Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
SPRZEDAWCA, autor: Kivan
- Wstawaj! Wstawaj mówię!- krzyczał ćpun- Kosmici nadlatują!!!
- Spierdalaj frajerze! -odkrzyknął mu Ian -Nie budź mnie, gnoju.
Ćpun dalej się wydzierał więc Ian wstał, otrzepał się z kurzu i piasku, ponieważ noc jak każdą jedną, spędził w ruinach, które kiedyś chyba były domem. Podszedł do ćpuna, który latał po Jecie i wywalił mu kopa w brzuch, a potem kopnął go w mordę. Rozległ się trzask łamanej kości i ćpun spadł na ziemie zemdlony przez ból, jakiego doznał podczas złamania mu szczęki.
- Dupek. -pomyślał Ian i zdał sobie sprawę że jest głodny. Sprawdził stan gotówki w kieszeni. Znalazł tam jedynie pistolet Desert Eagle, który notabene dawał mu poczucie własnej wartości. Myślał jak by tu zdobyć pieniądze i wpadł na pomysł.
- Pójdę do Tubbe`go i wymuszę od niego haracz!
Tak zrobił. Wyszedł z ruin i poszedł uliczką do sklepu Tubbe`go.
- Cześć Tubby!!! -powiedział głośno przeładowując pistolet -Mam dla ciebie propozycję!!!
- Jaką? -spytał kwaśno Tubby, który znał Iana i wiedział, że to kawał chuja.
- Nie do odrzucenia! -odrzekł Ian przystawiając pistolet do głowy Tubby`ego.
- Ile chcesz, moczymordo? -spytał spocony Tubby.
- 200 dolców i ani centa mniej!
- Mam 150...
- Łżesz! Dawaj 200, albo przewietrzę ci łeb! -nie żartował Ian.
- Masz! Ale pamiętaj! Nie zdziw się jak się rano obudzisz z podciętym gardłem! -krzyczał na odchodnym Tubby.
- Frajer -pomyślał Ian.
Jego następne kroki skierowały się do restauracji, która nazywała się "U mamy". Przeszedł koło kasyna, jakiś ruin i kościoła. Na końcu przemknął się koło Gildii Niewolników i w końcu dotarł do restauracji.
- Co podać? -spytała się kelnerka.
- Spaghetti, piwo i dwie iguany na patyku.
- Razem 40 $.
- Masz. -dał forsę Ian i siadł przy stoliku.
Po chwili przyniosła mu spaghetti i piwo.
-Smacznego!
-A gdzie iguany?
-Będą za chwilę!
Zaczął jeść. Jedzenie nie było najlepsze, ale w myśl starej zasady "lepsze to niż nic" smakowało mu. Po kwadransie zjadł wszystko i dopijał piwo. Nagle do baru wpadł jakiś koleś z obłędem w oczach.
- Nie ruszać się! A wszyscy przeżyją! -wrzasnął koleś. -Dawaj kasę, laluniu.
Ian nie namyślając się długo wyjął Desert Eagle i strzelił kolesiowi prosto w łeb. Pistolet był jednak już trochę wysłużony, więc pocisk trafił bandytę w szyję. Koleś z rozerwaną szyją zaczął sikać krwią po całej restauracji. W końcu wykrwawił się i padł na ziemię.
- Kurwa! Zachlapał cały bar! -marudziła kelnerka.
Ian podszedł do trupa i dokładnie go przeszukał. Znalazł butelkę Nuka Coli, 12 $ i Desert Eagle. Zauważył jednak, że ten pistolet jest inny niż jego. Miał większy magazynek i miał wymienioną lufę i zamek. Uradowany wziął gnata i poszedł do miejscowego speca od broni, Flicka. Flick był Włochem i miał śmieszny akcent.
- Się masz, Flick! -rzekł wchodząc Ian.
- Cześć. -mruknął Flick czyszcząc nóż.
- Zobacz co dziś znalazłem.
- Hmm...-zamyślił się Flick oglądając broń.
- I co?
- On jest, kurwa, fabrycznie nowy!!! -krzyknął Flick - Nawet nie przestrzelony!!!
- O cholera!!!
- Skąd go masz?
- Znalazłem przy kolesiu.
- Weź go i dbaj o niego! -powiedział Flick.
Ian wziął pistolet i poszedł dalej. Było bardzo gorąco. Nie miał zegarka, ale według słońca była chyba dwunasta. Postanowił się przespać. W tym celu poszedł na złomowisko, kierowane przez Smittiego. Znalazł tam stojącą ciężarówkę, która miała dość wygodne fotele. Usiadł i nawet nie zauważył kiedy zasnął. Obudził go lekki hałas gnącej się blachy. Odruchowo wyjął pistolet i wyjrzał przez okno wozu. Zobaczył dwóch kolesi, których znał jako ochroniarzy Tubbiego, którzy przeczesywali złom.
- Cholera! Szukają mnie! -pomyślał.
Chciał się schować pod fotelem, gdy natrafił na przedmiot wyglądający jak lufa strzelby. Wyjął go szybko i zauważył że to karabin myśliwski. Już się cieszył gdy zauważył, że ma on lunetę x100.
- Hoho! Zaraz to wybróbuję!-pomyślał.
Wystawił strzelbę przez okno i wycelował kolesiowi prosto w łeb. Strzelił. Łeb pana rozprysł się jak jabłko. Jego kumpel, gdy zauważył co się stało z kompanem, zaczął uciekać. Kolejny strzał dosięgnął go w plecy. Padł na twarz nie mogąc się podnieść. Ian wyskoczył ze sterty złomu i dobiegł do kolesia. Żył on jeszcze, ale celne dźgnięcie nożem w nerki pozbawiło go ducha. Ian odciął mu głowę i wziął ją ze sobą. Po chwili był już w sklepie Tubbiego. Bez słowa rzucił mu ją na biurko i wyszedł. Efekt musiał być niezły, bo Tubby strzelił sobie w łeb. Ian wrócił dop sklepu i naładował sobie plecak amunicją i jedzeniem. Wziął jeszcze tyle, ile mógł unieść chemii i postanowił opuścić miasto. Znalazł jednak przy zwłokach Tubbiego urządzenie, które nazywało się Pip Boy 2000. Nie wiedział co to, ale coś mu podpowiadało aby to wziąć. Gdy był już kilka kilometrów za miastem postanowił odpocząć. Wtedy przypomniał sobie o urządzeniu, które ma. Wyglądało jak pudełko. Po otwarciu okazało się że to mini-komputer! Ian słyszał kiedyś o tym i postanowił spróbować swoich sił w grze, która nazywała się saper. Po kilku godzinach gry znudziło mu się to i postanowił tu nocować. Rano nie chciało mu się iść dalej, więc postanowił wracać do Den i ciągnąć dalej interes Tubbiego. Po kilku godzinach doszedł do Den. Po wejściu do sklepu Tubbego zaczął układać towar z powrotem na półkach. Po godzinie poszedł do Flicka.
- Hej Flick masz może jakiś zamek do drzwi?
- Mam jeden, ale bez klucza.
- Ile za niego chcesz?
- 5$.
- Masz.
Po kilku minutach Ian siedział już w swoim nowym sklepie rozkręcając zamek przy biurku. Postanowił dorobić do niego klucz. Wziął w tym celu zardzewiały gwóźdź i tak przerobił zamek że mozna było go otwierać byle zakrzywionym odpowiednio drutem.
Po kilku miesiącach przyszedł do niego jakiś dziwny wędrowiec w ubraniu z trzynastką na plecach. Ian spojrzał na jego twarz i na twarz na plakacie poszukiwany. To było ostatnie doznanie zarejestrowane przez jego mózg, za nim ten przyjął do siebie serię z automatu. Miłych snów sprzedawco...