Blog literacki, portal erotyczny - seks i humor nie z tej ziemi
38
* Każdemu dano życie i musi je przeżyć po swojemu, mnie to odpowiada...
ZA TO, ŻEŚMY PRAWI PRZED BOGIEM!
Czy to wyjątkowo surowy anioł stróż pisał życie Ali, jej mamie i bratu? A może
czynił to sam czort rodem z piekielnych otchłani syberyjskich? To nie istotne.
Sybiraczka Alicja Malina obecnie jest na emeryturze i, jak mówi, dokonuje
bilansu swego życia. Czasami z potrzeby serca pisze. Przed nami leżą na stole
jej książki, w których pełno jest wstrząsających obrazów z katorgi syberyjskiej,
w jakiej znalazło się tysiące oderwanych od matek dzieci. Są to z wielkim
artyzmem, obrazowo, realistycznie, z punktu widzenia dorastającego dziecka
napisane opowiadania. Obok - dorosłe wspomnienia syberyjskie jej mamy - Jadwigi
Stockiej. Przedmiotem naszej rozmowy jest życie. Życie twarde i trudne, ale
jednocześnie rzeźbiące człowieka. Człowieka na podobieństwo ... Poczytajmy,
jakie?
- Każdemu dano życie
i musi je przeżyć po swojemu, mnie to odpowiada - rozpoczyna swe wspomnienia
Alicja Malina. - Trzykrotnie uciekaliśmy do Polski. Zawsze z niepowodzeniem. To
wypchnięto nas na bruk, to drzwi pociągu były pozamykane. Po raz kolejny
uciekaliśmy, w 1945 r. Mama z bratem, pod pretekstem wizyty u okulisty w
Krasnodarze wyjechała wcześniej. Ja natomiast miałam w określonej godzinie
uciec z sierocińca na stację. Nie udało mi się to, w ostatniej chwili złapała
mnie za kołnierz moja wychowawczyni i zawlokła jak martwą po śniegu. Cały
sierociniec stanął na nogi. - Nie bój się Aruszeńko - wszyscy jesteśmy z Tobą -
słyszałam jak przez mgłę. Nagle zdałam sobie sprawę, że zostałam sama w Rosji, a
brat z mamą odjechali do Polski. Niespodziewanie podchodzi do mnie chłopak,
całuje w rękę i mówi: - Życzę ci Aruszeńko z okazji narodzenia Dzieciątka Bożego
wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim powrotu do ukochanej Ojczyzny! Śnieg
zaczyna prószyć, a ja podnoszę głowę i szukam na niebie Gwiazdy Betlejemskiej...
Dopiero w nadchodzącym 1946 roku mają się spełnić te szczere życzenia
wspomnianego chłopca. Aruszeńka jeszcze tego nie wie, że po ukończeniu drugiej
klasy w syberyjskiej szkole podstawowej, w wolnej Polsce trafi od razu do klasy
piątej, że będzie musiała w zawrotnym tempie dorośleć... Ale jeszcze będzie
musiała być
zakwalifikowana do grupy aniołów
- W Domu Dziecka w Spiecgorodku koło Tomska panował ożywiony ruch i ogólne
podniecenie - kontynuuje opowieść. Ksiądz zesłany na Sybir przybył do
sierocińca, aby wystawić jasełka z udziałem dziewcząt. Jakież było moje
zaskoczenie i wielka radość, kiedy zostałam zakwalifikowana do grupy aniołów.
Jest Wigilia. Zbliża się czas wystawienia jasełek. Chór zaczyna śpiewać "Bóg się
rodzi..." Ja w zdenerwowaniu i pośpiechu szukam swojego stroju. Niestety, wyjść
na scenę nie mogę... Koszula zniknęła... Słone łzy goryczy popłynęły po
dziecięcych policzkach, jak korale odmawianego różańca, spadały na scenę -
opowiada. Nie miała wtedy pojęcia, że w wolnej Polsce, konkretnie w Kielcach
przyjdzie jej mieć prawdziwie anielską duszę, by znieść trzyletnie więzienie
swej mamy (na mocy wyroku Sądu Wojskowego za publiczne występowanie przeciwko
władzy ludowej), że będzie musiała być aniołem stróżem dla swojego brata,
którego los zaczął doświadczać ciężką chorobą. Wreszcie tragedia, która odbiła
się kirem wielkiej rozpaczy w całym jej przyszłym życiu, w 1969 roku starsza jej
córka, 16 - letnia Anna zostanie nieumyślnie zastrzelona przez swego kolegę w
mieszkaniu ówczesnego redaktora naczelnego jednej z kieleckich gazet. Po tych
wydarzeniach, które będzie musiała znieść dzielnie, nie zabraknie jej serca dla
swojej drugiej córki - Joasi. Ba! Nie zabraknie go dla swoich kolegów i
koleżanek, które przeżyły Sybir. Będzie współzałożycielką Związku Sybiraków
Oddziału Wojewódzkiego w Kielcach. Gdy tak roniła łzy po stracie białej koszuli,
nie spodziewała się, że ma w dalekiej przyszłości otrzymać Honorową Odznakę
Sybiraka.
O ojcu - Stanisławie Stockim, o jego zamordowaniu przez NKWD dowie się dopiero
listów proboszcza z rodzinnej miejscowości, wysłanego także do Rosji. O tym,
jak przeżywała swoje wigilie syberyjskie jej mama - Jadwiga Stocka miała się
dopiero dowiedzieć, słuchając jej wspomnień.
Kakoj to Jezu Chryst, eto kusok dierewa...
- Z zaciśniętym gardłem przez łzy, wspólnie pośpiewaliśmy nasze tradycyjne
kolędy - cytuje wspomnienia mamy. - Zebrało się nas parę rodzin polskich w
jednej chatynce, żeby było raźniej. Każdy wspominał tylko Polskę, jak tam
obchodził święta. I pytał, jak tam obecnie pozostawiona rodzina obchodzi
uroczystości religijne? Czy nas wspominają i co myślą o nas? Czy się jeszcze
spotkamy? Czy prędko wrócimy z tego wygnania? Rozmowy z tubylcami na tematy
religijne nie należały do przyjemności. Ten szczeniakowaty bierze do ręki krzyż
z Chrystusem, leżący w kącie, widocznie zabrany z cerkwi i pyta: Wot czto eto?
Odpowiadam: To Jezus Chrystus. - Kakoj to Jezu Chryst, eto kusok dierewa -
śmieje się. - Dla was to kawałek drzewa, bo wy nie wierzący, dla mnie wizerunek
Boga i nie mamy co na ten temat mówić - zakończyłam dyskusję. W taką noc, jak
wigilijna przypomniały nam się przepowiednie Sybilli. Zagłada Niemców i
Sowietów: "U wschodu słońca młot będzie złamany". Dlaczego u wschodu, skoro
wojna toczy się na zachodzie? Znaczenie tych słów miała jednak zrozumieć
dopiero w wolnej Polsce.
Swoje wspomnienia zapisała
w znakomitej książce pt. Wspomnienia z Syberii 1939 - 1946 r.", wydanej własnym
nakładem pod patronatem Związku Sybiraków w 1994 r. Drugi tomik pt.
"Wspomnienia więzienne" ( Opisuje w nim powrót do Polski ze Związku Radzieckiego
w 1946 r. oraz dwukrotne aresztowanie przez funkcjonariuszy Urzędu
Bezpieczeństwa i trzyletnie więzienie w Polsce Ludowej) dopiero w 1999 r.
ukazał się nakładem syna Zdzisława Stockiego pod redakcją córki- Alicji Maliny.
To wspaniale pomagać innym...
Dopiero pod koniec naszej rozmowy Pani Alicja mówi o początkach swojego i całej
jej rodziny dramatycznych wydarzeń. - Po krótkim, szczęśliwym dzieciństwie, w
dniu 21 czerwca 1941 roku wraz z matką i starszym bratem Zdzisławem zostałam
deportowana na Sybir do Nowosybirska. Następnie popłynęliśmy parostatkiem po
rzece Obi. Zostaliśmy potem przewiezieni w głąb tajgi do posiołka Łapi Bór. Po
rozdzieleniu trafiłam do domu dziecka w Spiecgorodku, brat w - Czerenoszce.
Pobyt trwał do 1946 roku. Obecnie bardzo lubię robić coś dobrego dla drugiego
człowieka. To jest wspaniałe pomagać innym - pani Alicja zbliża się do końca
swoich wspomnień. W mroźnych ostępach syberyjskiej tajgi pozostawiła wrażliwą,
przesympatyczną, ufną mimo przeciwności losowych Aruszeńkę, modlącą się podczas
syberyjskich wieczerzy wigilijnych o powrót do wolnej Polski. Pani Alicja
kończy swe wspomnienia znamiennym stwierdzeniem: - Myślę, że nasz ból i
nieludzkie cierpienia były za to, żeśmy prawi przed Bogiem, aż do śmierci....
Ps.
Alicja Malina z domu Stocka urodziła się 3 lipca 1933 r w Podorsku, województwo
białostockie. W 1995 r. ukazał się debiutancki zbiór opowiadań pt. "Krzyk
dziecka", które zostały wyróżnione w ogólnopolskim konkursie na wspomnienia z II
wojny światowej (Poznań 1994, Ośrodek KARTA - Instytut Zachodni). W 1999 r.
ukazał się drugi zbiorek pod tym samym tytułem co pierwszy, z zaznaczeniem, że
jest to druga część. Swoje wspomnienia publikowała w czasopiśmie "List do Pani",
zaś opowiadanie pt. "Bezgłośny krzyk dziecka" zostało opublikowane w książce
Daniela Boćkowskiego pt. "Jak pisklęta z gniazd".
KONIEC KSIĄŻKI