Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
tytuł: "Słoń"
autor: Sławomir Mrożek
pracowicie przepisał: Łukasz Jachowicz
wersja tekstu: 0.95b (grudzień 1997)
Kierownik ogrodu zoologicznego okazał się karierowiczem.
Zwierzęta traktował tylko jako szczebel do wybicia się. Nie dbał
także o należytą rolę swojej placówki w wychowaniu młodzieży.
Żyrafa w jego ogrodzie miała krótką szyję, borsuk nie posiadał
nawet swojej nory, świstaki, zobojętniałe na wszystko, świstały
nadmiernie rzadko i jakby niechętnie. Niedociągnięcia te nie
powinny mieć miejsca, tym bardziej że ogród bywał często
odwiedzany przez wycieczki szkolne.
Był to ogród prowincjonalny, brakowało w nim kilku podstawowych
zwierząt, między innymi słonia. Usiłowano go na razie zastąpić,
hodując trzy tysiące królików. Jednak w miarę jak rozwijał się
nasz kraj - planowo uzupełniano braki. Wreszcie przyszła kolej
i na słonia. Z okazji 22 Lipca ogród otrzymał zawiadomienie, że
przydział słonia został ostatecznie załatwiony. Pracownicy
ogrodu, szczerze oddani sprawie, ucieszyli się. Tym większe było
ich zdziwienie, kiedy dowiedzieli się, że dyrektor napisał do
Warszawy memoriał, w którym zrzekał się przydziału i przedstawił
plan uzyskania słonia sposobem gospodarczym.
"Ja i cała załoga" - pisał - "zdajemy sobie sprawę, że słoń
jest wielkim ciężarem na barkach polskiego górnika i hutnika.
Pragnąc obniżyć koszty własne, proponuję zastąpić słonia
wymienionego w odnośnym piśmie - słoniem własnym. Możemy wykonać
słonia z gumy, w odpowiedniej wielkości, napełnić go powietrzem
i wstawić za ogrodzenie. Starannie pomalowany, nie będzie się
odróżniał od prawdziwego, nawet przy bliższych oględzinach.
Pamiętajmy, że słoń jest zwierzęciem ociężałym, nie wykonuje więc
żadnych skoków, biegów i nie tarza się. Na ogrodzeniu umieścimy
tabliczkę wyjaśniającą, że jest to słoń szczególnie ociężały.
Pieniądze zaoszczędzone w ten sposób możemy obrócić na budowę
nowego odrzutowca albo konserwację zabytków kościelnych. Proszę
zwrócić uwagę, że zarówno inicjatywa, jak i opracowanie projektu
jest moim skromnym wkładem we wspólną pracę i walkę. Pozostaję
uniżenie" -- i podpis.
Widocznie memoriał trafił do rąk bezdusznego urzędnika, który
biurokratycznie traktował swoje obowiązki i nie wniknął w istotę
sprawy, ale kierując się tylko wytycznymi w zakresie obniżki
kosztów własnych -- zaakceptował ten plan. Otrzymawszy odpowiedź
zezwalającą, dyrektor ogrodu zoologicznego polecił wykonać
ogromną powłokę z gumy, którą następnie wypełnić miano
powietrzem.
Mieli dokonać tego dwaj woźni przez nadmuchiwanie powłoki z
dwóch przeciwnych końców. Aby rzecz utrzymać w dyskrecji, cała
praca musiała być ukończona w ciągu nocy. Mieszkańcy miasta
dowiedzieli się już, że ma przybyć prawdziwy słoń i chcieli go
zobaczyć. Poza tym dyrektor naglił, ponieważ spodziewał się
premii, o ile jego pomysł zostanie uwieńczony powodzeniem.
Zamknęli się w szopie, w której urządzony był podręczny warsztat,
i zaczęli nadmuchiwanie. Jednak po dwóch godzinach wysiłku
stwierdzili, że szara powłoka tylko nieznacznie uniosła się nad
podłogą, tworząc bulwiasty, spłaszczony kształt, w niczymjeszcze
nie przypominający słonia. Noc postępowała, głosy ludzkie
uciszyły się, jedynie z ogrodu dolatywało wołanie szakala.
Zmęczeni, przerwali na chwilę pilnując, żeby powietrze już
nadmuchane nie uciekło. Byli to starsi ludzie, nie przyzwyczajeni
do takiej roboty.
- Jak tak dalej pójdzie, skończymy dopiero rano - rzekł jeden
z nich. - Co ja powiem żonie, kiedy wrócę do domu? Nie uwierzy
mi przecież, jeżeli jej powiem, że przez całą noc nadmuchiwałem
słonia.
- Rzeczywiście - zgodził się drugi. - Słonie nadmuchuje się
rzadko. Wszystko przez to, że nasz dyrektor jest lewak.
Po dalszej półgodzinie poczuli się zmęczeni. Kadłub słonia
powiększył się, ale daleko było mu jeszcze do pełnych kształtów.
- Coraz ciężej idzie - stwierdził pierwszy.
- W samej rzeczy - przytaknął drugi. - Jak po grudzie.
Odpocznijmy trochę. Kiedy odpoczywali, jeden z nich zauważył
kurek gazowy, wystający ze ściany. Pomyślał, czy nie dałoby się
wypełnić słonia do reszty gazem - zamiast powietrzem. Powiedział
o tym koledze.
Postanowili zrobić próbę. Załączyli kurek do słonia i ku ich
uradowaniu już po krótkiej chwili na środku szopy stanęło zwierzę
w całej wysokości. Było jak żywe. Zwalisty tułów, słupiaste nogi,
wielkie uszy i nieodłączna trąba. Dyrektor, nie zmuszany już do
liczenia się z żadnymi względami, a powodowany ambicją posiadania
w swoim ogrodzie okazałego słonia - postarał się, żeby model był
bardzo duży.
- Pierwszorzędny - oświadczył ten, który wpadł na pomysł z
gazem. - Możemy iść do domu.
Rankiem przeniesiono słonia do umyślnie urządzonego dlań
wybiegu, w centralnym punkcie, koło klatki z małpami. Ustawiony
na tle naturalnej skały, wyglądał groźnie. Przed nim umieszczono
tablicę: "Szczególnie ociężały - w ogóle nie biega".
Jednymi z pierwszych gości tego dnia byli uczniowie miejscowej
szkoły, przyprowadzeni przez nauczyciela. Nauczyciel zamierzał
przeprowadzić lekcję o słoniu w sposób poglądowy. Zatrzymał całą
grupę przed słoniem i zaczął wykład:
- ...Słoń jest roślinożerny. Za pomocą trąby wyrywa młode
drzewka i objada je z liści.
Uczniowie skupieni przed słoniem oglądali go pełni podziwu.
Czekali, żeby słoń wyrwał jakieś drzewko, ale on tkwił za
ogrodzeniem bez ruchu. - ... Słoń pochodzi w prostej linii od
zaginionych już dzisiaj mamutów. Nic więc dziwnego, żejest
największym z żyjących zwierząt lądowych. Pilniejsi uczniowie
notowali.
- ...Tylko wieloryb jest cięższy od słonia, ale ten żyje w
morzu. Możemy więc śmiało powiedzieć, że królem puszczy jest
słoń.
Przez ogród powiał lekki wiatr.
- ...Waga dorosłego słonia waha się od czterech do sześciu
tysięcy kilogramów.
Wtem słoń drgnął i uniósł się w powietrze. Przez chwilę kołysał
się tuż nad ziemią, ale podtrzymany Wiatrem ruszył do góry i
ukazał całą swą potężną postać na tle błękitu. Jeszcze chwila i
mknąc coraz wyżej zwrócił się ku patrzącym z dołu czterema
krążkami rozstawionych stóp, pękatym brzuchem i koniuszkiem
trąby. Potem, niesiony przez wiatr poziomo, pożeglował ponad
ogrodzenie i zniknął wysoko za wierzchołkami drzew. Osłupiałe
małpy patrzyły w niebo.
Słonia znaleziono w pobliskim ogrodzie botanicznym, gdzie
spadając nadział się na kaktus i pękł.
A uczniowie, którzy wtedy byli w ogrodzie zoologicznym,
opuścili się w nauce i stali się chuliganami. Podobno piją wódkę
i tłuką szyby. W słonie nie wierzą w ogóle.
-----------------------------------------------------------------
----------
Opracowano w oparciu o:
Sławomir Mrożek - 1) Tango 2) Słoń 3) Wesele w Atomicach
4) Woda Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1989
KONIEC