pażdziernil'
1687 roku władzy Habsburgów, a arcyksiążę Józef, późnię js;

Józef I, został koronowany na przyszłego króla Węgier. Te
fakt właśnie teraz bardziej niż kiedykolwiek skłaniał króla (
wspólnoty ze zwycięską Ligą Świętą; ponownie bowiem potwierds
się wciąż przez niego wyznawany pogląd, że tylko mieczem mi
zna zdobyć kraje, sławę i władzę.

Jeszcze zanim się ciężko rozchorował, w czerwcu 1687 roli
nakłonił Jan III swego najstarszego syna do udziału w radź

1 pośrednicy między zakochanymi

2 czarującego księcia.

302 Rozdział 16

wojennej, aby Jakub nabywał doświadczenia w dziedzinie bata-
listyki. Skoro tylko monarcha zdał sobie sprawę z tego, że nie
będzie już mógł sprawować osobiście naczelnego dowództwa,
przekazał je dwudziestoletniemu wówczas synowi, u boku które-
go rzeczywiste kierownictwo operacjami wojskowymi miał spra-
wować Jabłonowski. Pierwotnie chciano raz jeszcze pomaszero-
wać na Mołdawię, na Budziak. Tak ogłoszono jeszcze na radzie
wojennej w Buczaczu 19 sierpnia. Kiedy jednak dotarła wiado-
mość o całkowitym załamaniu się rosyjskiej ofensywy na krym-
skich Tatarów, ograniczono się do oblężenia Kamieńca. Przy
czym młody lew nie zdobył sobie nazbyt wielkiej sławy, choć
Szczuka, doradca królewicza, zapewniał w swoich raportach kie-
rowanych do papy, że wszyscy w obozie prześcigają się w wy-
rażaniu głębokiego szacunku wobec dostojnego królewskiego sy-
na, że ta utalentowana latorośl z niezrównaną mądrością prze-
wodniczy na radzie wojennej. Bombardowano, szturmowano
i strzelano, ogólnie rzecz biorąc była to jednakże wojna ope-
retkowa.

Czyż to doprawdy nie było urocze, że Maria Kazimiera jechała
w spokoju ducha na teren operacji wojskowych, by łapać raki,
podczas gdy tatarski posłaniec bawił w kwaterze głównej Pola-
ków; kiedy trzymany w Kamieńcu, pojmany kamerdyner pary
królewskiej mimo oblężenia został wypuszczony i przekazał pięk-
ne pozdrowienia od obleganych? Na koniec Turkom, którzy stali
w odpowiedniej odległości, zaczął się czas za bardzo dłużyć;

seraskier zawrócił przez Dunaj, a kiedy hospodar Kantemir na-
tychmiast zameldował o tym polskim "wrogom", zaprzestano
oblężenia. Wyjaśnienie tej trudnej do zrozumienia kampanii pod
koniec lata 1687 roku umożliwia nam list Marii Kazimiery dc
Jakuba Sobieskiego, napisany bezpośrednio przed rozpoczęciem
działań wojennych: "Ne faites rien que par l'avis et les conseils
de M. le palatin de Russie et vous conduisez selon les avis qu'il
vous donnera en honnete homme et veritable ami."1

Ten człowiek honoru i prawdziwy przyjaciel powstrzymywał
powierzonego mu Telemacha przed każdą porywczością, ponie-
waż tak chciała Penelopa i ponieważ szykował się na to, by po
śmierci Odyseusza starać się o jej rękę, naturalnie nie bez bło-
gosławieństwa z Wersalu. Należy zaznaczyć, że małżonka Jabło-

1 Nie czyń niczego bez wiedzy i rady palatyna ruskiego i kieruj s;e
opinią, jakiej udzieli ci jako szlachetny człowiek i prawdziwy przyjaciel.

Starania o reformę państw, w Polsce

nowskiego zmarła przed kilkoma miesiącami, i przypomnie
o tym, że nie rokowano Janowi III długiego życia. Marysieńk
myślała o przyszłości i o swojej niezapomnianej mistrzyń
o swoim wzorze, Ludwice Marii, która rządziła jako małżonk
kolejno dwóch królów. A hetman koronny wiedział, co był
warte rozum, przyjaźń i skarby Marii Kazimiery. W wynik
tych rozważań w głębokiej tajemnicy odwrócił się od sprzysi<
żonych, z którymi związał się przed laty, by nie dopuścić ć
objęcia tronu przez Jakuba Sobieskiego; z tych powodów musi;

z konieczności wrócić do stronnictwa francuskiego, tym samy]
więc do przeciwników Ligi, wojny tureckiej i Austrii. Motyw
Jabłonowskiego są dla nas jasne; we własnym interesie musie
być uczciwy wobec królowej. Natomiast nie wiemy o jej ost;

tecznych przemyśleniach. Akta milczą, lecz pozwalają nam prz;

puszczać, że na wypadek śmierci Jana III chciała się podwójn
zabezpieczyć i albo sprawować władzę u boku hetmana, all
przez syna. Te zamiary są jednak mniej niejasne niż psychol
giczna zagadka, jaką była ta kobieta, która prawdziwie kocha
swego męża, była czułą matką i pobożną chrześcijanką, przy czy
z całym spokojem ducha podjęła postanowienia związane
śmiercią swego towarzysza życia i ku naszemu obrzydzeniu by
gotowa poświęcić syna i całą rodzinę, gdyby tylko zostało z
grożone jej panowanie...

Chory król, jak wszyscy oszukiwani mężowie, nawet jeśli r
chodziło tu o złamanie wierności fizycznej, był ostatnim, kto
by wiedział, co się dokoła rozgrywało. Ubolewał nad przeb:

giem przedsięwzięcia kamienieckiego, trwał jak zwykle pr
Lidze i cały swój wysiłek koncentrował na tym, by przefori
wać podwyższenie rangi syna i tym samym jego elekcję. W t^
celu, zgodnie ze swymi zapatrywaniami, próbował po dóbr
rozbroić swoich przeciwników obietnicami i nadaniami. Sobi
kiego ,,choroba i in negotiis publicis1 osłabione siły" skłon
go - tak meldował Zierowski - do tego, by zapragnął "coad,
torem pro sustinendis oneribus".2 Dlatego "zamierza się na ws;

stkie sposoby malkontentów zdziesiątkować"; Sapiehom zaofe:

wano urzędy i duże dochody i wnet się okaże, czy "marsza;

wielki koronny wraz ze swoim planem ugruntuje się mocno i i

1 w działaniach publicznych
3 wspólnika do dźwigania ciężaru.

304 Rozdział 16

statecznie. Chodzi obecnie o to, żeby polskiej wolności można
było przyłożyć nóż do gardła."

Sapiehowie nie dali się królowi pozyskać. Wyjąwszy Jabło-
nowskiego, falanga oligarchów stała tak zwarta jak dawniej,
jednakże duchowni jej uczestnicy zaczęli stawać się podejrzani.
Z ich to kręgu otrzymał dwór warszawski pierwsze dokładne
wiadomości o sprzysiężeniu, o którego istnieniu Sobieski wie-
dział już od jakiegoś czasu i znał je w zarysach. Obrotny biskup
Opaliński zdradził, w nadziei na bogatą prebendę diecezji war-
mińskiej, swoich towarzyszy; życzliwy w głębi serca królowi
Załuski załamał się, gdy mu para królewska wypomniała w ży-
we oczy jego machinacje. Jan III znał teraz dokładnie zasięg
i siłę uknutej przeciwko niemu intrygi.

Na sejmikach w grudniu 1687 roku, przy pomocy polityków
pochodzących ze średniej szlachty, których monarcha wykształ-
cił na cennych przeciwników magnaterii, udało się pozyskać zde-
cydowaną większość spośród delegatów na najbliższy sejm. Na
Litwie popierali władcę Radziwiłłowie i Ogińscy z powodu nie-
chęci do Sapiehów i mimo że byli w sporze rodzinnym z Ma-
rysieńką. Większość przedstawicieli narodu otrzymała od swych
wyborców polecenie, by zaaprobować uchwałę lwowskiego sena-
tu na korzyść Jakuba Sobieskiego i tym samym pośrednio jego
przyszłe wyniesienie na tron.

27 stycznia 1688 roku rozpoczął swe obrady sejm w Grodnie.
Opozycja, będąca w mniejszości, znalazła ostrożnych sprzymie-
rzeńców w nuncjuszu oraz w posłach cesarza i Brandenburczy-
ka. Obcy dyplomaci działali według recepty, którą dał na drogę
swemu pełnomocnikowi, burgrabiemu von Dohna, Wielki Elek-
tor: "Rzeczpospolitą przy wolnej elekcji i innych nieograniczo-
nych swobodach, które dotąd miała, utrzymać", jednak nie za-
niedbać przy tym "przychylności królewskiego dworu". Obrady,
izby trwały pięć tygodni, lecz nie dojrzały nawet do wyboru
przewodniczącego. Najpierw mniejszość podniosła veto i kiedy,
przerażona zajściami w kraju, wycofała swój sprzeciw, królewska
partia zerwała sejm, który skonał, zanim rozpoczął życie. Spór
o to, czy najstarszy syn króla ma prawo zająć miejsce na tronie
obok swego ojca, dostarczył pretekstu do tej parlamentarnej
tragikomedii.

Nikogo nie interesował właściwie ten problem, uwaga wszy-
stkich była przede wszystkim skierowana na środki, które dwór
zastosował przeciwko zdemaskowanym spiskowcom. Jan III szy-

Starania o reformę państw, w Polsce 305

kował się do powtórzenia manewru z roku 1683, który wówczas
dał się tak fatalnie we znaki sprytnemu Morsztynowi. Jeżeli
dzięki zdemaskowaniu machinacji byłego podskarbiego wielkiego
z Francją stały się możliwe utworzenie Ligi Świętej i wyprawa
na ratunek Wiednia, tak też ujawnienie porozumienia Sapiehów
i Lubomirskich z lotaryńskim stronnictwem w cesarskiej Tajnej
Radzie powinno było przyspieszyć powstanie silnej monarchii
dziedzicznej rodu Sobieskich.

- Podczas sesji w Grodnie udało się królowi zadać swoim wro-
gom trzy ciężkie ciosy. Dzięki znakomicie zorganizowanemu nad-
zorowi całej korespondencji niezadowolonych złapano dworzani-
na Sapiehów, który miał przy sobie mnóstwo anonimowych po-
lemicznych broszurek swego pana; chory kanclerz wielki litew-
ski, Marcjan Ogiński, mimo swej wysokiej godności trzęsąca się
miernota, został zatrzymany podczas swej podróży do zagranicz-
nego uzdrowiska; jego papiery zawierały przeogromny materiał
obciążający sprzysiężonych. W końcu monarcha nakłonił szereg
mniej zaciętych spiskowców, z prymasem Radziejowskim na
czele, aby się odłączyli od swych przyjaciół. Oprócz tego opozycja
poniosła znaczną stratę z powodu nagłej i nie całkiem wyjaśnio-
nej śmierci kanclerza Wielopolskiego, za którym w ciągu za-
ledwie paru dni podążył do grobu jego niedawno ożeniony syn.
Nie powiodła się jednak próba, by ze spuścizny dowiedzieć się
o dalszych szczegółach spisku wrogów króla. Wdowa po kancle-
rzu spaliła pospiesznie najbardziej kompromitujące papiery, za-
nim zjawili się pełnomocnicy Sobieskiego.

Monarcha czuł się w każdym razie jak zwycięzca na politycz-
nym placu bitwy. Przyczyniło się to bardzo do poprawy jego
stanu zdrowia, o czym nie bez zatroskania poufnie informował
księcia Lotaryngii austriacki ambasador Waldstein pod koniec'
lutego 1688 roku. Ten król o temperamencie sangwinika spodzie-
wał się teraz dojść odwrotną drogą do ostatecznego zwycięstwa;

umocnienie władzy królewskiej pozwoli mu więc na większe suk-
cesy na dyplomatycznym i militarnym polu. Senat w Grodnie
w marcu 1688 roku niewiele się zajmował sprawami dotyczący-
mi wojny tureckiej i stosunku do Austrii czy Francji, lecz przede
wszystkim zmaganiami króla z poszczególnymi magnatami. Tak
więc Pieniążek odważył się w jednym z owych wyzywających
przemówień, które miały uwierzytelniać dumę arystokratów przed
królewskim tronem, nazwać Jana III tyranem, który łamie pra-
wa, i gwałcicielem wolności; jednakże ów szlachetny republika-

20 - Jan Sobieski

•306 Rozdział 16

nin, który zaledwie przed dwoma tygodniami pokwitował odmo-
wę swej prośby o pewne zyskowne starostwo, otrzymał trafną
odpowiedź od zwolennika dworu, Matczyńskiego, który tego
gniewnego Katona porównał z kretem i również innym wichrzy-
cielom, specjalistom od kreciej roboty, przepowiedział ich los, że
zostaną rozdeptani. Przywódca sprzysiężonych, Stanisław Lubo-
mirski, przemawiał dosyć speszony i w masce obrażonej cnoty.
Jego podróż do Rzymu była tylko wypełnieniem pewnego ślubu,
w Wiedniu złożył on jedynie podziękowanie za dobrodziejstwa,.
które cesarz niegdyś wyświadczył ojcu Lubomirskiego; i jak
można było przy tym uniknąć złożenia wizyty tej dobrej Eleo-
norze, przesławnej pamięci ongisiejszej królowej, czy też nie zo-
baczyć się z wielkim dowódcą chrześcijańskiej armii, Lotaryń-
czykiem? Obrady senatu zakończyły się patetyczną proklamacją
Sobieskiego do narodu. On nie działa przeciwko wolności, którą
również i on odziedziczył po swoich przodkach; ci, którzy się
sprzysięgli przeciwko niemu, posługują się swoją miłością do
praw republikańskich tylko jako pretekstem. Polska zginie, jeśli
.się nie znajdzie lepszych metod obradowania; tego jednak nie
.należy traktować równoznacznie z absolutystycznym zamachem.
Kiedy potem Jan III mówił o swojej miłości do narodu, zdusił
mu głos strumień łez. Prymas, kardynał Radzie j owski, świeżo
nawrócony na wiarę w swego monarchę, podziękował mu w imie-
niu wszystkich, sławił zasługi Sobieskiego, zganił Pieniążka i udo-
wodnił swoim wystąpieniem, że dojrzała już pora, aby dokonać
niezbędnego przewrotu.

Ponownie król ów miał doznać klęski u celu. Polscy magnaci
wprawdzie nie byli w stanie sami przeszkodzić w utworzeniu
dziedzicznej władzy królewskiej, lecz obcy opiekunowie repu-
blikańskich swobód, dwór wiedeński, który właśnie ustanowił
absolutyzm na Węgrzech, i Brandenburgia, która w Prusach
Książęcych z bezwzględnością uprzątnęła stanowe pozostałości,
dysponowali właściwymi środkami po temu, by zadać śmiertelny
cios prestiżowi Sobieskich i jednocześnie właśnie teraz dopiero
poszerzonej, bardzo realnej podstawie tego autorytetu. Miejscem
akcji będzie teraz Berlin.

Polski dwór po tych dla niego tak korzystnych wydarzeniach
na sejmie w Grodnie ułożył sobie plan akcji: najpierw Jakub
Sobieski miał szczęśliwie zawinąć do portu małżeńskiego, potem,
późną jesienią, trzeba byłoby zwołać nowy sejm, który posta-
-wiłby na solidnym fundamencie prymat księcia dziedzicznego.

Starania o reformę państw, w Polsce

W dalszej perspektywie leżały cele polityki zagranicznej, z po
wodu których zaczęto pertraktować z Francją, nie były jednał
one jeszcze wyraźnie określone i zamiast nich, przy odpowied
niej postawie Austrii, mogło dojść do umocnienia pozycji Ligi
O tym, czy pierworodny Marysieńki po swym małżeństwie
wsparty wtedy na zdobytych bogactwach, skieruje swoją ambi
cję na zdobycie Prus czy księstw naddunajskich, miała zadecy
dować przyszłość.

Wiedeń i Berlin połączyły swe wysiłki, by mu zaoszczędzi
ciężkiego trudu tego wyboru. 9 maja 1688 roku zmarł Wielh
Elektor i śmierć tego znaczącego męża, któremu można był
przypisywać wszystko inne, lecz na pewno nie to, że jest przy
jacielem Sobieskich, stała się jednakże przyczyną upadku ic
dynastycznych planów. Albowiem następca Fryderyka Wilhelm
był, po pierwsze, zdecydowanym zwolennikiem Austrii, a prze
ciwnikiem Francji - zwycięzca spod Fehrbellin często zmienię
jacy te dwie orientacje kierował się wyłącznie korzyścią Hoher
zollernów - po drugie, nie mógł ścierpieć Sobieskich, natomia;

darzył sympatią ich przeciwników, szczególnie kilku wielkopo^
skich magnatów i Sapiehów, Ci przysięgli elektorowi, natych-
miast po objęciu przez niego rządów, że za każdą cenę udaremni
małżeństwo Ludwiki Karoliny z Jakubem Sobieskim, w słus:

nym mniemaniu, że małżeństwo to oznacza bez wątpienia m<
narchię dziedziczną rządzącego obecnie domu królewskiego. Róv
nocześnie Wiedeń ponowił swoje usiłowania, oczywiście nie wt;

jemniczając Leopolda I we wszystkie szczegóły tej intrygi. Ces<
rzowa, jej spowiednik i znany już nam Piccinardi nawiązali koi
takt z cesarskim posłem w Berlinie, który prawdopodobnie otrz;

mał też najtajniejsze instrukcje od Kónigsegga i Strattmann
szło o to, by sprowadzić palatyna neuburskiego, z którym romai
tyczna młoda wdówka korespondowała już od zimy, i załatw
sprawę od ręki przez fakt dokonany, czyli przez dokonanie ma
żeństwa, nawet za cenę skandalu na europejską skalę.

Nie przeczuwając nic złego, Sobiescy prowadzili nadal z cały
spokojem swoje przygotowania do małżeństwa Jakuba z wdov
po margrabim. "Notre affaire va son train, toujours assez bien'
uspokajała Marysieńka pod koniec marca niecierpliwego kand:

data do ręki Ludwiki; wkrótce wyśle się właściwego swata <
Berlina. Tym właściwym został Bieliński, który znał dóbr

1 Nasza sprawa posuwa się stale dość dobrze.

20*

308 Rozdział 16

Brandenburgię i wobec którego Ludwika Karolina poczyniła
pierwsze zachęcające napomknienia. Kiedy poseł przybył w
czerwcu do elektorskiej rezydencji, mógł stamtąd przesłać same
dobre wieści. Nowy panujący przystał natychmiast na zwycza-
jową pomoc w wojnie tureckiej, a urocza narzeczona oczekiwała
zadowolona swego przyszłego męża. Jan III, który w tego ro-
dzaju sprawach nie był tak zaślepiony jak Maria Kazimiera, był
wielce oburzony z powodu ciągłej gry na zwłokę, prowadzonej
przez jego "najukochańszą córkę", chociaż on i jego małżonka
traktowali ociągającą się już jako członka rodziny. Tak więc
Bieliński przywołał Jakuba. Ów pojawił się w Berlinie 8 lipca
incognito i spotkał się kilka razy ze spadkobierczynią Radzi-
wiłłów. Sądząc po jego listach do matki, był prawdziwie zachwy-
cony tą kapryśną damą, która udawała przed nim wstydliwie
powściągliwą narzeczoną. By nie tylko sercu, lecz również sa-
kiewce zapewnić odpowiednie prawo, łaknący amant polecił swej
wybrance sporządzić rewers; zobowiązywała się ona pod groźbą
utraty wszystkich swoich dóbr do oddania mu swej ręki. Po czym
wielce zadowolony książę wyjechał, by oczekiwać ukochanej na
terenie Prus Królewskich.

Mama Marysieńka jako prawdziwa Francuzka czekała jedynie
tak długo, dopóki nie została zawarta przyzwoicie parafowana
i podpisana umowa. Teraz więc jej radość nie miała granic.
Nieomal codziennie szły listy do syna, towarzyszyły im prezenty
dla przyszłej synowej, a listy te pełne były porad doświadczonej
w podobnych sprawach królowej. Na przykład 6 sierpnia pisała,
że Jakub powinien powiedzieć czy też napisać do swojej narze-
czonej: ,,Pareille chose qu'il f aut qu'un amant passionne dise
a une maitresse qui le merite autant que vous le mandez."1

10 sierpnia (wraz ze wspaniałym futrem, po zapewnieniach, ile
trudu kosztowało wyszukanie tak przepięknej sztuki): "Je crois
aussi que le prśsent est riche et beau; si du reste le roi, votre
pere, voulait me croire et me laisser un peu de liberte de faire
a ma fantaisie, je ferais une toilette galante et belle pour Madame
la marquise et je la remplirais [toaletę] de mille bijoux galants...

11 faut aussi pour vous des habits riches..., une belle caleche
galante, un grand carrosse pour votre damę."2 Do tego oczy-

Trzebaż, aby podobną rzecz żarliwie zakochany [kawaler] powiedział
pani swego serca, która by na to zasługiwała tak, jak piszecie.

2 Wydaje mi się również, że to bogaty i piękny podarunek; gdyby
zresztą król, twój ojciec, zechciał mi zaufać i pozostawić swobodę czy-

iStaranźa o reformę państw, w Polsce

wiście: byłoby dobrze, gdyby Ludwika Karolina opuściła jął
najszybciej Berlin. "Elle s'en trouverait bien et nous epargnerai
les inquietudes que nous aurons toujours tant qu'elle y sera.''
I 13: narzeczony powinien dość często posyłać do władczyń
swego serca płomienne epistoły. Marysieńka jest jednak wcią
jeszcze pełna niepokoju z powodu słabostek tej, która nosił
nazwisko Radziwiłłów; wszystko wszystkim, ale jest to przecie
tylko kobieta.

I matka Jakuba Sobieskiego była wprawdzie nie mniej żądl
rzona w swojej latorośli, jednak zachowała resztkę obiektywni
go osądu i niekiedy spoglądała sponad różowych okularów, dziel
którym ona i Jan III widzieli w dorosłym Fanfaniku księc:

z bajki. Wówczas dostrzegała trochę z tego, co widzieli wszysc
inni. Pewien Francuz, który w owych dniach bawił w Warsz;

wie, przedstawiał dziedzica domu Sobieskich w następujący sp<
sób: "mały, szczupły, bardzo chudy, o szpetnym obliczu, garbat:

o dziewczęcym głosie, bardzo delikatny i zniewieściały, uczor
w teologii, filozofii i historii, o bardzo dziwnym usposobieni
melancholijny i niezbyt miły..., raczej skłonny do seksualny<
ekscesów, ma niewielkie uzdolnienia do rzemiosła wojenneg
bardzo pysznie ubrany na sposób francuski, dzięki królowej, kt
ra go kocha nad wyraz." Lekarz przyboczny Connor opisuje z
księcia jako: "zrzędnego, butnego, czarnego", ma on "pociąg
i chude oblicze" i jest "nikczemnej postury, i raczej do Francu'
czy Hiszpana niż do Polaka podobny". Z korespondencji mat
i syna dowiadujemy się o jeszcze kilku przykrych tajemnica'
alkowy: Jakub musiał nosić gorset, specjalną bieliznę i in:

owijaki, które ukrywały jego niekształtną figurę; a w liść
z 13 sierpnia, wyżej przez nas cytowanym, ostatnim przed kat
strofą, przezorna Marysieńka ostrzega: "ayez soin de votre boucł
car c'est la chose du monde qui nous fait le plus tót hair."2

Kiedy te słowa zostały napisane, od trzech dni rozkoszowc
się Ludwika radością namiętnej miłości w ramionach palaty

nienia wedle mego upodobania, sprawiłabym pani Markizie piękną i v
tworną toaletę, którą wysadziłabym tysiącem wyszukanych klejnotc
Tobie także trzeba bogatych ubiorów... pięknego i wytwornego powc
a dla Twojej damy wielkiej karety.

1 Byłaby z tego zadowolona i oszczędziłaby nam niepokoju, który :

nie opuści, dopóki ona tam jest.

2 zważaj na swoje usta, ponieważ jest to rzecz, która w świecie pr
sparza nam najwięcej nienawiści.

310 Rozdział 16

Karola neuburskiego. Ów przybył do Berlina 6 sierpnia, następ-
nego dnia jadł wspólnie z wdową po margrabim u austriackiego
posła. "On remarque quelque bonne intelligence",1 tak że elek-
tor, dla którego ta sprawa miała przebieg zbyt gwałtowny, czy-
nił swej szwagierce poważne zarzuty. Mimo to margrabina po
licznych rendez-vous pojawiła się 10 sierpnia w poselstwie, któ-
rego wikariusz przy kilku świadkach szybko udzielił ślubu, a po-
tem młoda żona ujęła swego męża pod rękę, bez wielkich cere-
gieli zaciągnęła go do pokoju obok, gdzie - podług cudownie
naiwnego sprawozdania jednego z uczestniczących w tym szel-
mowskim zamachu stanu - małżeństwo to natychmiast zostało
dopełnione. Im większy skandal, tym mniejsza możliwość uzna-
nia za niebyłe tego, co nieodwołalne. Ta szczwana kobietka po-
stawiła na swoim, wyprowadziła w pole trzy dwory, cesarski;

królewsko-polski i elektorsko-brandenburski, oczywiście wyko-
nała przy tym subtelną grę prowadzoną przez kanclerza Stratt-
manna, który ze swej strony oszukał lotaryńskie stronnictwo w
Wiedniu. Albowiem- polityczne znaczenie tego miłosnego związku
miało się wkrótce ujawnić; nie Karol z Lotaryngii, lecz palatyn
Karol Filip neuburski, syn kandydata do tronu z 1669 roku, zgło-
sił przez swe małżeństwo z najbogatszą magnatką Litwy swoją
kandydaturę na następcę Sobieskiego. Jednakże również tym ra-
zem los przechytrzył najmądrzejszych dyplomatów. Tak Karol
z Lotaryngii, jak i młoda palatynka zmarli wcześniej niż Jan III;

ani ci oboje, ani Jakub Sobieski nie zebrali plonów intrygi, którą
posiano na polskiej ziemi.

Oczywiście w danym momencie - drugi tydzień sierpnia
1688 roku - to wesele, któremu błogosławiło pogodne niebo
i słońce, podziałało niczym bomba. Przede wszystkim w Berlinie
powstał wielki hałas. Elektor Fryderyk uznał, że przekroczono
dozwoloną miarę; palatyn wraz ze swoją świeżo poślubioną mał-
żonką postarał się wziąć prędko nogi za pas. Leopold I, który
właśnie stał w obliczu nowej wojny z Ludwikiem XIV, był bar-
dzo rozgniewany z powodu swego rajfurskiego posła, i cesarzo-
wa musiała się wielce natrudzić, aby swego małżonka stopniowo
i powoli oswoić z tym porządkiem rzeczy. Lecz cóż znaczyły nie-
zadowolenie Habsburga i pełne najgorszych przeczuć zaniepoko-
jenie Hohenzollerna, który w najbardziej niepożądanym momen-
cie, przed odnowieniem paktów z Polską, obawiać się musiał

1 Dostrzega się coś rozsądnego

Starania o reformę państw, w Polsce

.aktu zemsty ze strony Sobieskiego, cóż znaczyło to wszystko
wobec gniewu warszawskiego dworu! T>?n blamaż na miarę euro-
pejską upokorzył królewską parę, która tak zazdrośnie czuwała
nad swym autorytetem, upokorzył ją dużo bardziej niż mili-
tarne niepowodzenia w dalekiej Mołdawii; wraz z niedoszłym
małżeństwem legły w gruzach również wewnątrzpolityczne pla-
ny. Cały trud ostatniego roku poszedł na marne i było bardzo
wątpliwe, czy nadarzy się jeszcze kiedykolwiek korzystna sy-
tuacja do ustanowienia monarchii dziedzicznej.

Jakub Sobieski otrzymał tę wieść hiobową w Gdańsku; na-
tychmiast wrócił do domu do Warszawy, aby szukać u matki
rady i pocieszenia. Jan III wyjechał właśnie na Ruś, gdzie chcia]
tym razem osobiście sprawować naczelne dowództwo nad armią
Po krótkiej burzliwej naradzie Marysieńka i jej głęboko zasmu-
cony syn postanowili udać się za głową rodziny do Żółkwi. Dzia-
dek d'Arquien podbechtywał wnuka, by wyzwał na pojedynek
•szczęśliwego rywala. Maria Kazimiera, król i Bethune, dla kto
rego ta sprawa była wodą na jego młyn, myśleli o innym, mnie
średniowiecznym zadośćuczynieniu. Sobiescy przypomnieli sobi
o dokumencie, w którym Ludwika Karolina oddawała w zasta\
za dotrzymanie obietnicy małżeństwa księciu Jakubowi radzi
wiłłowski majątek na Litwie. Jeśli więc narzeczona umknęła, t
przynajmniej posag powinien pozostać przy dynastii. Rycerskość
zaś może stać się zadość przez to, że z niemożności wzięcia od
wetu na palatynie ukarze się elektora brandenburskiego, na ktć
rego terenie doszło do obrazy: tak więc francuskie plany polskie
dywersji na hohenzollernowskie Prusy Książęce znowu odżył
po dziesięciu latach i łączyły się z zamiarem ponownego poparcj
węgierskich powstańców lub z przedsięwzięciem najazdu r
Śląsk cesarski. Czyż bowiem dwór wiedeński nie przyczynił s:

również do hańby Sobieskich?

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  •